Active

Piątek 23.03.2018, Piotr Majewski / fot. akpa

Taras Romanczuk – kim jest nowy piłkarz reprezentacji Polski?

Bez wątpienia największą kontrowersją, jeśli chodzi o powołania Adama Nawałki na mecze towarzyskie z Nigerią i Koreą Południową, było zaproszenie na zgrupowanie Tarasa Romanczuka.

akpa20170924_jagiellonia_legia__d3_4328.jpg Temat powoływania do reprezentacji Polski piłkarzy, którzy rodzimym paszportem mogą się pochwalić od niedawna, zawsze budził kontrowersje w środowisku piłkarskim. I chociaż pomocnik Jagielloni Białystok jest obywatelem Polski dopiero od 12 lutego 2018 roku, to chętnie przypinana innym zawodnikom łatka „farbowanego lisa” nijak do niego nie pasuje.

Krótko po ogłoszeniu powołań przez Adama Nawałkę odezwały się głosy, że Romanczuk w żadnym wypadku nie powinien grać w reprezentacji Polski, ponieważ jest Ukraińcem. Tego typu opinie mogą jednak wygłaszać wyłącznie ci, którzy ocenili Romanczuka jedynie na podstawie brzmienia jego imienia i nazwiska. Taras co prawda urodził się na Ukrainie (konkretnie w mieście Kowel w obwodzie Wołyńskim), ale jego dziadkowie pochodzą z Polski i zostali przymusowo przesiedleni na Ukrainę podczas drugiej wojny światowej. Taras mieszka w Polsce od kilku lat i płynnie posługuje się naszym językiem, a do uzyskania polskiego obywatelstwa nie była w jego przypadku potrzebna przyspieszona procedura. Dostał je nie dlatego, że nasza reprezentacja potrzebuje „na szybko” wzmocnień kadrowych przez nadchodzącymi Mistrzostwami Świata w Rosji, a dlatego, że przeszedł przez całą ścieżkę proceduralną. Dodatkowo zrzekł się obywatelstwa Ukrainy – tamtejsze prawo nie pozwala na posiadanie dwóch paszportów. W wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” przyznał, że na Ukrainie wielu postrzega go jako zdrajcę.

Przypadek Romanczuka jest więc zupełnie inny od tych, które znamy z przeszłości. Najgłośniejszy jest bez wątpienia przypadek Emmanuela Olisadebe, który ekspresowo stał się Polakiem, aby pomóc kierowanej przez Jerzego Engela kadrze awansować na Mistrzostwa Świata w Korei i Japonii w 2002 roku. Podobny manewr zastosowano kilka lat później z Ludoviciem Obraniakiem i Damienem Perquisem – obaj co prawda mają polskich przodków, jednak trudno nazwać ich związki z naszym krajem silnymi.