Rwanie kulturalne

Eksperci od wszystkiego uczą w CKM jak „kurtularnie” podrywać dziewczyny. To prawda, przymiotnik „kulturalny” jest jednym z trudniejszych wyrazów w języku polskim, ale w końcu wypadałoby się go nauczyć. Eksperci od wszystkiego z ekipy Make Life Harder już to słówko przyswoili – więc teraz uczą jak kurtularnie podrywać dziewczyny...
Make Life Harder blog
Panowie, mamy dla was złą wiadomość. Przelała się fala hipsterstwa i czasy, kiedy można było wyrwać dziewczynę na gołą, opaloną klatę albo wyregulowane brwi, niestety dobiegły końca. Dziś w dobrym tonie jest chodzić do kina, bawić się na koncertach kapeli indiefolkowych i przynajmniej raz do roku wypowiadać zdania podwójnie złożone na temat jakiejś książki. Słowem, dziewczyny zaczęły lubić kulturalnych kolesi. O ile dla zarośniętych, pryszczatych gnomów interesujących się sztuką jest to radosna nowina, o tyle dla prawdziwych samców alfa, w tym wielu czytelników CKM, to tragedia na miarę zeszłorocznego wzrostu cen samoopalaczy. Ale nie ma co rozpaczać, tylko trzeba wziąć się do roboty! Dlatego podczas gdy w innych pismach znajdziecie rady, jak zrobić sześciopak w weekend albo jak bezboleśnie wydepilować poślady – to w CKM wrzucamy wam poradnik o tym, jak odnaleźć się w skomplikowanym świecie kultury i sztuki.

1. Książka
Najnowsze badania wskazują, że przeciętny Polak książkę w ręce trzymał dwa razy w życiu: raz kucharską, a raz przez przypadek instrukcję do 40-calowej plazmy Samsunga. Nie zmienia to faktu, że wszyscy lubimy posnobować się w mgiełce intelektualizmu i otaczać się ludźmi, którzy czytają częściej niż raz na 25 lat. Współczesne laski nie są wyjątkiem i każda rezolutna Kaśka chętnie pochwali się przed koleżankami z pracy, że koleś, który regularnie zrywa jej gwint na tylnej kanapie swojej służbowej yariski, od czasu do czasu lubi zabłądzić między kartkami. I tu od razu zła wiadomość, nie tylko dla czytelników CKM: Czasy, kiedy mogłeś komuś zaimponować opowieściami o tym, jak kiedyś w niecały rok połknąłeś „Dzieci z Bullerbyn”, dawno minęły. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że czytanie książek może u niektórych wywołać nieodwracalne zmiany w mózgu, dlatego w trosce o twoje zdrowie proponujemy bezpieczną technikę, zwaną „nieoczekiwanym Marquezem”. Polega ona na tym, że dziewczyna mówi, na przykład: Wiesz, zastanawiam się czy nie adoptować psa ze schroniska... A ty wtedy: A lubisz Marqueza? A ona: Czy ja lubię Marqueza??? I ty wtedy: „Jose Arcadio Buendia nie wierzył w owym czasie w uczciwość Cyganów, toteż wymienił swego muła i stadko kóz na tamte dwie namagnetyzowane sztabki”. Ona: Co? A ty: „Sto lat samotności”, strona pierwsza. Realizm magiczny, literatura, człowiek, kosmos. 

Musisz jednak pamiętać, że dłuższa rozmowa o literaturze mogłaby zwiększyć ciśnienie śródczaszkowe w twoim mózgu i doprowadzić do wylewu, dlatego po takiej zagrywce możesz złapać drugi oddech i opowiedzieć jej o tuningu swojego opla albo o nieprawdopodobnym otwarciu sezonu przez Piast Gliwice. Jeśli zauważysz, że laska przestaje cię słuchać i zaczyna sprawdzać w telefonie rozkład jazdy autobusów na chatę, możesz ją zaatakować z tzw. intelektualnego biodra i pochwalić się umiejętnością wymawiania nazwiska Michela Houellebecq’a. Dopuszczalne formy: „Łelebek”, „Łelbek”, „Kulebiak”, „A licky boom boom down”. Odwożąc ją na chatę, mimochodem prosisz, aby wyjęła ci coś ze schowka (gdzie zawczasu włożyłeś „Proces” Kafki) i zapładniasz ją tej samej nocy na klatce schodowej.

2. Kino 
Przeciętnemu facetowi kino kojarzy się przede wszystkim z sagą „Szybcy i wściekli”, filmami ze Stathamem, ewentualnie z nachosami z podwójnym sosem serowym. I to są oczywiście bardzo fajne skojarzenia, ale mogłeś zauważyć, że jak na pierwszą randkę zapraszasz laskę na kolejną część „Transformersów”, to okazuje się, że nagle boli ją głowa i po chwili prosi cię, żebyś może jednak odwiózł ją do domu. I ostatecznie wieczór znów spędzasz, waląc konia do teledysków na Vivie. Obecnie, aby zwrócić na siebie uwagę dziewczyny, musisz ją zabrać na jakiś ambitny film, najlepiej do małego, studyjnego kina pachnącego starymi kocami i niepraną koszulką do biegania. Pamiętaj, że ambitne kino to takie, w którym: 1) niekoniecznie występuje Vin Diesel, 2) auta bardzo rzadko przekształcają się w roboty, i 3) film z reguły nie zaczyna się od słów, „Paco, get down! Deceptikony chcą przejąć kontrolę nad Ziemią”. Dodatkowo w ambitnym kinie mogą cię zdziwić ujęcia dłuższe niż trzy sekundy, brak ścieżki dźwiękowej skomponowanej przy pomocy sokowirówki, a także to, że bohaterowie mają inne zmartwienia niż kompulsywne ruchanie się, ratowanie świata i chodzenie na siłownię. Filmem, którym na pewno zaimponujesz dziewczynie na pierwszej randce, będzie coś z austriackiego kina moralnego niepokoju. I tutaj, jako normalny mężczyzna, możesz nie wiedzieć kilku rzeczy. Po pierwsze: na filmy typu „Biała wstążka” Michaela Haneke nie przychodzisz do kina z bigpackiem grubo krojonych Cranchipsów barbecue i dwoma Leszkami. Po drugie: nie jest najlepszym najlepszym pomysłem, aby w trakcie rozdzierającej serce sceny śmierci głównego bohatera wkładać jej język w ucho. Po trzecie: po filmie staraj się nie używać sformułowań typu „w chuj dobre”, „mózg rozjebany” czy „o ja pierdolę, w tej ostatniej scenie to ja myślałem, że się normalnie zesram”. Bardziej wskazane są określenia typu „nietuzinkowy”, „interesujący mariaż klasyki z postmodernizmem”, „ponowocześność”, „Zygmunt Bauman”. Dzięki tym trikom nie tylko wyrobisz sobie opinię drugiej Torbickiej, ale przy okazji odzyskasz szacunek swoich starych
po tym, jak na fali fascynacji „Szybkimi i wściekłymi” zajeździłeś skrzynię biegów w ich nowiutkim matizie.

