Decyzja zapadła – LeBron James po raz kolejny zmienia klub

Nic nie wywołuje większego trzęsienia ziemi w lidze NBA niż LeBron James zmieniający barwy klubowe. I właśnie teraz stało się to po raz trzeci.

„The Decision”, jak Amerykanie nazywają decyzję LeBrona Jamesa o zmianie klubu, właśnie zapadła po raz trzeci w historii. Pierwsze odejście Jamesa nastąpiło w roku 2010 – wówczas „Król” zmienił Cleveland Cavaliers na Miami Heat, po to by wrócić do klubu z Ohio po czterech latach gry na Florydzie.

Za drugim razem James spędził w drużynie Kawalerzystów cztery sezony, zdobył z nimi jedno mistrzostwo NBA, jednak zdaje się, że jego cierpliwość dobiegła właśnie końca. W minionym sezonie (2017/18) LeBron był otoczony najgorszymi zawodnikami w swojej karierze, przez co nigdy losy całego zespołu nie zależały tak bardzo od niego (to jakiś cud, że Cavaliers dotarli aż do finału NBA).

The Decision vol. 3
Dlatego też od sezonu 2018/19 James przywdzieje żółty trykot Los Angeles Lakers. „The King” podpisał z Jeziorowcami czteroletni kontrakt opiewający na 154 mln baksów. Opcję wypowiedzenia umowy będzie miał zaś jedynie w ostatnim roku jej obowiązywania.

Przejście LeBrona do Miasta Aniołów zasadniczo zmieni obraz NBA. Przede wszystkim dlatego, że dotychczasową karierę James spędził w Konferencji Wschodniej, którą absolutnie zdominował. Teraz, gdy znalazł się na zachodzie, układ sił w najlepszej koszykarskiej lidze świata zasadniczo się zmienił.

Nowy układ sił w NBA
Słabszy od zawsze wschód stał się jeszcze słabszy, podczas gdy konkurencja na zachodzie stanie się mordercza. Wszak nie zapominajmy, że to właśnie w tej konferencji znajdują się najsilniejsze drużyny takie jak Golden State Worriors (trzykrotni mistrzowie NBA na przestrzeni ostatnich czterech sezonów), Houston Rockets, San Antonio Spurs czy Utah Jazz.

Jedno jest pewne, nadchodzący sezon NBA może być najciekawszym od lat. Tym bardziej, że na LeBronie będzie ciążyć jeszcze większa presja. W końcu trykot Lakers wkładali przed nim inni najlepsi zawodnicy w historii NBA tacy jak Kobe Bryant, Magic Johnson, Wilt Chamberlain czy Kareem Abdul-Jabbar. Ale coś nam się wydaje, że nie ma takiego ciężaru presji, którego James nie wziąłby na swoje szerokie bary.


Dodał(a): Jakub Rusak/ fot. Instagram Lebron James Poniedziałek 02.07.2018