Odwiedziliśmy siedzibę Game Over Cycles - polskiej firmy motocyklowej, która podbija świat

Piekielnie oryginalne i wizualnie ekstremalne, znane na całym globie przeróbki motocykli Harley–Davidson wcale nie powstają w USA, ale na sielskim Podkarpaciu! Pojechaliśmy do siedziby Game Over Cycles, polskiej firmy, która zachwyca świat.
_DSC4939.jpg

Lisie Jamy – niewielka wieś w województwie podkarpackim, zaledwie parę kilometrów od granicy z Ukraina. Trudno uwierzyć, ze to właśnie tutaj, w budynku niegdyś mieszczącym remizę strażacka, działa firma, która znają i szanują chyba wszyscy harleyowcy świata.

Właśnie przyjechałem do siedziby Game Over Cycles, niewielkiego przedsiębiorstwa
z ogromną fantazją i równie potężnymi dokonaniami w dziedzinie tworzenia tzw. motocykli customowych, czyli konstrukcji przerobionych w tak radykalny sposób, że zapierają dech w piersiach. Ekstremalne jednoślady z Lisich Jam regularnie zgarniają nagrody w miejscach takich, jak Rat’s Hole Custom Bike Show (najstarszy i najbardziej prestiżowy na świecie konkurs motocykli customowych, odbywający sie w Stanach Zjednoczonych) czy austriacki European Bike Week (najważniejsza motocyklowa impreza na naszym kontynencie).

Właśnie z warsztatu zmierza w moją stronę Stanisław Myszkowski, założyciel Game Over Cycles, człowiek tworzący konstrukcje, których fanami są m.in. Bill Davidson, czyli
prawnuk współzałożyciela marki Harley–Davidson oraz Paul Teutul, szef słynnej firmy tuningowej Orange County Choppers. [...]

Powrót do macierzy

– Od dziecka marzyłem o tym, żeby zamieszkać w USA i wydobywać ropę naftową w Teksasie. Zdobyłem nawet odpowiednie wykształcenie, jestem technikiem–wiertaczem–operatorem wydobycia ropy i gazu, ale w końcu planu emigracji za ocean nie zrealizowałem – mówi mi Staszek Myszkowski.

Epizod emigracyjny zaliczył natomiast w Niemczech, dokąd wyjechał po ukończeniu szkoły. Za zachodnią granicą wszystko zaczęło sie dokładnie tak, jak w przypadku milionów naszych rodaków: od nielegalnego poszukiwania jakiejkolwiek pracy fizycznej, na roli, w leśnictwie czy na jakiejś budowie. W latach 90. XX w. przyszły konstruktor motocykli desperacko walczył o krótkie, dorywcze zlecenia, żyjąc w ciągłym strachu przed nalotami policji i deportacją.
Jednak z czasem zaczęły procentować pracowitość, głowa na karku i przebojowość. – Często kłamałem, że na danej dziedzinie znam się wręcz świetnie, choć nigdy w życiu tego nie robiłem. Ale byłem kreatywny, szybko się uczyłem, wiec Niemcy byli zachwyceni. No i moja główna życiowa zasada: nie ma rzeczy niewykonalnych! [...] – opowiada Staszek [...].

W 2012 roku wrócił jednak do Lisich Jam z wielkim planem stworzenia na rodzimym Podkarpaciu czegoś naprawdę wielkiego. Czego konkretnie? Akurat tego jeszcze nie wiedział.

Wciąż bardziej Obcy
– Pamiętam, jak w tamtym czasie wkręciłem się w pierwszy sezon serialu „Amerykański chopper”, emitowanego na kanale Discovery. Sam „dłubałem” przy motocyklach hobbystycznie, wiec pomyślałem, że przecież tez mogę zrobić z tego sposób na życie, jak ta telewizyjna ekipa z Orange County Choppers – wspomina człowiek, który dziś w branży staje się marką równie wielką, co jego idol, Paul Teutul, założyciel tej kalifornijskiej firmy.

(...)


To tylko fragment artykułu. Cały długi reportaż z Lisich Jam przeczytasz w nowym wakacyjnym numerze CKM – już w kioskach!

CKM_08_18.jpg

Kup CKM przez internet: zamawiając prenumeratę na cały rok dostaniesz dwa numery za darmo i dodatkowy prezent gratis. KLIKNIJ TUTAJ.


Dodał(a): Michał Jośko/ fot. CKM Wtorek 07.08.2018