Daj orgazm

Nasz poradnik sprawi, że będziesz miał więcej najlepszego seksu dla siebie i swojej kobiety. Dowiedz się wszystkiego o jej szczytowaniu i o tym, co zrobić, by chciała odlatywać z rozkoszy tylko z Tobą!
orgazmGART.jpg
Orgazm kobiety to wielka tajemnica. Niemal tak duża, jak Trójkąt Bermudzki; tym bardziej iż każda dama szczytuje inaczej i nie brakuje doświadczonych facetów, którzy twierdzą, że kobiety wcale nie przeżywają orgazmu! Ich zdaniem, z biologicznego punktu widzenia (prokreacja) nie jest on im do niczego potrzebny. Opinie takie oczywiście oburzają feministki, które od dziesięcioleci nie tylko walczą o orgazmy wielokrotnie wyzwolone, ale też uczą, jak do nich płeć piękną doprowadzać. Problem jednak w tym, że sufrażystki najlepiej swoje orgazmy... udają.

Nie wiadomo zatem, czy doznają ich na pewno. Załóżmy więc – dla świętego spokoju – że kobiety orgazmy jednak miewają; nawet takie, których w ogóle nie dostrzegamy – czyli bez krzyku i rzucania się po łóżku. Naszym celem nie jest sianie orgazmowego zamętu i podważanie najnowszych naukowych ustaleń. Wręcz przeciwnie, my chcemy propagować orgazmy i pokazać tobie, jak masz doprowadzać kobiety do szczytowania luksusowego i nowoczesnego, czyli takiego, dzięki któremu ona już zawsze i wszędzie będzie chciała kopulować tylko z tobą!

Co czuje kobieta?
„To jest trochę tak, jakby kopnął mnie prąd” – zwierza mi się Anna, 24–letnia studentka kulturoznawstwa. orgazmART2.jpg„Wpierw przechodzi mnie dreszcz, a potem wydaje mi się, że przestaję oddychać. Słyszę też krzyk, ale gdzieś z boku, jakby zza  ściany, mocno stłumiony i dopiero po chwili uzmysławiam sobie, że to właśnie ja się tak wydzieram! Całe moje ciało drży i faluje, a najbardziej moje łono. Odnoszę wrażenie, że zasysa ono krew z całego mojego organizmu. Na koniec to straszne i rozkoszne wrażenie obumierania. Nie mam siły ruszyć ręką ani nogą. Obawiam się, że byle jaki gwałtowniejszy ruch partnera sprawi, że spadnę z łóżka”.

Oczywiście nie każda kobieta przeżywa orgazm jak Anna. Wrażenia są różne, raz silniejsze, a raz słabsze.  Zależy to od wielu czynników. Inaczej przeżywają kobiety tradycyjny łóżkowy seks (pozycja misjonarska), inaczej stosunek „na pieska” lub „na jeźdźca”, a inaczej zakończony megaorgazmem szybki numerek na stojąco w klubowej toalecie („Mam wtedy wrażenie,  że wdrapuję się na ściany i łażę po suficie” – wyjawia mi nieśmiało Anna). Można jednak wyróżnić coś wspólnego; coś, co łączy wszystkie kobiece orgazmy. Jest to uczucie totalnego spełnienia, zadowolenia, któremu towarzyszą niecodzienne wrażenia porównywane do porażenia prądem, trzęsienia ziem i, latania itp. Co ważne, uczuć tych kobiety doznają wyłącznie podczas seksu, a zawdzięczają je w zdecydowanej większości właśnie nam, mężczyznom!

Po co jej orgazmy?
Na powyższe pytanie naukowcy szukają odpowiedzi od lat. W przypadku mężczyzn sprawa wydaje się być jasna zarówno z technicznego, jak też prorodzinnego (potomstwo) punktu widzenia. Bez szczytowania nie ma wytrysku nasienia, czyli nie ma szans na zapłodnienie samicy. Aby mężczyznę do wspomnianego rozmnażania się zachęcić, natura dała mu właśnie orgazm. Natomiast w przypadku kobiety nawet seks bez szczytowania jest – biologicznie rzecz biorąc – tak samo wartościowy, jak i ten nagrodzony ową „elektryzującą rozkoszą” – w obu przypadkach dochodzi do zapłodnienia. Nie brak jednak naukowców, którzy twierdzą, że u kobiet może zachodzić podobny mechanizm jak u facetów. Natura dała przecież paniom łechtaczkę, która skłaniać ma je orgazmART1.jpgdo częstszego spółkowania. Ale jest z ową łechtaczką taki kłopot, że nie gwarantuje ona orgazmu, bo go tylko umożliwia.

Poza tym w przypadku wielu niewiast jest ona im „zbędna” – wyróżnia się bowiem także orgazmy pochwowe, to jest takie, w których łechtaczka nie odgrywa żadnej roli. Pewne jest jedno: wprawdzie zarówno te kobiety, które szczytują jak i te, które nie znają tej przyjemności, zachodzą w ciążę, to jednak te szczytujące dają się łatwiej zapłodnić. Owe różnie odczuwane i opisywane przez panie skurcze waginy sprawiają bowiem, że zasysane jest więcej nasienia w kierunku dróg rodnych, czyli macicy. Jednym słowem: orgazm sprawia kobiecie przyjemność, a tobie gwarantuje większą liczbę pięknych i radosnych dzieci!

