15,5 mln zł za seks z Megan Fox
Tyle chiński przedsiębiorca zapłacił australijskiemu pośrednikowi za „usługi seksualne” świadczone przez aktorkę Megan Fox, modelkę Candice Swanepoel i artystkę Angelababy. Jednak jego nastawienie świadczy o totalnym braku przedsiębiorczości.
Jeśli Chińczyk rzeczywiście liczył na seks za pieniądze ze światowymi gwiazdami pokroju Megan Fox, Candice Swanepoel i Angelababy, to wykazał się totalną naiwnością lub desperacją. Media na całym świecie zastanawiają się, jak doszedł do swojej fortuny z tak ograniczonym myśleniem. No bo która z tych celebrytek zaryzykowałaby reputację kosztem jednorazowego zysku, jeśli w ich przypadku każdy kolejny rok może przynieść wielokrotność tej sumy. Jeśli zachowają czyste karty. Pomijając już moralność dziewczyn, która automatycznie uruchomiłaby zapewne liścia, wymierzonego w twarz zuchwałego delikwenta, który odważyłby się wyjść z taką propozycją.
Jak do tego doszło? Możliwe, że biznesmen Yu ‘Martin’ Xu był – jak większość Azjatów – zapracowany i nie miał czasu na romanse, a jeśli już go znalazł, to chciał zrobić to z k(l)asą. A może potraktował to jak polowanie i chciał „powiesić trofea” w swej jaskini miłości. W każdym razie skontaktował się z australijską agencją Royal Court Escort, która pośredniczy w załatwianiu płatnego towarzystwa.
Chińczyk wpłacił im wpisowe w kwocie ok. 100 tys. złotych, a następnie transze po ok. 2 mln zł. Uzbierało się tego 3,7 mln dolarów, czyli ok 15,5 mln złotych. Jak łatwo można się domyślić, gwiazdy nigdy nie zjawiły się we wskazanym przez Chińczyka miejscu. Nie podstawiono nawet żadnych substytutów celebrytek. Yu ‘Martin’ Xu wkurzył się i nagłośnił sprawę. Tego australijska firma chyba się nie spodziewała, bo wszystko wygląda jak na bierny szantaż – „nie odzywaj się, bo obnażysz światu swoja naiwność”.
W sprawie, mimo że do sądu trafiła w lipcu 2016, nie posunęło się nic. To tak jak w kwestiach łóżkowych Chińczyka. Co świadczy o tym, że lepiej zamawiać „Chińczyka”, niż jak Chińczyk zamawia.