Moto
Czwartek 10.05.2012, Michał Jośko
Carminator
Nie będę ukrywał – mam duszę czołgisty. W moim iPodzie jest specjalny katalog, w którym zgromadziłem nagrania chrzęstu gąsienic 179 typów czołgów oraz huku wystrzałów 73 rodzajów haubic samobieżnych. Nie ma piękniejszej muzyki, może z wyjątkiem motywu przewodniego z „Czterech pancernych i psa”.
Kiedy dowiedziałem się, że będę miał okazję pobawić się pierwszym w Polsce monster truckiem, poczułem intensywne pulsowanie żyłki pancerniaka (nie chcielibyśmy wiedzieć, gdzie się znajduje). Niezwłocznie podłączyłem iPoda do największych głośników w domu i puściłem swoje ulubione dźwięki. Poczułem się tak, jakbym wylądował w środku bitwy pod Kurskiem. Rano wiedziałem, że jestem w odpowiednim nastroju, aby dosiąść największego samochodu w kraju i oddać się niszczycielskiej pasji.
BOCIANIE GNIAZDO
- Mam dla ciebie trzy samochody: BMW 7, Škodę Favorit i
Daewoo Espero – słowa redakcyjnego producenta zabrzmiały jak zgrzyt gniecionej
blachy. Jawohl! Ich liebe takie klimaty! Chętnie zgniotę te samochodziki swoim 5–tonowym monsterem. A monster to nie byle jaki – powstał na bazie farmerskiego przeboju
Forda, czyli pikapa model F–150 oraz ciężarówki Ifa. Pojazd został doposażony
częściami wielkogabarytowych pojazdów Scanii, Renault oraz bagiennego wołu
roboczego z Ukrainy o nazwie Kirowiec. Ekipa mechaników składała wszystko razem
do kupy przez 7 miesięcy, pracując 12 godzin dziennie przez 7 dni w tygodniu.
Efekt? Poraża i przeraża! – To maleństwo ma 3,5m wzrostu i 6m długości – mówi Marcin Rybarczyk, właściciel
monster trucka.
Niewiarygodne, ale dach tego pikapa sięga pierwszego piętra. Żeby się dostać do
kabiny, trzeba niemal alpinistycznych umiejętności. Więc po kolei – najpierw należy
podskoczyć, żeby dosięgnąć uchwytu
pomagającego dostać się do kokpitu. Gdy już go trzymasz, musisz nogą zaprzeć
się na bieżniku opony o wysokości normalnego faceta. I na koniec jeszcze
podciągasz się na jednej ręce na wysokość ponad 2 metrów. W takich
momentach cieszysz się, że nie nosisz opiętej mini i wysokich szpilek. Byłoby
też dobrze, gdybyś nie cierpiał na lęk wysokości. Kabina mocno pracuje i
odchyla się przy najmniejszym ruchu ciała – sztorm na wysokości 3 metrów to nic
przyjemnego. Ba! Najmniejszy kamyk wywołuje lęk, że za chwilę cała konstrukcja runie z hukiem,
a ty zginiesz przygnieciony tonami metalu. Ale tak po prostu musi być – mamy do
czynienia z ekstremalnym rozwiązaniem, w którym rama ciężarówki jest połączona wahadłowo z ramą pikapa. Zawieszenie
zaś ma skok... 150 cm!
Dzięki temu wjedziesz tam, gdzie nawet pancerniak by się zawahał.
NIEZŁY WAŁ
W maszynowni znajdziesz diesla enerdowskiej firmy IFA.
Żłopie, jakby nigdy nie było kryzysu – 50 litrów ropy na setkę. 120 KM to nie to samo co
1500 w Leopardzie 2, ale na wojnę mimo wszystko czymś takim nie pojedziemy. Najważniejsze,
żeby jednostka napędowa była niezawodna i równomiernie ciągnęła od samego dołu.
Do dyspozycji masz 5 biegów szosowych i tyle samo terenowych, 1 wsteczny i skomplikowany
układ pneumatycznego blokowania mostów. To właśnie on zapewnia, że niezależnie od
warunków każde z kół wżera się w podłoże z zawziętością bulteriera, któremu do
tyłka włożono chili. Podobnie agresywny jest hamulec, który musisz obsługiwać z
dużym wyczuciem – wciskasz go o milimetr za mocno i cała kabina z nagłym
szarpnięciem nurkuje w przód. No, ale nie przyjechałem tu, aby bawić się hamulcem! Wręcz przeciwnie – chcę poszaleć w
terenie. Na początek wał ziemny o wysokości 8 metrów. Tu był jakiś
wał?! Rów z wodą. Betka! Monster truck potrafi brodzić w korycie rzeki o głębokości niemal 3 m! W kabinie jest wtedy mały potop,
ale mały potop nie jest w stanie zatrzymać pojazdu. Szczerze? Nic nie jest w
stanie go zatrzymać. Na jego widok szoferzy Jeepów, Hummerów i Landcruiserów
dochodzą do wniosku, że nadal grają w lidze podwórkowej. Może są szybsi w swych
samochoach (prędkość rejsowa monstera to 50 km/h), ale praktycznie
niezauważalni.
TRUPY TRZY
Nieprzyzwoite zabawy terenowe nad Wisłą są delikatną grą
wstępną przed pancerniackim numerem życia, czyli spłaszczeniem kilku
samochodów. Monster ma ich już na koncie około setki, czas poprawić tę statystykę. Pojazd wyposażony został
w koła pochodzące z Kirowca, czyli ukraińskiego pojazdu bagienno–transportowego.
Każde z nich waży ponad 300
kg i mierzy 170 cm wysokości. To w zupełności wystarcza,
aby żadna osobówka w pobliżu nie czuła się bezpiecznie. Po prostu wbijasz
terenową jedynkę, zagryzasz zęby, pedał gazu wciskasz w podłogę i z impetem
prujesz w stronę przeszkody. Momentami kabina odchyla się o kilkadziesiąt
stopni od pionu, czasem czujesz, że oba prawe albo lewe koła są w powietrzu,
ale nie możesz się zatrzymywać. Interesuje cię wyłącznie akcelerator, o hamulcu
zapominasz, bo to najprostsza droga do wywrotki. Podstawą sukcesu są częste
kontry wielgachną kierownicą, konieczne, by nie wylądować w pozycji „na
żuczka”. Bo rozjeżdżane samochody lubią uciekać spod kół (efekt: wywrotka) i klinować
się pod nim (efekt: unieruchomienie pojazdu). Z trzech aut, które zostały
rzucone mi na żer, najbardziej stawia się Daewoo. Z tym większą pasją próbuję
go rozjechać. Akcji towarzyszą odgłosy, jakichnie wymyśliliby nawet dźwiękowcy hollywoodzkich
filmów science fiction – ryk wielkiego diesla łączy się ze zgrzytem giętej blachy, trzaskiem szkła i plastiku oraz
mikroeksplozjami zbiorników z płynami eksploatacyjnymi. Po prostu – kosmos! I
chyba nie muszę mówić, jak spędziłem następną noc. Tak jest, właśnie tak. Tylko
że tym razem było dużo głośniej.