Skąd się wzięły nazwy wszystkich Ferrari?

Enzo Ferrari, Ferrari LaFerrari, 458 Italia, czy Ferrari 275GTB/4 – to tylko niektóre z oznaczeń, jakie nadano samochodom tego kultowego producenta. Ale skąd one się wzięły? Ten artykuł wam to wyjaśni.

Jeśli przejrzycie listę nazw kolejnych modeli aut marki Ferrari, to z dużą dozą prawdopodobieństwa możecie pomyśleć, że były one wymysłem grupki szalonych Włochów, którzy przedawkowali spaghetti lub, co gorsza, amfetaminę, po czym stwierdzali, że zaczerpną nazwę danej fury od pierwszej rzeczy, którą zobaczą w swoim biurze. No bo weźmy na przykład oznaczenie 275GTB/4. Czyż to nie pasuje bardziej do najnowszego modelu fotokopiarki?

Okazuje się jednak, że Włosi nie są aż tak szaleni, jak z początku mogłoby się wydawać, a wszystkie nazwy są jakoś tam przemyślane i mają swoje uzasadnienie. Do rzeczy więc.

Nazewnictwo liczbowe
System nazewnictwa pierwszych modeli Ferrari był bardzo prosty, acz dość niecodzienny. Za trzycyfrową liczbą kryła się pojemność jednego z cylindrów silnika. I tak przykładowo nazwa Ferrari 125 wzięła się stąd, że auto miało 1,5-litrowy, 12-cylindrowy silnik, a każdy cylinder miał 0,125 litra pojemności. Ten system nazw stosowany był przy okazji każdego Ferrari z silnikiem V12 umieszczonym z przodu, a także do wyścigówki oznaczonej nazwą 860 Monza.

Jednak sprawdzał się on dopóki Ferrari produkowało głównie wyścigówki. Gdy do ich oferty weszły auta drogowe z silnikami o mniejszej liczbie cylindrów, Włosi potrzebowali nowego systemu. I tak w kolejnych modelach, jak np. w Ferrari 348 czy 246, pierwsze dwie cyfry symbolizowały pojemność silnika, a ostatnia – liczbę cylindrów. 512 Berlinetta była tu wyjątkiem – miała 5 litrowy silnik i 12 cylindrów.

Później nastąpiła przerwa w tego typu nazewnictwie i Ferrari wpadło na pomysł, by dzielić pojemność silnika auta przez 10. Ten system wykorzystano przy nazywaniu 360-tki, 430-tki oraz 550-tki i 575-tki, a także 599-tki. Wraz z pojawieniem się 458 Italii wrócono do metody z pojemnością silnika i liczbą cylindrów, jednak nagle, przy okazji 488, auto na pierwotną modłę fur z silnikami V12.



„Imiona”
Powyższe nazewnictwo to jednak nie koniec. Ferrari miały także coś na kształt „imion”. Np. nazwy Monza i Mondial były używane tylko do aut 4-cylindrowych, natomiast jedna ze sławniejszych nazw – Testa Rossa – wzięła się od czerwonych osłon rozrządu. Idąc dalej, Daytona wzięła się od tego, że w 1967 roku trzy auta Ferrari zajęły pierwsze trzy miejsca w 24-godzinnym wyścigu Daytona. Nazwa Ferrari California zdaje się być natomiast jasna.

Na końcu mamy takie auta jak Ferrari F40 i F50, których nazwa miała uczcić czterdziesto- i pięćdziesięciolecie marki. Kolejny sławny model, który miał być autem na 60-lecie, zgodnie z systemem powinien nazywać się F60. Włosi wypuścili go jednak 4 lata przed rocznicą, dlatego też postanowili uczcić jego nazwą legendarnego założyciela Ferrari. I tak powstał model Enzo Ferrari. A skoro już oddano hołd założycielowi, to czemu by nie oddać go samej marce? Tak, to właśnie stąd wzięło się Ferrari LaFerrari.

Na koniec jeszcze dwa modele, których nazwy nie podążają za żadnym z tych schematów – FF i 812. Jeśli chodzi o tę drugą, to 8 oznacza liczbę koni mechanicznych (800), a 12 – liczbę cylindrów. Co do FF, to w sumie trudno powiedzieć skąd się wzięła. Może akurat wtedy twórcy byli jednak naćpani?


ZOBACZ TEŻ SUPERFURY SUPERBOHATERÓW






Dodał(a): Jakub Rusak/ fot. instagram.com/ferrari/ Czwartek 10.08.2017