Monsterchopper

Panowie Teutul, producenci najseksowniejszych motocykli na ziemi i gospodarze programu "Amerykański Chopper". Zaprosili nas do swojego warsztatu.

motocykle

Są propozycje, których nie wolno odrzucać. Pojąłem to, gdy zadzwonił telefon i miły, kobiecy głos poinformował mnie, że za kilka dni lecę do Nowego Jorku. Mam się bawić w najlepszych klubach i jeść w najlepszych knajpach, w których czasem brakuje stolika dla Roberta De Niro. A do tego poznać rodzinę Teutulów z firmy Orange County Choppers — konstruktorów motocykli, gwiazdy emitowanego w telewizji Discovery programu „Amerykański chopper”. Wielu marzy, by Teutulowie poświęcili im choćby kwadrans, bo ich czas jest równie cenny, co maszyny, które budują. A dla mnie będą mieli aż godzinę.


THE CITY NEVER SLEEPS
Z lotniska JFK w Nowym Jorku odbiera mnie wielka, biała limuzyna z portorykańskim szoferem w granatowym mundurze. Niczym celebrity sunę słynną Piątą Aleją. Samochód staje przed hotelem Gansevoort w najmodniejszej dziś dzielnicy NY — Meatpacking. Kiedyś były tu rzeźnie i magazyny mięsa, teraz są najbardziej oblegane kluby i knajpy stolicy światowego snobizmu. Mam mało czasu, by rozkoszować się dizajnerskimi wnętrzami hotelu i barem na dachu z widokiem na miasto. Ten sam szofer odwozi mnie i uroczą blondynkę Elaine Hall z Discovery na kolację do modnej restauracji Les Halles przy Park Avenue. Prowadzący ten biznes kucharz Anthony Bourdain zje z nami. To zaszczyt — Anthony jest bardzo zajętym człowiekiem. Większość czasu spędza, poszukując po świecie ciekawych potraw albo brylując w towarzystwie gwiazd ekranu. Wsuwając soczystego steka grubości książki telefonicznej, dostrzegam kilka stolików dalej Natalie Portman. Jakiś gach bezczelnie gładzi ją po policzku. Mam ochotę mu przyłożyć, ale nie wypada porzucać Mr. Bourdaina, zwłaszcza że sypie świetnymi historiami o gwiazdach, które bywają u niego częściej niż w butikach Marca Jacobsa przy Piątej Alei.


DALEKO OD SZOSY
Co ten snobistyczny świat ma wspólnego z rodziną Teutulów? Właściwie nic. Oni nie mieszkają ani na Manhattanie, ani nawet na Brooklynie, ale we wsi Montgomery w stanie Nowy Jork. Jeśli są głodni, idą do McDonald’sa, jeśli chcą się rozerwać, oglądają mecz w telewizji. A jak chcą się wyżyć, majstrują motocykle w swoim warsztacie. Montgomery to senna dziura półtorej godziny jazdy nudną autostradą I—84 z Nowego Jorku. Warsztat Teutulów stoi na kompletnym zadupiu. Wiedzie doń boczna, ślepa uliczka Factory Street. Podjeżdżamy pod halę fabryczną wielkości osiedlowego sklepu, na parkingu tłoczą się pikapy Chevroleta i Forda. Przy wejściu, na honorowym miejscu, stoi srebrny Mercedes SL 55AMG. O tym, że w tym niepozornym budynku mieści się firma Orange County Choppers, informuje jedynie logo firmy z polerowanej stali oraz kilkunastu fanów czekających przed wejściem na swoich idoli. Ja też czekam. Gwiazdorzy są zajęci.


NARODZINY GWIAZDY
Teutulowie zostali gwiazdami przez pomyłkę. Do błędu przyznaje się Craig Piligian, producent zatrudniony przez Discovery do stworzenia programu o motocyklach. Pomysł był prosty: fachowiec wyszukuje na szrocie rupiecia i przywraca mu blask. Piligian, twórca reality show „Wyprawa Robinson”, znalazł odpowiedniego, jak sądził, fachowca. Dopiero tuż przed rozpoczęciem zdjęć oblał go zimny pot. „Dotarło do mnie, że on jest świetnym mechanikiem, ale nigdy nie zbudował motocykla od zera!”— wspomina z przerażeniem. Wtedy Piligian odnalazł telefon rodziny motocyklowych maniaków spod Nowego Jorku. Odebrał Paul Teutul senior. Był zainteresowany. Dwa dni potem do warsztatu Orange County Choppers z hukiem wprowadziła się ekipa TV. Był wrzesień 2002 roku. Zanim serial pojawił się w Discovery, Teutulowie zdążyli jeszcze wywrócić do góry nogami jego koncepcję. Nie będą restaurować starych motocykli, lecz budować nowe! W końcu tym zajmowała się ich firma — Orange County Choppers.


