'Polacy chcą być głupi, więc na głupie treści lecą' - wywiad z panią z newsroomu

Jak łatwo się domyślić po tytule, nasza rozmówczyni zgodziła się na rozmowę wyłącznie pod warunkiem, że pozostanie anonimowa. Zastanawialiśmy się nad tym długo, lecz finalnie postanowiliśmy ten wywiad wypuścić. Dlaczego? Ponieważ jak byk macie w nim przedstawione to, jak niektóre dzienniki pozbywają się człowieczeństwa, byle tylko zyskać więcej klików.
reporterka.jpg

Oczywiście nam też się zdarza podkręcić was clickbaitami, jednak zawsze patrzymy na to, by broniły się one treścią. Co innego, gdy ktoś hiperbolizuje zdarzenie i gra na ludzkich emocjach, zarówno w kwestiach tragedii, jak i ciężkiego do sprzedania newsa. Przeczytajcie, jak to wygląda od strony "dziennikarskiej".

CKM.PL: Czy pamiętasz może pierwszy raz, kiedy to zupełnie oszukałaś odbiorcę nagłówkiem. Nieważne, czy to było w kwestii zabawnego newsa, czy czegoś, po czym do śmiechu nikomu nie było. Chodzi o fakt, że twój tekst praktycznie nie odnosił się do tego, co zareklamowałaś w nagłówku. 

Pani z newsroomu: Tak, doskonale to pamiętam. Choć mam za sobą tysiące takich tekstów, to przy tym pierwszym moje sumienie jeszcze walczyło. Znalazłam w sieci informację o taksówkarzu z Wrocławia, który miał przy sobie dwa gramy amfetaminy. Na początku nie było to dla mnie żadnym tematem, lecz mój ówczesny naczelny powiedział, by to jakoś podkoloryzować. Pomysł przyszedł ekspresowo. Skoro woził, to równie dobrze mógł brać, a skoro brał, to mógł sprzedawać. "Naćpany taksówkarz zamiast wozić ludzi, dowoził narkotyki". Oczywiście tytuł dość mocno teraz zmieniłam, bo być może da się go gdzieś jeszcze wyszukać (śmiech).

Nie sądzisz, że takie zachowanie jest bardzo nie w porządku? Clickbaity clickbaitami, w końcu media też się muszą jakoś trzymać, ale to już jest naginanie faktów. 

Najwyżej się nie podpiszę, jak chociażby pod tą rozmową (śmiech). Walczyłam z tym długo, podczas pracy na etacie zawsze z tyłu głowy miałam to, że nieco oszukuję ludzi. Kilka razy przez to nie spałam, wiesz - wieczorem przychodzą do głowy koszmary. Kiedy jednak zaczęłam być bezpośrednio odpowiedzialna za wyniki redakcji, a pensja stała się zależna od kliknięć, musiałam zmienić podejście. Znajdź mi uczciwego mechanika, to dam Ci 200 zł. To praca, jak każda inna.

Jednak dziennikarze są określani mianem "czwartej władzy". Zobowiązuje ich to do tego, by informować ludzi. Wiadomo, jest wiele redakcji, które trzymają się z dala od poważnych rzeczy i przykładowo serwują jakieś zabawne ciekawostki, ale dalej to wszystko trzyma się prawdy.

Spotkałam się z masą negatywnych komentarzy w moją stronę, ale im więcej hejtu, tym więcej kliknięć. To postawa do wyuczenia. Poza tym, to też nie jest tak, że każdy mój tekst ma w sobie coś dodatkowego ode mnie. Mówimy o niektórych przypadkach, a nie o całej pracy. Prawda jest też taka, że o czym dziś napiszę, to jutro zapomnę i tak samo tyczy się to czytelników. 

Zdarzyły ci się sytuacje, w których rzeczywiście mogłaś sobie powiedzieć, że przesadziłaś?  W końcu widzę, że traktujesz to jako pracę i uważasz, że to jest ok. Ja się z tym nie zgadzam, ale rozmawiamy tutaj nie po to, bym wyrażał swoją opinię, lecz z twoją pomocą obnażył realia niektórych redakcji. Wracając do pytania – czy był taki moment, w którym patrzyłaś w lustro i mówiłaś do siebie "przesadziłam"?

