Active
Środa 13.06.2018, Izabela Popko
Dziwaczne rytuały gwiazd futbolu
Żeby pozyskać przychylność sił wyższych, są w stanie przez lata obsesyjnie powtarzać przeróżne rytuały.
Żeby odnieść dziś sukces w
futbolu potrzebna jest ogromna praca, zaangażowanie, konsekwentnie realizowany
plan i poświęcenie się wyznaczonemu celu.
W decydujących momentach piłkarze i
trenerzy często potrzebują jednak czegoś jeszcze – przekonania, że los im
sprzyja.
Za przesądnego uchodzi Adam
Nawałka, trener polskiej kadry i bohater tegorocznej kampanii marki Warka,
która przed mistrzostwami rozdaje kibicom 2 mln biało-czerwonych chust.
Tymczasem nasz selekcjoner jest po prostu bardziej przywiązany
do pewnych
procedur. Jeśli wszystko dobrze się układa, to nie chce niczego zmieniać.
Jeszcze podczas pracy w Górniku Zabrze wprowadził zasadę, że autobus z piłkarzami nie może się cofać. Jeśli więc kierowca minie miejsce parkowania, zawodnicy muszą wysiąść i pieszo pokonać drogę do punktu docelowego. Żelazna konsekwencja dotyczy też strojów. Choć do dyspozycji kadry są trzy komplety, w meczach wyjazdowych gramy cali na biało. Te biało-czerwone zarezerwowane są wyłącznie na spotkania rozgrywane w roli gospodarza. Czy to pomaga? Na pewno daje trenerowi, przed meczem, większy spokój. Ale na tle wielu innych piłkarskich rytuałów, zwyczaje naszego selekcjonera nie wyglądają na ekscentryczne.
Czosnek lekiem na klątwę
Futbolowe przesądy są stare jak ta dyscyplina sportu. Przykładem jest choćby historia Realu Madryt. Gdy w 1912 roku klub przeniósł się na nowy stadion, przez pięć lat nie był w stanie wywalczyć żadnego trofeum. Żeby przerwać tę „klątwę” władze klubu podjęły radykalne środki i… spaliły na środku murawy główkę czosnku. Najwyraźniej zadziałało, bo jeszcze w tym samym sezonie zespół wygrał Puchar Króla.
Dla piłkarzy i trenerów wszystko
może mieć znaczenie – od części garderoby, poprzez dietę, aż po wykonywanie
dokładnie tych samych czynności. Argentyński trener Carlos Bilardo, podczas MŚ
w 1986 roku, kategorycznie zakazał swoim graczom jedzenia kurczaka, który w
Ameryce Południowej jest jednym z symboli tchórzostwa. Przed pierwszym meczem
turnieju pożyczył od jednego ze swoich zawodników pastę
do zębów, a ponieważ
spotkanie było wygrane (3:1 z Koreą Południową), to piłkarz musiał
już do końca turnieju dzielić się pastą z trenerem. Argentyna zdobyła
tytuł,
a gdy na kolejnych mistrzostwa znów grała w finale, Bilardo założył ten
sam krawat. Przez cztery lata magia musiała jednak wyparować, bo tym razem
lepsi okazali się Niemcy.
Bo to zły znak zodiaku był
Ten rytuał wygląda jednak
niewinnie przy tym, co wyprawiał Raymond Domenech, trener Francuzów w latach
2004-2010. Wybierając graczy do składu kierował się horoskopem i kartami
tarota. Nie powoływał do kadry skorpionów, bo uważał,
że ludzie spod tego znaku
są kłótliwi. Niewiele lepiej traktował lwy, a akurat ten znak reprezentował
najlepszy wówczas piłkarz „Tricolores” – Thierry Henry. On zresztą
również miał swoje zwyczaje. Przed meczem zdarzało mu się zjadać pół
paczki żelkowych misiów. I zawsze zaczynał od ich głów.
Wielu trenerów i futbolistów jest też wierna pewnym elementom garderoby. Kilku znanych trenerów, w tym Polak Jerzy Engel, przypisywało magiczną moc swoim płaszczom. Niektórzy zawodnicy, m.in. Kolumbijczyk Rene Higuita i Rumun Adrian Mutu, na mecz wybierali wyłącznie niebieską bieliznę, a ten drugi dodatkowo jeszcze zakładał ją na lewą stronę.
Palona kura uchroni przed kontuzją
Podobną obsesję miał nawet piłkarz wszech czasów – Pele. Kiedyś podarował kibicowi swoją koszulkę, a niedługo później zagrał bardzo słabo. Zlecił więc przyjacielowi odnalezienie fana i odzyskanie trykotu. Przed kolejnym spotkaniem dostał upragniony strój i zdobył zwycięską bramkę. Dopiero później dowiedział się, że kibica nie udało się znaleźć, a szczęśliwa koszulka była dokładnie tą samą, którą miał na sobie podczas tego przegranego meczu.
Jedni więc wierzą w magię ubrań, inni
szukają bardziej wyszukanych środków. Niezwykły sposób na zapewnienie sobie
przychylności losu mieli gracze Wybrzeża Kości Słoniowej. Przed meczami czasem
palili kurę, a popiołem nacierali sobie kolana
i kostki, by w ten sposób
uchronić się przed kontuzjami. O tym zwyczaju opowiadał trener Henryk Kasperczak,
który obok WKS, trenował także m.in. Tunezję, Mali
i Senegal, naszych grupowych
rywali w Rosji.
Swoje konsekwentnie powtarzane rytuały mają także kibice, często nie wyobrażając sobie meczu bez swojego szczęśliwego gadżetu, najlepiej w narodowych barwach.
W tym roku taką rolę mogą odegrać
biało-czerwone chusty, rozdawane przez Warkę
w loterii piwnej. W końcu
widnieje na nich podpis samego Adama Nawałki, który zawsze dba o najdrobniejsze
szczegóły, nawet te wymykające się racjonalnej kalkulacji.