Z czym kojarzy się Guinness lany z „kija”? To jasne: z pianą gęstą jak śmietana. Przez wiele lat taki efekt uzyskiwano tylko w pubie, zaś piwo z puszki czy butelki wypadało przy
tym nieciekawie – piana w nim była chuda, nieładna i szybko znikała. Ludzie z Guinnessa myśleli – i w 1969 roku wymyślili rozwiązanie, dzięki któremu piwo lane z puszki wygląda i smakuje niemal tak samo
jak to z beczki. Patent jest prosty, choć udoskonalenie go zajęło Irlandczykom dwadzieścia lat. Dziś wystarczy podczas napełniania puszki wpuścić do środka azot, a także umieścić w piwie niewielką plastikową kulkę wydrążoną w środku. Gaz zbierze się w kulce, razem z piwem, a po otwarciu z puszki zaczną się wydobywać
pęcherzyki gazu tworząc gęstą, aksamitną pianę. Rozwiązanie zwane „Widget” funkcjonuje z powodzeniem od 1989 roku i oprócz Guinnessa stosują je też inni irlandzcy producenci – Kilkenny czy Murphy’s.
Sztuka przemiany zwykłego białego wina w musujący napój bogów (wersja dla kobiet) tudzież trunek, który otworzy drzwi sypialni każdej kobiety (wersja dla mężczyzn) liczy wiele stuleci. Jej sednem jest tzw. refermentacja,czyli powtórna fermentacja
odbywająca się już w zakorkowanej butelce. Drożdże konsumują cukier, dzięki temu powstaje dwutlenek węgla, który, nie mając drogi ucieczki rozpuszcza się w winie. Voila! To jest właśnie ta magia, która szampana zamienia w afrodyzjak. W powszechnym
przekonaniu twórcą takiej metody wytwarzania wina musującego miał być benedyktyński mnich, Francuz Dom Perignon, żyjący na przełomie XVII i XVIII wieku. Wytwarzanie win z bąbelkami znano jednak już w starożytności. Perignon nie był
więc pomysłodawcą tej metody, a wygląda
na to, że ponownie odkrył ją przypadkowo. Sprawa z Perignonem jest jednak bardziej złożona. Otóż Francuz uważał bąbelki w butelce za efekt niepożądany, wręcz szkodliwy i intensywnie poszukiwał sposobu, jak się ich pozbyć. Na szczęście – nie znalazł. Dodajmy jeszcze, że dawniej
pojawianie się bąbelków w butelce było raczej utrapieniem dla właściciela winnicy – gaz potrafił rozsadzać szkło, co powodowało niekiedy reakcję łańcuchową: butelki wybuchały po kolei, niszcząc większość zapasów w piwnicy. Rozwiązaniem
było wprowadzenie grubszego szkła, dlatego butelki szampana zawsze ważą nieco więcej, niż te zawierające
wino bez bąbli.
To, że dziś półki sklepowe uginają się od whisky zbożowych zawdzięczasz wynalazkowi Irlandczyka Aeneasa Coffeya. Wymyślił on urządzenie do destylacji ciągłej – aparat, który sprawił, że produkcja alkoholu wysokoprocentowego przeniosła się ze starożytności, w której gorzelnie posługiwały się mało wydajnymi alembikami,
do nowoczesności, w której wydajność skoczyła dramatycznie. Urządzenie opatentowane przez Coffeya w 1830 roku zawojowało rynek produkcji alkoholu – aparat zaczęli stosować producenci wódki, rumu, whisky, ginu itd... Wyspą (nomen
omen) sprzeciwu wobec nowych technologii pozostawała tylko Irlandia, w pierwszej połowie XIX wieku główny światowy producent whiskey. Irlandzcy producenci długo uważali, że urządzenie Coffeya daje gorsze, mniej smaczne trunki i woleli zostać
przy archaicznych alembikach. Więc Aeneas musiał szukać klientów na swoje kolumny do destylacji ciągłej za granicą – i znalazł ich wielu w Szkocji, co tłumaczy, dlaczego
dziś w sklepach znajdziesz dużo więcej szkockich whisky typu „blended” niż whiskey z Irlandii.
Wydaje się, że to urządzenie było w pubach od zawsze. Otóż nie! Pompę ręczną do piwa wymyślił w okolicach 1690 roku John Lofting,
holenderski wynalazca i kupiec mieszkający w Londynie. Lofting miał na koncie wiele ciekawych wynalazków, wśród nich m.in. pionierskie systemy do gaszenia pożarów.
W pełnym drewnianych domów mieście jak Londyn systemy gaśnicze budziły największe zainteresowanie, ale uwagi ówczesnych mediów nie uszedł też opatentowany przez Holendra pomysł na urządzenie, które pozwoliłoby pompować piwo z beczki do
kufla. Miało wydajność ok. 20 beczek na godzinę i na przełomie XVII i XVIII wieku stanowiło wielki przełom. Dziś rozlewanie
piwa w barach odbywa się pod ciśnieniem, ale na pamiątkę wynalazku pomysłowego Holendra w prawdziwych piwiarniach mają
też na barze nalewak konstrukcją i wyglądem nawiązujący do pomysłu Johna Loftinga sprzed trzech wieków.