Połykacz niedzielnych kierowców

Alpine, to firma, która budowała kiedyś świetne auta sportowe na podzespołach od Renault. Rewelacyjny wygląd, świetne osiągi, to coś, co było synonimem tej marki. Dziś Renault składa hołd szefowi Alpine - Jeanowi Rédélé i modelowi A110.
alpine a110 otwarcie.jpg


Podczas ostatniego, 70. już Grand Prix Monako (26-27 maja) zaprezentowano współczesną wersję modelu sprzed 50 lat - Alpine A110-50. Seksowna sylwetka – dynamiczna i agresywna – jednoznacznie określa charakter auta. To drapieżnik, który żywi się asfaltem i zjada go w oka mgnieniu!



Ma świetne ku temu predyspozycje. 3,5-litrowy silnik V6 ma 24 zawory i dostarcza 400 mechanicznych rumaków. Przy wadze 880 kilogramów czyni to z niego pocisk jakiego pozazdrościć może sam Putin! Cała moc przekazywana jest na tylne, 21-calowe koła za pomocą przełożeń sekwencyjnych sterowanych łopatkami przy kierownicy. Wnętrze jest ascetyczne, ale trzeba było zrezygnować z wygód żeby ten bolid fruwał. Z tego też powodu pozbawiono go systemów dla mięczaków – ABSu i kontroli trakcji. Powoduje to, że Alpine A110-50 w rękach niedoświadczonego kierowcy jest maszyną do zabijania, która powinna być wydawana po konsultacjach z psychologiem.



Wnętrze – typowo sportowe. Ascetyczny kokpit mieści kubełkowe fotele z 4-punktowymi pasami bezpieczeństwa. Do tego kierownica z kolorowym wyświetlaczem, który jednocześnie jest komputerem pokładowym. CałyAlpine A110-50 naszpikowany jest technologią z Formuły Renault 3.5, czyli mniejszej siostry F1.

Żeby nawiązać do tradycji, nadwozie z włókna węglowego tego bolidu pokryto lakierem w odświeżonym unikatowym kolorze – Alpine Blue. Wygląda z nim jak jeden z bogów, który zstąpił na ziemię, by ukarać wszystkich `niedzielnych kierowców`.

Na razie Alpine A110-50 jest przedstawiany jako auto koncepcyjne, ale nieoficjalne źródła donoszą, że produkcja tych bolidów może ruszyć w 2014 roku. Czas zaopatrzyć się w większą świnkę – skarbonkę.



Dodał(a): gianni Wtorek 29.05.2012