Wypadowóz

Beztroski wyjazd na plażę, gdzieś w miasto, choć na chwilę? W nowym Seacie Leonie to nie problem sprawdziliśmy to osobiście i bardzo fachowo
Seat Leon

Zacznę nietypowo, od prehistorii, od dzieciństwa dziennikarza. A w zasadzie to nawet nie od dzieciństwa, ale od czasów studenckich w Warszawie. Wtedy to było fajnie! Człowiek sobie imprezował pół nocy, żeby nad ranem wpaść na kolejny z genialnych pomysłów. Raz zamarzył się nam... Sopot i poranna kąpiel w zatoce. Co w tym trudnego? Niby nic. Wtedy to jednak była wielogodzinna mordęga – ciasnym i powolnym samochodem od kogoś pożyczonym. Byłoby nam może ciut wygodniej, ale po drodze całkiem przypadkiem zgarnęliśmy autostopowicza. Spał zmęczony na przystanku  PKS-u, więc wzięliśmy go do kabiny i dalej w drogę. Koniec końców wszyscy wykąpaliśmy się w morzu. Człowiek z przypadku też, choć nie był do końca z tej wyprawy szczęśliwy. No i trzeba go było odwieźć z powrotem...Do rzeczy. Wtedy samochodów nie wybierałem, bo jeździło się wszystkim, co wpadło w rękę. Teraz jest inaczej, świat na szczęście się zmienił. Do tego wytęsknionego Sopotu można wygodniej, szybciej i oszczędniej. Czym? Na przykład pięciodrzwiowym Seatem Leonem – najnowszym hatchbackiem z Martorell. Dlaczego? Bo miejsca dużo, bo zawieszenie ze sportowymi ambicjami, bo bagażnik obszerny, bo silnik elastyczny i, jak go dobrze traktować, nie wydrenuje kieszeni... Takich „bo” jest więcej. Ale po kolei!

TURBO: ZNAK CZASÓW
Wsiadam do nowego Leona, wciskam gaz i... nie wierzę własnym uszom ani oczom. Samochód wprawdzie Leon7.jpgrasowo nie burczy spod maski, ale za to genialnie przyspiesza. Kompletnie zbaraniałem. Bo przecież pod   maską jest silnik, i owszem, benzynowy (więc z natury dynamiczny), ale o pojemności tylko 1,4 l! W 99 proc. maszyn podobnej pojemności wciskasz gaz i wiadomo – samochód nie jedzie. W przypadku Seata jest jednak inaczej. Zapomniałem, że teraz jest era downsizingu, więc inżynierowie Seata, żeby było nie tylko eko, ale także dynamicznie, dołożyli małą sprężarkę. Dlatego Leon nie narzeka na brak dynamiki – przyspiesza od 0 do 100 km/h w 8,2 sekundy i wyciąga nawet 211 km/h! Oczywiście tylko na niemieckiej autostradzie, bo tam można legalnie i bez ograniczeń...


PLUS I MINUS
Sprężarka daje też świetną elastyczność. Sprawdziłem! Przy prędkości 40 m/h wrzuciłem piątkę i gwałtownie wcisnąłem gaz w podłogę. W aucie ze zwykłym silnikiem usłyszałbym „buuuu” i za chwilę trzeba byłoby zmieniać przełożenie, żeby z braku momentu  obrotowego wóz mi się nie zatrzymał. W Leonie takiego problemu nie ma, bo jest rzeczona sprężarka. To plus – doładowanie dodaje mocy, co rekompensuje wszelkie błędy (np. źle wybrane przełożenie, zbyt późną zmianę biegu). Jednak jest również i minus: sprężarka lubi paliwo. Nie to, że sama je pochłania, ale przy wyższych obrotach apetyt na paliwo w silnikach TSI rośnie. Dlatego z nogą na pedale gazu trzeba delikatnie, bo inaczej średnie zużycie w mieście (światła, częste ruszanie i zatrzymywanie) podskoczy nawet do 8–9 litrów. Z drugiej strony oficjalne dane mówią, że w mieście Seat prowadzony przez spokojnego drajwera pali 6,4 litra. Czyli trzeba trochę praktyki, a może da się zejść do poziomu fabryczne-go. Może kiedyś mi się to w końcu uda?

