Takie decyzje mogą zapaść tylko w dobie koronawirusa. Chcą wyhodować dinozaury

Podczas pandemii ludzi większość czasu raczej spędzają w domu. Najczęściej towarzyszy temu nuda i ograniczenie dodatkowych zajęć do minimum. Życie w dobie koronawirusa sprzyja jednak wymyślaniu nietypowych pomysłów. Współzałożyciel firmy Neuralink Max Hodak przedstawił wizję rodem z "Parku Jurajskiego" i planuje ją zrealizować.
iStock-1187632820.jpg

Max Hodak to kolega Elona Muska, z którym założył firmę Neuralink. Dotychczas mogliśmy ją znać głównie z planów podboju kosmosu i wszczepienia miniaturowego czipu do głowy, który mógłļy umożliwić powrót do zdrowia osobom sparaliżowanym. Dodatkami byłyby jednak rzeczy pokroju komunikacji z innymi ludźmi za pomocą myśli i sterowanie Teslą.

27 lat temu "Park Jurajski" był filmem sci–fi i raczej nikt się nie spodziewał, że kiedykolwiek coś podobnego będzie mogło powstać na naszej planecie. Hodak stwierdził, że to możliwe i chętnie podejmie się realizacji takiego dzieła. Dodatkowo ma ono nieść za sobą szereg korzyści. Założyciel firmy Neuralink informuje, że byłoby to niezwykle ważne i wartościowe, ponieważ zwiększyłoby bioróżnorodność życia na Ziemi i mogło m.in. wpłynąć na zapobiegnięcie katastrofy klimatycznej.

Hodak nie zamierza jednak się zatrzymywać na "wskrzeszeniu" gatunków sprzed milionów lat. Poprzez modyfikacje genów chce także stworzyć zupełnie nowe organizmy. Założyciel firmy Neuralink informuje, że gdyby zacząć od zaraz, proces tworzenia parku dinozaurów zająłby ok. 15 lat. Samo powołanie do życia może nie byłoby aż takie problematyczne. Dodatkowo konieczne byłoby jednak stworzenie specjalnego, zamkniętego miejsca z sztucznie wytworzonym klimatem, przypominającym ten, w którym żyły dinozaury. 

Max Hodak i Elon Musk słyną z kontrowersyjnych pomysłów i dalekosiężnych, pozornie niewykonalnych wizji. Nie można im odmówić jednak tego, że rzeczywiście starają się to urzeczywistnić. Zapewne niedługo dowiemy się, czy plany Hodaka to wstęp do niezwykłych badań i stworzenia czegoś wyjątkowego, czy raczej ograniczy się to do niezobowiązujących postów w mediach społecznościowych, bez odzwierciedlenia w prawdziwym życiu. 

Gdyby pomysł wyszedł jednak poza Twittera, może za kilkanaście lat zamiast tanich wakacji last minute, lecielibyśmy do parku dinozaurów. Chyba, że stworzenia nie byłyby atrakcją, a pomagałyby ludziom w celach przemysłowych i naukowych. Gdyby jednak nie były przystosowane do warunków panujących na zewnątrz i wymagałyby specjalnej, zamkniętej wyspy, wówczas mogłoby to być dość problematyczne. Należałoby także uważać, by przypadkiem "bańka" nie pękła, bo wtedy wymknęłoby się to spod kontroli i doprowadziło do niejednej tragedii. 


Dodał(a): Konrad Klimkiewicz Środa 07.04.2021