Lifestyle

Środa 03.01.2024, CKM.PL / fot.: materiały prasowe

Przyjrzyjmy się bliżej: Barto Katt

Jak dobrze wiecie, raz na jakiś czas prezentujemy wam tutaj nieoszlifowane diamenty, prawdziwe talenty polskiej sceny hip-hopowej. W takim zestawieniu nie mogło zabraknąć jednego z najbardziej niedocenianych (patrząc na talent i możliwości) artystów, czyli Barto Katta. Raper, producent i DJ w 2023 r. wydał album, który zgodnie w redakcji określiliśmy mianem najlepszego krążka poprzedniego roku. Co cieszy, w 2024 r. otrzymamy od niego jeszcze więcej dobra.

Zrzut ekranu 2024-01-19 o 23.26.24.png
W 2023 r. światło dzienne ujrzało wiele dobrych, hip-hopowych płyt. W pierwszej kolejności można wymienić chociażby "Taxi" od Łony czy krążki Taco Hemingwaya i gwiazdy mocno pukającej do drzwi mainstreamu, czyli Aleshena. Choć płyta "Sookie" Barto Katta miała ogromną konkurencję, bez większych wyrzutów sumienia według nas zajęła pierwsze miejsce w kategorii płyty roku.


Dobrze wiemy, że wielu z was się z tym nie zgodzi, ale jesteśmy także przekonani, że niektóre głosy, szczególnie tych maksymalnie zafiksowanych w kulturze hip-hop głów, podpiszą się pod naszymi słowami. 

Mimo takiego opisu, zapewne istnieje spore grono naszych czytelników, które nie ma pojęcia, o kim piszemy. W takiej sytuacji, po pierwsze należy nadrobić ten skandaliczny uszczerbek wiedzy, a po drugie niewątpliwie wielu z was i tak słyszało polskie rapowe przeboje, do których bit tworzył właśnie Barto Katt. 

"Barto Katt to działający od wielu lat na muzycznej scenie, nagradzany i wielokrotnie nominowany raper, producent oraz DJ" - możemy przeczytać w publicznie dostępnym tzw. "bio" artysty. Według nas zabrakło jednak kilku "ozdobników", które mówiąc o takim talencie, nie powinny zostać pominięte. 



Zanim przejdziemy do lawiny komplementów, musimy zaznaczyć, że nikt nam za to nie zapłacił, piszemy to bez jakiejkolwiek konsultacji z artystą i nie przyjmowaliśmy żadnych korzyści (mamy nadzieję, że zwyczajnie po tekście ktoś się do nas uśmiechnie). Zwyczajnie redakcja CKM-u wielokrotnie pokazała swoim czytelnikom podobne "perełki", dzięki czemu dostawaliśmy w prywatnych wiadomościach dużo sympatii, tak więc kiedy tylko chcemy wrzucić trochę redakcyjnej "prywaty", to robimy to chętnie - dla was!

Sami zresztą mamy jakieś poczucie misji, by ludzie, którzy naprawdę wiele wnoszą swoim fachem (w tym wypadku muzyką), wychodzili przed szereg gości, którzy idą na łatwiznę, tworzą wszystkie przeboje na jedno kopyto i skupiają się bardziej na tym, by rozwijać swoje imię na TikToku - w końcu wystarczy chwytliwe hop-hop, by wszystkie wschodzące gwiazdy aplikacji nagrały do tego dźwięku swoje wygibasy. Tak działa świat, ale jeśli tylko pojawiają się okazję, by się temu przeciwstawić, jesteśmy pierwsi.



Choć nasza redakcja to zlepek indywidualności, w jednym wszyscy są zgodni. Gust muzyczny moglibyśmy określić nawet mianem wspólnego, ze względu na to, że wyjątkowo to, co się podoba bądź nie podoba jednemu, przechodzi na resztę. Niejedno widzieliśmy, a należymy do tego oldschoolowego grona, które mimo takich platform, jak Spotify czy Apple Music, dalej kupują płyty i wiedzą, że najlepsze wspomnienia zbiera się na koncertach. Barto Katta widzieliśmy na scenie łącznie kilkukrotnie, a bazując na zbiorowym doświadczeniu, przygotowaliśmy małą laurkę.

Koncerty Barto Katta to kolejny element hip-hopu. Swobodna atmosfera, świetny kontakt z publicznością i kawał genialnej muzyki sprawiają, że z automatu poprzeczka rapowych wydarzeń, choć w tym wypadku należy mówić bardziej o przedstawieniach, ląduje pod sufitem. Patrząc na jego twórczość, zdecydowanie każdy ma sporo do wyboru - od szybko wpadających w ucho bangerów, po eksperymentalne, niespotykane nigdzie indziej brzmienia, które udowadniają, że rap, ta powszechnie znana muzyka blokowisk, może być bliżej sztuki, niż nam się wydaje.

Zaraz zaraz, pewnie wielu z was dalej się zastanawia, dlaczego przy okazji serii "przyjrzyjmy się bliżej", często "wchodzimy w tyłek" niczego nie świadomym artystom? No właśnie cholera na tym to polega. Często stronimy od mainstreamu i to nie dlatego, że krytyka świętych stołków jest modna. Dobrych raperów, którzy udowodnili swoją twórczością, że zasługują na taką pozycję, także będziemy propsować aż do znudzenia. "Przyjrzyjmy się bliżej" ma służyć pokazywaniu naszym odbiorcom artystów, o których być może nie słyszeli, a według redakcji zdecydowanie powinni.



Tak więc, według nas, Barto Katt zasługuje na większy rozgłos i liczymy na to, że w 2024 r. rzeczywiście trafi do znacznie szerszego grona odbiorców, w końcu to ciekawy przykład artysty, który jest na scenie od lat i ze spokojną głową można powiedzieć, że stale modernizuje scenę, ale przez to nie cieszy się aż taką popularnością. Wiadomo, znacznie ciężej mają ci, którzy wyprzedzają trendy. Liczymy na to, że publika w końcu dogoni artystę.