3. Koncert 
Jak wielkim byś nie był ignorantem, na pewno masz jakieś doświadczenie koncertowe i pewnie nieraz na juwenaliach skakałeś bez koszulki do „Baranka” Kultu albo z trudemmlh1.jpg powstrzymywałeś łzy przy balladach Comy. Niestety koncert koncertowi nierówny i kiedy ona na słowo „koncert” wyobraża sobie nastrojowy występ Sade w filharmonii połączony z kolacją przy świecach i długich rozmowach o głębokim brzmieniu smooth soulu to myślisz o tym, jak zabawne by było, gdybyś wepchnął Martę w pogo pod sceną na koncercie Acid Drinkers. Także widzisz, sytuacja nie jest taka prosta i wymaga głębszej analizy. Najskuteczniejszą opcją jest zawsze zaprosić laskę na koncert Leszka Możdżera. Możdżer jest dla jazzu tym, czym Wojtek Mazolewski jest dla jazzu, czyli niby to jazz, ale jeszcze nikt od tego nie umarł. Zapraszając dziewczynę na taki koncert, wysyłasz jej subtelny sygnał, że owszem, jestem kulturalny jak Marek Sierocki, ale jednocześnie wiem, co to luz i jak się najebię, to potrafię podnieść wiadro wody chujem. Jeszcze przed koncertem możesz zaimponować dziewczynie, opowiadając jej o tym, że regularnie bywasz w klubach jazzowych i na dowód swojego obycia wskazać jej, gdzie znajdują się kible. Na samym koncercie zachowujemy się tak, jak byśmy byli w nowo poznanym towarzystwie, czyli swobodnie i na luzie, ale niekoniecznie bekamy ludziom w twarz, prosząc, żeby zgadli, co jedliśmy na śniadanie. Po koncercie mówimy, że bardzo nam się podobało i używamy takich zwrotów jak „Ciekawa interpretacja standardów jazzowych”, „Trochę brakowało saksofonu”, „Wydaje mi się, że można było usłyszeć wpływy wczesnego Herbiego Hancocka i długich palców Leszka Możdżera. Krótkimi by tego nie zagrał”.

4. Teatr
W życiu próbowałeś różnych rzeczy, od gałki muszkatałowej, przez eksperymenty z mefedronem i apapem zapijanym absyntem. Ale prawda jest taka, że dopóki nie pójdziesz do teatru na nowego Warlikowskiego, to gówno wiesz o życiu. Teatr to niebezpieczna gra, w której ryzykujesz swoim zdrowiem psychicznym, ale jest to zarazem najwyższy stopień intelektualnego snobizmu, dlatego nie dziwi, że na dźwięk takich słów jak „didaskalia” czy „antrakt” każda współczesna dziewczyna czuje przyjemne mrowienie w okolicach krocza. Na początek musisz wiedzieć, że teatr to jest ten wielki budynek w centrum miasta, w którym byłeś dwa razy w życiu: raz na „Świteziance” w podstawówce i drugi raz w liceum na sikaniu. W trakcie przedstawienia pamiętaj, że aktorzy na scenie to żywi ludzie i twoje dzwonienie do matki z prośbą o to, żeby po drodze z pracy kupiła ci pringelsy i fantę na wieczór – może być nie na miejscu. Nie przejmuj się za to, że nie będziesz nadążał za fabułą, bo w teatrze nikt nic nie kuma i o to właśnie chodzi. Siedząc później z dziewczyną w kawiarni nad latte z cynamonem, subtelnie przemycaj w rozmowie swoje bogate mike.jpgteatralne doświadczenie. Przykładowy dialog. Ona mówi: Ci syryjscy uchodźcy, straszna tragedia, jestem głęboko rozczarowana postawą Unii Europejskiej. Na co ty: Dokładnie. A w ogóle policzyłem sobie, że to była moja piąta sztuka Warlikowskiego. Na co ona: Ale że co? Na co ty: Warlikowski, Demirski, Strzępka. Awangarda polskiej sceny. Ja po prostu bardzo często chodzę do teatru. Na co ona: Ale czemu o tym mówisz? Na co ty: Tak mi się jakoś skojarzyło. Także, panowie, do roboty i widzimy się w bibliotece! 

Materiał pochodzi z magazynu CKM 12/2015 - a w nowym numerze polecamy

Dodał(a): tekst Make Life Harder Piątek 19.02.2016