Z tą opinią to też nie przesadzaj, bo zaraz zrobisz ze mnie Najmana podczas wywiadu z Kanałem Sportowym. Tak jak mówiłam – większość fachowców kieruje się dewizą Walaszka "U siebie rób jak u siebie, a u innego na od...". Ja to interpretuję na swój własny sposób. Co do przesady, miałam tak kilka razy, ale niestety nie potrafię sobie przypomnieć konkretnych przykładów, chociaż z drugiej strony może to i lepiej. Każdemu się zdarza gorszy dzień. Przecież z pewnością też tak masz, że nawet trzymając się tego niepisanego dziennikarskiego kodeksu, walniesz od czasu do czasu jakiegoś babola i jest ci wstyd.

hongkong-2654531_1280.jpg

Tak, ale właśnie przez te zasady, którymi gdzieś tam mnie męczono na studiach, mogę spać spokojnie. Popełniam błąd, za który ja odpowiadam, a nie gram na emocjach innych. 

A czy to coś złego, że pisząc o zabójstwie nazwę to masakrą i osobę, która się tego dopuściła, potworem? Myślę, że to dobre rozwiązanie. Skoro już tak trzymamy się przedstawiania faktów przez dziennikarzy, to dlaczego pisze się, że morderca zabił ofiarę z wyjątkowym okrucieństwem, a nie wymienia się, jak oddzielał skórę od mięsa, jak ćwiartował...

Wystarczy, zrozumiałem. Z tym akurat nie mogę się zgodzić, ponieważ wielokrotnie czytałem artykuły, w których takie drastyczne fakty były wymieniane. Skoro kwestie takiego pisania o tragediach masz w głowie rozgrzeszone, to czym tłumaczysz sobie takie sytuacje, jak ta z taksówkarzem, którą wcześniej wymieniłaś?

Polacy chcą być głupi, więc na głupie treści lecą. Ja im je tylko podaję. Robię to w taki sposób, by mieli z tego ubaw. Sam powiedz, czy wolałbyś przeczytać o naćpanym taksówkarzu rozwożącym narkotyki, czy o kierowcy, który wpadł z dwoma gramami amfetaminy. Przecież to w żaden sposób nie wpłynie na twój dzień. Przeczytasz, może komuś opowiesz, potem naprawdę zupełnie nie będziesz tego pamiętać.

Wolałbym czytać prawdę. Ma to też dalsze konsekwencje, w końcu inne media mogą bazować na twoim artykule, a wtedy pojawia się coś na kształt łańcuszka głupich.

To już nie moja sprawa, wtedy mogą obwiniać swój badziewny research. Obowiązkiem każdego dziennikarza jest znalezienie matczynego źródła, a ci, którzy to bezmyślnie powielają, dostaną w ten sposób nauczkę. W sumie wcześniej tak nie myślałam, właśnie dodałeś mi kolejny pozytyw mojego działania.

Co do researchu, to odrobiłem lekcje i dokładnie sprawdziłem twoje teksty z ostatnich lat. Znalazłem kilka newsów, w których byłaś już naprawdę blisko tej granicy przyzwoitości, jeśli jej nie przekroczyłaś. Nie chodzi tylko o pisanie. Widziałem też, że wielokrotnie znajdywałaś zdjęcia ofiar i wrzucałaś je, oczywiście zablurowane, do tekstu. Czy to według ciebie jest fair?

W brukowcach to powszechna praktyka, podobnie jest zresztą w przypadku portali opierających się na szybkości wrzucenia newsa. Jeśli nie wrzucę czegoś pierwsza, to muszę znaleźć dodatek, który mnie obroni. Ogromnie ubolewałam nad zlikwidowaniem Naszej Klasy, autentycznie miałam w domu małą żałobę. Podczas, gdy przodujące obecnie media społecznościowe dwoiły się i troiły, by ukryć tożsamości osób biorących udział w zdarzeniu, na Naszej Klasie miałam wszystko podane na talerzu. Wiadomo, to też musiałam dokładniej sprawdzić. Nie wiem, czy pamiętasz, ale była taka głośna sprawa o wrzuceniu archiwalnego zdjęcia Wojtka Sokoła, jako "Adama O.", który chciał zabić księdza. Podobnych wpadek mogłabym tu jeszcze kilka wymienić, ale szczęśliwie takie mnie omijały. Chyba, że o czymś nie wiem (śmiech). 

W takim razie gdzie jest ta granica przyzwoitości?