belka_zobacz-galerie-tygodn.jpg


WYPOSAŻENIE
Seat Leon w wersji Style – tyle suchy zapis w papierach. Co to znaczy? A to, że mam samochód ze środkowej półki wyposażenia. Mam to, co podstawowy Leon Reference (7 poduszek powietrznych, ESP, klimatyzacja i  Leon 5.jpgaudio z dotykowym ekranem Media System Touch – wszystko bez dopłaty) oraz mnóstwo innych dodatków. Np. w wersji Style zarówno z przodu, jak i z tyłu montowane są pełne światła LED. Ba, tzw.LED–y są nawet w osłonach lusterek wstecznych! Patent modny, ale co najważniejsze superbezpieczny. Diody rzadziej ulegają awariom, a nawet gdyby, to i tak nigdy nie wysiadają wszystkie jednocześnie, więc da się jechać dalej, bo wciąż mamy światła i wszystko widać. Co więcej, reflektory LED odpowiadają za oświetlenie drogi podczas jazdy nocą! Moja klimatyzacja także jest nieco inna – dwustrefowa (kierowca może ustawić inną temperaturę niż pasażer). Do tego dochodzą elektryczne szyby, wielofunkcyjna kierownica obszyta skórą, tempomat, 16–calowe felgi ze stopu aluminium, a przed twarzą, na szczycie deski rozdzielczej, bajerancki Media System Colour z 5–calowym kolorowym ekranem dotykowym, odtwarzaczem plików MP3/WMA, gniazdem karty SD, Bluetooth. Plus sześć głośników w całej kabinie. Mówiąc krótko: jest pięknie.

ALE JAK ON JEŹDZI?
Loen 4.jpg     Jeździ się nowym Leonem dobrze, a nawet bardzo dobrze. Seaty – mówiąc wprost – zawsze z tego słynęły. W roku 1997 kit car na bazie modelu Ibiza wygrał rajdowe mistrzostwa świata w tzw. ośce (kategoria aut z napędem tylko na przód), przez wiele lat na oesach rywalizowały też rajdówki WRC z hiszpańskim logo. Tradycja zobowiązuje, więc zwykłe cywilne Seaty od wielu lat śmiało zasuwały po zakrętach. W tej materii nic się nie zmieniło: nowy Leon prowadzi się bez zastrzeżeń. Hiszpański hatchback jest lekki, chętnie reaguje na ruchy kierownicą i zaskakująco miękko tłumi wstrząsy. Wjeżdżam na dziurę, których wszędzie jest pełno, i nic – dziurę widać, ale zawieszenie spokojnie daje sobie z nią radę! Tylko opon trochę szkoda... Aha, skok lewarka skrzyni biegów mógłby być trochę krótszy, a sprężyna, która go blokuje, mocniejsza. Skrzynia działa wprawdzie precyzyjnie, ale lewarek jest „miękki”. Leon to nie jest maszyna sportowa, lecz kierowcy na ten detal zwracają uwagę. Ale to drobiazg.                             

belka_zobacz-wideo-tygodnia.jpg

ENJOYNEERING
Fajne sformułowanie, prawda? „Enjoy” to z angielskiego „korzystać” lub „cieszyć się czymś”, zaś końcówka   Loen2.jpg„eering” ewidentnie nawiązuje do słowa „engineering”, czyli inżynierii. Fajne, bo prawdziwe – Seat Leon łączy wygodę z najnowszymi technologiami. Po ludzku? Wszystko jest w tym aucie projektowane pod użytkowników. Na przykład ergonomiczna deska rozdzielcza, która jest miękka w dotyku (a dotąd deski Seatów były twarde jak żelazobeton, po dłuższych przebiegach wprawdzie nie trzeszczały, ale wobec konkurencji były jak z poprzedniej epoki) i na której nie trzeba szukać wskaźników. Inne przykłady: menu pokładowe audio obsługiwane intuicyjnie, telefon podłączany błyskawicznie przez Bluetooth, możliwość sterowania niektórymi funkcjami (także smartfonu) własnym głosem. To jest właśnie enjoyneering XXI wieku i dzięki niemu już wiem, jak powinien wyglądać radosny, beztroski wypad do Sopotu – albo gdziekolwiek indziej!



Dodał(a): Rafał Jemielita Środa 25.09.2013