Jak to działa?
Zdaniem seksuologów, orgazm kobiety można opisać jako wspomniane już niekontrolowane następujące po sobie skurcze, które rozładowują napięcie mięśni i uwalniają krew zgromadzoną w jej genitaliach. W zależności od niewiasty może ona przeżywać od kilku do kilkunastu następujących po sobie skurczy, które rozchodzą się po jej całym ciele, a ich źródłem jest wagina. Każdy z tych skurczów nie trwa dłużej niż ułamek sekundy. Brzmi to bardzo naukowo, sucho i medycznie; wcale nie sugeruje, iż sprawia to paniom rozkosz. A jednak! Przyjemność ta bierze się z niwelacji, czyli ze zniesienia napięcia. Im większe, a potem mniejsze, tym większa rozkosz. Można to porównać także do bólu zęba. Im bardziej boli, im silniej ból narasta, tym większa radość, gdy związane z cierpieniem napięcie rozładowuje się i wreszcie ustępuje!

Jak często szczytuje kobieta?
Na pewno słyszałeś o wielokrotnych orgazmach lub tajemniczym punkcie „G”. A jeśli nie słyszałeś, to nie masz się czego wstydzić. Nie brak bowiem kobiet, które też nic o tym nie wiedzą. Wprawdzie panie w przeciwieństwie do mężczyzn mogą przeżywać wielokrotne szybko następujące po sobie orgazmy, to jednak jest to przywilej tylko niespełna 50 procent dam. Jeszcze mniejszy odsetek kobiet doznaje tzw. orgazmu totalnego. Wystarczy, że dotkniesz ramienia lub pogłaskasz głowę takiej „totalnej” damy, a ona już doznaje rozkoszy. Jest to nie mniej zagadkowe zjawisko jak orgazm wywołany stymulacją punktu „G”. Na jego istnienie oraz orgazmotwórczą rolę zwrócił uwagę niemiecki urolog Ernst Gräfenberg. W licznych magazynach kobiecych znajdziesz instrukcje, gdzie tego punktu szukać. Nie przejmuj się jednak, gdy go nie znajdziesz. Nie potrafi go też odszukać żadna kobieta.

Jak bowiem twierdzi kultowa seksuolożka Suzi Godson w „Księdze seksu”, punkt „G” to „takie biologiczne UFO”, gdyż nawet 50 lat po Gräfenbergu nie udało się go nikomu ze stuprocentową pewnością namierzyć. „Od faceta, który zapewnia, iż znalazł u kobiety ów punkt, nie kupiłabym nawet używanego auta” – deklaruje Godson, sugerując, byś zainteresował się bardziej realistycznymi, a nie wydumanymi sposobami doprowadzania kobiet do rozkoszy.

Język czyni mistrza

Sonda

Jak urozmaicasz sex?

„Ci nieco bardziej doświadczeni od razu szukają łechtaczki. Choć w szukaniu tym są niezgrabni, czasem udaje się im mnie rozbudzić i zaspokoić. Większość facetów to jednak prostaki, którzy od razu pakują swe paluchy w moją cipkę, gmerając nimi niczym pogrzebaczem w piecu. Gdy krzyknę z bólu, uważają, że sprawiają mi rozkosz i są z siebie potwornie zadowoleni” – mówi mi studentka Anna, dodając,  że większość jej partnerów to fajtłapy, które z reguły wszystko robią źle, gdy pieszczą dłońmi kobiece  łono. Najlepiej, na co zwraca uwagę Anna, wypadają jednak ci, którzy wiedzą,  że można pieszczotą łechtaczki zapewnić kobiecie orgazm. A jest to istotne, bo tylko 33 procent kobiet szczytuje podczas zwykłej penetracji (orgazm pochwowy). Orgazm pozostałym 77 procentom może zapewnić tylko łechtaczka. Można ją stymulować palcami, penisem, językiem lub wibratorem. Z badań wynika, że najpewniejszym sposobem jest jednak seks oralny. Cunnilingus zapewnia orgazm aż 84 procentom pań!

Jak zapewnić kobiecie multiorgazm?
Odpowiedź na to pytanie jest tylko jedna: poprzez duże dawki witaminy „S”, czyli seks! Ale seks seksowi nie jest równy. Jak już wiesz, każda kobieta wymaga nieco innej pieszczoty. A nie chodzi tu o różne akrobatyczne wręcz pozycje seksualne, które proponują nie tylko magazyny dla panów i kobiet, ale także „naukowe” książki.  Ważne jest, by znać swoją kobietę; wiedzieć, w jaki sposób można jej dogodzić. „Zdrowy mężczyzna jest gotów do kopulacji już w kilkadziesiąt sekund. Z paniami bywa jednak różnie. Jedne potrzebują kilku minut, a inne nawet pół godziny. Tak długo może trwać gra wstępna!” – uczy  wspomniana już Suzi Godson, dodając, że tzw. seksualna rozgrzewka bez penetracji jest dużo ważniejsza niż mocno ostatnio reklamowany orgazm symultaniczny: „To jakiś wymysł ery hipisów z końca lat 60. Dążenie do takiej symultanki tylko stresuje partnerów, nic im w zamian nie dając!”. Jednym zdaniem: jeśli chcesz uchodzić za orgazmodawcę, musisz przede wszystkim zwracać uwagę na potrzeby i zachowanie kobiety. Musisz rozmawiać z nią o jej fantazjach seksualnych, a potem je realizować. Należy zatem pamiętać, że najlepszy seks, najdoskonalszy orgazm ma miejsce w głowie twojej i twojej kobiety. Jeśli uda ci się zrealizować wszystkie swoje szalone łóżkowe marzenia i pogodzić je z fantazjami swej pani, to ta nigdy już nie będzie chciała szczytować z innym mężczyzną niż ty!

Dodał(a): Piotr Szindel