Mechaniczna pomarańcza – test Seata Leona Cupry

Ten samochód to Seat Leon Cupra ST Performance Orange. Wygląda jak rodzinne kombi w stylu „german tuning”, lecz pod tym niepozornym wyglądem kryje tajemnice. Ma trzysta koni pod maską, napęd na wszystkie koła oraz mnóstwo możliwości objechania innych na drodze.
seat.jpg

Dobrze pamiętam pierwszego mocnego Seata. Gdzieś w końcówce lat 90. XX w. zawieziono mnie na prezentację kompaktowego Seata Leona. Dla nas, dziennikarzy z Polski, ta nazwa brzmiała szczególnie zabawnie, bo sformułowanie „jeździć Leonem” kojarzyło się wprost. Oczywiście każdy wiedział, że Seat kolejne modele nazywa od hiszpańskich miast, ale mimo to Leon wywołał spora radość  oraz całe mnóstwo głupich komentarzy.

A potem przyszło zaskoczenie, bo wersja 20VT – 180-konna, wtedy najmocniejsza – jeździła fantastycznie. Trzy lata później, w roku 2002, pojawiła się pierwsza Cupra. Tamten Seat miał 210 lub – w wersji Cupra R – 225 koni. Przed prawie dwiema dekadami Leon Cupra zapowiadał wrażenia, których na co dzień doświadczało się rzadko, bo wtedy auta były zwyczajnie słabsze. Dziś 210 czy 225 koni, bez znaczenia zresztą, miewają nawet modele z niższego segmentu. Nikogo to nie przeraża, bo w epoce turbodoładowania standardem jest moc i moment obrotowy. Dzięki sprężarkom koni i niutonometrów jest całe stado. Liczy się przyspieszenie i osiągi. To jednak paradoks, bo dookoła radary, kamery, mandaty i punkty, wiec nieostrożny kierowca może w Cuprze błyskawicznie stracić prawko. Ale o tym za chwilę.

seat2.jpg

Skromna rozpustnica
Na pierwszy rzut oka Cupra wydaje się ascetyczna. Zaryzykuję stwierdzenie, że nawet w wersji Orange – z nazwy: pomarańczowej, w praktyce: białej z tu i ówdzie jaskrawopomarańczowymi detalami (podobno to teraz najmodniejsza karoseria) – ten Seat wygląda bardzo zwyczajnie. Wada czy zaleta? Trudne pytanie, bo z jednej strony ludzie chcą „wodotrysków”, z drugiej spokojniejszy design może się podobać i – w jakimś sensie – jest ponadczasowy.

Ten parametr czasu liczy się tym bardziej że jest to ostatni taki samochód z logo Seata, który opuszcza fabrykę z nalepkami Cupra. Od kilku miesięcy zapowiadano zmianę, która właśnie stała się ciałem – Cupra oddzieliła się od Seata i teraz będzie się zajmowała wyłącznie budowaniem modeli z silnikami o ponadprzeciętnej mocy. Ateca, pierwsza oficjalna Cupra (a nie Seat), ma 300 koni. Będą kolejne, zapewne mocniejsze, ale na razie jest też Seat Leon Cupra i za kilka lat, gdy już stanie się tzw. używką, trzeba będzie znaleźć dla niego nowego właściciela. Czy to się uda? Myślę, że tak. Trzysta koni to niezła referencja, także za kilka lat. Pozostaje sobie zadać jedno pytanie. Po co komu w skromnym aucie taka moc? To jest właśnie pomysł „made in Spain” – chodzi o to, żeby być dyskretnym, ale nie rezygnować z tego, co przyjemne.

To był fragment testu szybkiego Leona Cupry. Dalszą część znajdziesz tylko w nowym, styczniowo-lutowym magazynie CKM - w kioskach!

ckm-01-02-19-42c4009561b7f7e667437e5b677fce96_5ca17f.jpg

Kup CKM przez internet: zamawiając prenumeratę na rok 2019 dostaniesz dwa numery GRATIS! KLIKNIJ TUTAJ.

Dodał(a): Rafał Jemielita/ fot. