Ściana śmierci

Jest jednym z dwóch właścicieli tak zwanej „beczki śmierci” na Wyspach Brytyjskich. Na świecie jest ich garstka, a on zalicza się do najbardziej znanych riderów. To rodzaj rozrywki, którą zdecydowanie można zaliczyć do sportów ekstremalnych
beczka śmierci


Na Wll of Death, dzięki sile odśrodkowej i odpowiedniej prędkości jeźdźcy wspinają się motocyklami na pionową ścianę i jeżdżą dookoła wygrywając z grawitacją. Jednak prawa fizyki to jedno, a umiejętności i odwaga to drugie.

Ken Cox, założyciel Trupy Kena Coxa, zaczął swoją przygodę z tym ryzykanckim zajęciem w wieku 13 lat. Jego rodzice mieli stragany w parku rozrywki. Była tam też Ściana Śmierci, którą stworzył Roy Crispey z synami. Ken wkręcił się do ich ekipy i pobierał opłaty za bilety wstępu. Wkrótce zaczął też jeździć na motocyklu po pionowych ścianach wewnątrz `beczki`. W 1982 roku, kiedy zmarł Roy Crispey, Ken zastanawiał się co dalej robić. Trafił na ogłoszenie Petera Catchpoole`a, który miał objechać ze swoimi szaleńczymi pokazami na ścianie Afrykę i Australię. Cox zgłosił się i dostał tę robotę. Po śmierci Petera w 2001 roku, Ken postanowił zmontować swoją ekipę. Tak powstała Trupa Kena Coxa.

Rodzina wciągnęła się w zabawkę Kena. Dziś po całym świecie jeździ z nim żona  i dwóch synów, którzy również dosiadają motocykle wewnątrz `beczki`. W 2003 roku dołączyła do nich dzielna Kerri Cameron, która oprócz dwukołowca wjeżdża na pionową powierzchnię również gokartem. Ekipę jeżdżącą uzupełnia Jaimi Starr, która coraz śmielej poczyna sobie na Ścianie Śmierci.

beczka śmierci

Trupa Kena Coxa jeździ na motocyklach Indian Scout z początku lat dwudziestych ubiegłego wieku. Wygląda to bardziej dostojnie i oldskulowo aniżeli mieliby jeździć na współczesnych maszynach. Wiąże się to ze sporymi problemami logistycznymi i kosztami, gdyż do tych motocykli części zamienne muszą szukać z równym zacięciem jak Indiana Jones próbował zlokalizować Zaginioną Arkę.

Podczas ich pokazu najpierw odbywa się sześć indywidualnych występów, w trakcie których demonstrują jazdę bez trzymanki, a także wskakują na kierownicę. Wszystko odbywa się w arenie o średnicy 9,75 metra i wysokiej na 6 metrów. Potem do akcji wkracza Kerri ze swoim gokartem, a na koniec odbywa się szatański wyścig trzech jeźdźców – to najtrudniejszy element, gdyż trzeba zsynchronizować prędkość i tor jazdy, a wszystko z lekkimi zawrotami głowy.

Wypadki się zdarzają. Ken pamięta około dwadzieścia incydentów, podczas których spadał z rampy i doznawał mniejszych kontuzji. Była krew, złamania, siniaki, ale zawsze wsiadał z powrotem na swojego Indiana, by zabawiać publiczność.

Ekipa twierdzi, że takie życie ich kręci najbardziej. Cały czas się przemieszczają, nie zagrzewają jednego miejsca na dłużej. Po skończonych występach zwijają 20 ton sprzętu na 3 ciężarówki z dodatkowymi przyczepami i jadą igrać z losem w inne miejsce.




Dodał(a): buddy Poniedziałek 09.09.2013