DO DNA I NA DNO
Ćwierć wieku temu nikt nie dałby za Paula seniora złamanego centa. Był alkoholikiem i ćpunem, który pozwolił, by nałóg zniszczył mu małżeństwo. Pamiątką po tym związku jest czwórka dzieci — trzej synowie i córka. Dzisiaj dwóch — Paulie i Mikey — pracuje z nim w Orange County Choppers, trzeci — Danny — kieruje zakładami metalowymi, starym biznesem ojca. Córka Kristin uczy się w szkole pielęgniarskiej. Paul w życiu imał się rozmaitych prac— pływał z zaopatrzeniem dla żołnierzy w Wietnamie, pracował jako stolarz, budowlaniec i spawacz. Jako człowiek odrodził się w połowie lat 80. Po odwyku alkoholowym i narkotykowym wrócił do pracy, został szefem zakładu spawalniczego i zaczął przyzwoicie zarabiać. W 1997 roku zbudował swój pierwszy motocykl. Dwa lata później powstało Orange County Choppers — firma założona wspólnie z synem Paulie, domorosłym dizajnerem świeżo po odwyku narkotykowym. Wspólnie zaczęli budować motocykle, pojawili się pierwsi klienci. Właśnie wtedy przyszła oferta z Discovery.


AMERYKAŃSKI WĄSACZ
Teutul senior, posiadacz najbardziej idiotycznych wąsów w historii TV, nie wygląda jak gwiazda ekranu. Drzwi do pokoju, w którym na niego czekam, otwiera kopniakiem. Na powitanie rzuca chłodne: „Co tu się, kurwa, dzieje?”. Potem ląduje na skórzanym fotelu i pakuje na stół ciężkie buciory, rozmiar 12. Nosi wytarte dżinsy oraz prany tysiąc razy podkoszulek eksponujący bicepsy wielkie jak świński udziec. Na podeszwach widać resztki błota i psiego gówna. Po chwili pojawiają się dwaj synowie — Paulie i Mikey, też bez marynarek. Możemy zaczynać. „Skąd jesteś?” — senior mierzy mnie badawczym spojrzeniem. „Z Polski”— mówię niepewnie. Jego twarz rozjaśnia uśmiech. „Świetnie! Kupiłem niedawno starego Triumpha od polskiego biznesmena z Kalifornii. Fajny gość. Mówi z takim akcentem jak ty”. Chyba przełamaliśmy lody. Nie wyrzucił mnie, co mu się zdarza, jeśli nie jest w humorze.


CZUŁE SŁÓWKA

„Amerykański chopper” miał być programem o motocyklach. Ale choppery zostały przysłonięte przez gigantycznego głównych bohaterów — Paulów seniora i juniora. Ojciec beszta syna właściwie bez przerwy, zarzucając mu na przemian lenistwo, niechlujstwo i bałaganiarstwo. Ich kłótnie stały się znakiem rozpoznawczym programu. Odcinek pilotowy wyemitowano w USA we wrześniu 2002 roku. To był hit. Jednak nie wszystkim się podobał. Teutul senior wpadł w szał. Zadzwonił do telewizji z pianą na ustach i zwymyślał wszystkich. Uważał, że przedstawiono go jako idiotę, który wyżywa się na synu. Uspokoił się trochę, gdy dzień po emisji pierwszego odcinka został zawalony listami od fanów i zamówieniami od napalonych klientów. Dziś ze spokojem może patrzeć w przyszłość. Jego firma ma kilkadziesiąt milionów dolarów przychodu rocznie. Nieźle jak na 57—letniego spawacza po podstawówce i odwyku.


OD ZERA DO MILIONERA

Dzięki sukcesowi programu mała firma Teutulów zmieniła się w poważne przedsiębiorstwo. Zarabiają krocie, a ich program oglądają widzowie w stu sześćdziesięciu krajach. OCC jest też zaliczane do dziesiątki najlepszych producentów chopperów na świecie. „Gdy zaczynaliśmy, mieliśmy tylko spawarkę i szlifierkę — wspomina Paul senior, prężąc się w fotelu. — Teraz motocykle robimy właściwie w całości sami, nie czekamy na dostawę podzespołów”. Na wyprodukowanie jednego potrzebują przeciętnie kilku tygodni, choć stary Teutul twierdzi, że daliby radę skrócić to do kilku dni. W 1999 roku firma zatrudniała trzech ludzi, dzisiaj siedemdziesięciu. Tylko część zajmuje się produkcją, reszta obsługuje sklepy dostarczające fanom produkty z logo OCC— od koszulek po wodę kolońską, miętówki i napoje energetyzujące. Rocznie firma produkuje zaledwie około stu motocykli. Chopper od Teutulów to ekskluzywna zabawka. „Czterdzieści tysięcy dolarów” — odpowiada senior pytany o cenę najtańszego motocykla. Górnej granicy cenowej nie ma. „Robiliśmy ostatnio motor dla pewnego szejka z Kataru. Chciał coś specjalnego, by pasowało do jego Mercedesa SLR” — tłumaczy Paulie.


OCZKO W GŁOWIE
Godzina minęła. Teutulowie zaczynają nerwowo się wiercić— robota czeka. „Chodź” — nakazuje władczym tonem Teutul senior i prowadzi mnie do hali montażowej, gdzie stoją choppery w różnym stadium produkcji. Przy kilku uwijają się mechanicy. Pracują w skupieniu jak robotnicy w chińskich fabrykach. Na honorowym miejscu stoi oczko w głowie Paula seniora — stary Triumph, ten, który kupił od Polaka z Kalifornii. „Piękny” — zachwyca się swoją najnowszą zabawką. „Wszystko oryginalne — silnik, skrzynia, bak” — wylicza. Robi mi krótki wykład o wyższości starych, angielskich motorów nad nowymi japońskimi. Potem ulatnia się po angielsku, rzucając na pożegnanie: „Idę się odlać”. Pora się zbierać.


Dodał(a): Andrzej Chojnowski Czwartek 01.09.2011