Rage Room - demolka kontolowana

Przyznaj się, nie raz i nie dziesięć razy chciałeś coś roztrzaskać, gdy miałeś napady złości. Zazwyczaj chwytasz co jest pod ręką i tylko szybka i chłodna kalkulacja pozwala Ci złapać najmniej wartościową rzecz, by nie wpędzić się w koszty. Teraz można takie wyładowywanie frustracji zaplanować w każdym detalu. Pod warunkiem, że mieszkasz w Toronto. Wszystko dzięki Rage Room.
rage-room.jpg

Rage Room to pokój szału, tak można przetłumaczyć nazwę i ideę tego przedsięwzięcia. Zasada jest prosta – wchodzisz do specjalnie przygotowanego pomieszczenia, w którym masz do wyboru różne gadżety do zniszczenia. Możesz też przynieść swoje rzeczy, które źle Ci się kojarzą z przeszłością, od której chcesz się odciąć za pomocą kija baseballowego.

Organizatorzy akcji zadbali też o bezpieczeństwo frustratów. „Pacjenci” dostają skafandry i kamizelki ochronne, a także pełne maski jak do paintnalla oraz rękawice. Chwytasz aluminiowy kij baseballowy i do boju! Rozpieprzasz wszystko, co wcześniej zamówiłeś lub przyniosłeś.



Koszt takiej imprezy to 20 dolarów za pół godziny szału. Gadżety dostępne do rozbicia to: talerz (2 dol.), obrazek (2 dol.), kieliszek do wina (3 dol.), wazon (5 dol.), krzesło (20 dol.). Możesz zamówić dodatkowe obiekty, na których wyładujesz złość, a ich cena ustalana jest indywidualnie. Jest też opcja przyniesienia swoich gratów do rozbicia pod warunkiem, że są ujęte w menu. Aczkolwiek kukła w kształcie Twojej eks, mimo że brak jej w spisie, będzie dla organizatorów zrozumiała. Taka przyjemność kosztuje kolejne 20 dolarów.

Póki co najbardziej znanym Rage Roomem jest ten w Toronto, jednak zapewne jak escape roomy wysypią się w innych miastach niczym grzyby po deszczu. W Polsce zapotrzebowanie jest olbrzymie, wystarczy spojrzeć na kierowców w korkach.







Dodał(a): Paweł Jaśkowski Piątek 16.10.2015