Miś czy Ryś?

Eksploatowanie dobrego motywu filmowego to w naszych czasach normalka. Sequele cieszą się ogromną popularnością już od dawna, jednak z każdą kolejną częścią traci się autentyczność, nie wspominając już o „zajeżdżonym” pomyśle.
 Ryś


Większość z nas z niecierpliwością wyczekiwała dnia kiedy do kin wejdzie „Ryś”. Kolejna część perypetii Ryszarda Ochódzkiego niestety nie prezentuje się już tak dobrze jak jej poprzedniczki. „Rozmowy kontrolowane” co prawda nie dorównała „Misiowi”, ale wniosła do polskiego kina komedii coś świeżego. Czego niestety o „Rysiu” powiedzieć nie można…

Fani „Misia”, czyli de facto większość naszego społeczeństwa, podzielili się na dwa fronty. Pierwsi z nich z ciekawością i nadzieją czekali na sequela, drudzy zaś od razu spisali go na straty, tłumacząc, że jest to profanacja.

Wielu z nas przekonywał do filmu odtwórca głównej roli Stanisław Tym. Bo jeżeli Tym „się pod tym podpisał”, to musi być co najmniej niezłe. Niestety rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej. Fabuła „Rysia” była nużąca i niezbyt przekonywująca. Do tego film strasznie się dłużył.

Ten sam dowcip powtarzany 20 razy przestaje być zabawny, jednak twórcy „Rysia” chyba o tym zapomnieli. Poza tym Tym postawił sobie bardzo trudne zadanie dorównania „Misiowi”. A jak wiemy mocną stroną misia było pokazanie realiów PRL`u i tego jak porusza się w nich zwykły człowiek. „Miś” stał się filmem kultowym, ponieważ bardzo trafnie wyśmiewał absurdy minionej epoki. A odtworzenie tego w najnowszej części graniczyło z cudem.

Tak więc fanów „Misia” film raczej nie zachwyca, jednak jako komedia (bez odniesienia do poprzednich części) dla laika nadal jest warta obejrzenia.


Dodał(a): Olga Wap Sobota 19.02.2011