Orgazmy Felicjańskiej
"Mam niekontrolowany orgazm. Naprawdę niekontrolowany. Jęczę dobrą minutę, a teraz po prostu krzyczę i gówno mnie obchodzi, czy ktoś słyszy. Mam
ochotę krzyczeć. Mam ochotę i to robię. Słyszysz, świecie, nic mnie nie
obchodzi, co o mnie pomyślisz, spadaj, schowaj się. Mam taki orgazm, że
muszę go wykrzyczeć i koniec."
"Rozpinam mu spodnie, ściągam razem z majtkami. Nie ma wzwodu, ale jest lekko powiększony - opisuje fachowo. Zaczyna budzić się do życia. Biorę go do ust i błyskawicznie rośnie, twardnieje. (...) Pocieram go dłonią, obejmuję ustami, znów dłonią i myślę, że jest on dla mnie akurat, jakby wymarzony, idealny. Ani za duży ani za mały."
"Jesteśmy w samochodzie, na tylnym siedzeniu. Moje kolana zdziera szorstka skóra kanapy. Siedzę na nim, on siedzi we mnie. Pulsuje. Wciąż wylewa się do środka ostatnimi spazmami, a potem wycieka razem z tym, co ze mnie ucieka od rozkoszy i tego krzyku. Samochód stoi w lesie, w głuszy. Mogę krzyczeć do woli. Nikt nie ma prawa żądać od ciebie milczenia, Anno. Nikt."
"Drugie dziecko płodzimy przez przypadek, w noc sylwestrową - zwierza się Ilona. Nie bardzo pamiętamy, jak to się stało i dlatego się stało. Jesteśmy kompletnie pijani. Trochę się śmiejemy, trochę pijemy wino, trochę się całujemy. Kilka drobnych pieszczot i Paweł już nabiera ochoty. Ślini się na mój widok, przebiera niespokojnie nogami. Cieszy mnie to. Moje ciało wciąż go pociąga, a samo też dojrzewa, uczy się dawania radości jemu i sobie."