Powiększenie

Ile dałbyś za to, żeby kobiety nigdy więcej już nie wybuchały śmiechem na widok twojego małego sprzętu?
Rozmiar penisa


Tomek drugiego dnia po operacji klął na czym świat stoi. Miało nie boleć, a bolało. Efektu nie widział żadnego - nawet jeśli był, to całkowicie zasłaniał go opatrunek. Podczas podróży z Kaliningradu do Warszawy skutecznie znieczulił się rosyjską wódeczką. Nazwy nie pamięta - zależało mu jedynie, by miała banderolę. Gdy tylko przyjechał do domu, zaczął linijką mierzyć „małego”. Raz wychodziło, że jest dłuższy o centymetr, innym razem, że o dwa.

- Lekarze nie obiecywali cudów, ale nie byłem specjalnie zadowolony – wspomina Tomek, 28–letni sprzedawca samochodów z Warszawy. Osiem dni później znów był w Kaliningradzie. Zdjęcie szwów. Kiedy lekarz pokazał mu urządzenie obciążające członka, które powinien nosić przez kilka najbliższych miesięcy, o mało nie spadł z krzesła. Wiedział, że taka jest procedura pooperacyjna, ale wiedzieć a widzieć obciążniki, którymi trzeba codziennie katować swego najlepszego przyjaciela, to duża różnica.

- Nie pękłem. Jak coś postanowię, zawsze doprowadzam sprawę do samego końca. Gdyby moi kumple wiedzieli, że codziennie rano i wieczorem zawieszam sobie obciążniki na „wacku”, to pewnie nie miałbym już z kim pić piwa. Były chwile, kiedy sam siebie wyzywałem od debili - nie kryje Tomek.

WACEK W PORTFELU
Operację chirurgicznego wydłużenia penisa przeszedł w listopadzie ubiegłego roku. W Polsce nikt nie

Sonda

Ile wytrzyma Twój penis?

wykonuje tego typu zabiegów. Jednak znalazł rozwiązanie: skorzystał z oferty polskiego przedstawicielstwa kliniki chirurgii plastycznej z Kaliningradu.

Na całym świecie stosuje się jedną metodę. Podczas trwającej około dwóch godzin operacji chirurg przecina podtrzymujące penisa więzadła procowate i wieszadłowe, co powoduje wysunięcie się ukrytej w podbrzuszu części członka. Efekty? Od 2 do 5 cm w zwisie i do 2 cm we wzwodzie. Koszty? Tomek zapłacił w Kaliningradzie tysiąc euro. Gdyby wybrał Lwów, wyłożyłby o połowę mniej. Dalibyście sobie pokroić „małego” i to w dodatku za tysiąc euro? Nie? To teraz najlepsze. Pięć miesięcy po operacji Tomek poszedł za ciosem. Wydał, tym razem w Warszawie, cztery tysiące zł na zabieg pogrubienia członka. W porównaniu z wydłużaniem, pogrubianie to jest kaszka z mleczkiem. W znieczuleniu miejscowym lekarz wstrzykuje w ciała jamiste penisa specjalny żel. Wszystko trwa maksymalnie pół godziny.

Po zabiegu penis może być grubszy nawet o 40-50 proc. - To było to. Rezultat widziałem od razu - przekonuje Tomek. W kwietniu tego roku, po zrzuceniu obciążników i częściowej absorpcji żelu, Tomek dokonał ostatecznych pomiarów. Długość we wzwodzie: 12 cm (przyrost o 1,5 cm). Średnica: solidne 4 cm (też przybyło 1,5 cm). - Zacząłem się mieścić w średniej. Cóż, niektórzy muszą wydać kupę kasy, by mieć normalnego „wacka” - mówi. No dobra, ale dlaczego musiał? Kilka dodatkowych centymetrów „małego” kosztowało go przecież równowartość superwakacji dla dwóch osób. - Nie chodziło o kompleksy. W łóżku dobrze radziłem sobie także ze swoimi poprzednimi wymiarami - zapewnia.



MINUTA I KONIEC
Więc o co chodziło? Tak, dobrze się domyślacie. Kobieta. A konkretnie Ewa, 25-letnia instruktorka fitnessu. Zanim Tomek zdecydował się na powiększenie penisa, byli ze sobą już od roku. W łóżku - jego zdaniem - wszystko było w porządku. On jednak zapamiętał, co powiedziała Ewa podczas jednej z imprez, gdy nie byli jeszcze parą: nie musi być wielki, ważne, żeby był długi i gruby. - Niby żarty, ale coś w tym było. Ewa nieraz zapewniała mnie, że rozmiar nie jest ważny. Cały czas jednak myślałem, że mógłbym mieć większego.

Ona lubiła ostry seks: klapsy, mocniej, głębiej, nogi na „pagonach”, te sprawy. Więc gdy wyjechała na rok do Stanów, zdecydowałem się bez wahania. Chciałem zrobić jej niespodziankę - mówi. Warto było cierpieć i wydawać kasę? Tomek twierdzi, że warto. – Denerwowałem się. Gdy Ewa zobaczyła mój nowy „sprzęt”, zapytała, czy ma kłopoty z pamięcią, bo coś jej nie pasuje. Spojrzała na mnie wymownie, a ja opowiedziałem, co zrobiłem. Bałem się, że zacznie się śmiać, ale nie doceniłem jej. Zrobiła mi „francuza” z takim oddaniem, że skończyłem w niecałą minutę. Pierwsza noc była niesamowita. Teraz też jest świetnie. Ewa mówi, że zabieg nie był konieczny, ale docenia to, co zrobiłem. Ja też jestem z siebie zadowolony. Myślę, że niewielu facetów zdecydowałoby się na coś takiego jak ja.


Dodał(a): Michał Balicki Środa 28.09.2011