Ta granica jest ruchoma. Wszystko zależy od tego, co się wydarzy. Raczej rzadko powtarzają się jakieś ekstremalne sytuację i to kropka w kropkę. Myślę, że o ile wcześniej działałam z fantazją, tak teraz jest to dokładna kalkulacja, co się opłaca, a co nie. Wątpię, że doczekam się nabicia na pal i spalenia na stosie, choć rozumiem, że w branży raczej mało kolegów i koleżanek po fachu wyciąga do mnie dłoń. Za to na co dzień jest zupełnie inaczej i to mi w zupełności wystarcza. Granicę każdy może traktować indywidualnie, ja jej nie szukam. Coś, co dla ciebie jest przesadą, dla mnie może być i tak zmarnowanym potencjałem, bo a nóż mogłam tu coś podkręcić. Wyczekuję dziesięciu przykazań redaktora, w których jednym z nich będzie wyznaczona granica, kiedy tekst nie może zostać opublikowany. Na ten moment takiej zasady nie ma, także nie potrafię odpowiedzieć na twoje pytanie.

A planujesz z tym skończyć? Myślę, że każdy ma jakieś ambicje. Czy twoje kończą się na ciepłej posadce i pisaniu rodem z brukowców? Wbrew pozorom wiem, że właśnie te brukowce naprawdę bardzo mocno trzymają się faktów i sprawdzają je z precyzją zegarmistrzów. W końcu piszą agresywnie i prowokacyjnie, więc muszą uważać na to, by robić to zgodnie z prawdą. W przeciwnym razie zatonęliby w procesach. Brzmisz, jakby ciebie to nie dotyczyło.

Owszem, ta kwestia mnie dotyczy i także nie stworzyłabym czegoś zupełnie zmyślonego lub zagrażającego mojej nieskalanej dotychczas kartotece. Kilka razy mierzyłam się z groźbami, lecz wtedy usuwałam, poprawiałam, przepraszałam i wszelkie t akie sprawy rozwiązywały się polubownie. Nie wiem, co przyniesie jutro. Jestem w miejscu, które jest dla mnie dobre. Myślę, że pokusiłabym się o lepsze stanowisko w przyszłości, jednak nie jest to dla mnie jakiś wyjątkowy priorytet. Mam etat, mam spokój, mam i czas wolny, co w obecnych czasach nie jest takie oczywiste, stać mnie na waciki, więc nie mam co narzekać (śmiech). 

Kończąc, poproszę cię o małą przysługę. Może nie wytłumacz, ale wyjaśnij, czego czytelnicy powinni się obawiać i na co zwracać uwagę, by nie łapać się na takie rzeczy, o których rozmawialiśmy.

To wcale nie taka mała przysługa, skoro mam wyjawić sekrety, dzięki którym się utrzymuję (śmiech). Mogę uchylić rąbka tajemnicy, lecz będzie to raczej powszechna wiedza. Kiedy ktoś należy do ciekawskich, szczególnie w kwestii lokalnej, to lepiej odpuścić sobie media miejskie, bo one ograniczają się do danego okręgu, a przecież ich dziennikarze mają podobne pensje, co ci działający na skalę ogólnopolską. Muszą więc wyciągać wszystko, co tylko się da, by zapełnić portal i utrzymać kliknięcia. Polecam portale policyjne, w aktualnościach dowiecie się wszystkiego. Nie każda makabra jest też makabrą, a nie każde wyjątkowe zwycięstwo rzeczywiście oznacza ogromny sukces. Więcej grzechów nie pamiętam i nie za wszystkie żałuję.

To teraz dwa słowa od redakcji. Zwracajmy uwagę na źródło newsa, wyszukujmy interesującego nas hasła w sieci np. po tytule. Zobaczycie coś, co wyda wam się podejrzane, sprawdźcie na innych portalach. Clickbaity służą po to, by się nimi bawić. Niejednokrotnie denerwowaliśmy was takimi tekstami, jak w przypadku tego tekstu, ale w treści obracaliśmy to w żart, a wy się na nas raczej nie gniewaliście (jeśli gniewaliście, to przepraszamy)! W dobie wszechdostępności łatwo się nadziać na fałszywe zagrywki. My gwarantujemy wam czystą grę, oczywiście czasem rzucimy "podkręconą piłkę", lecz do wybronienia. Przesyłamy uściski!


Dodał(a): CKM.PL Sobota 26.08.2023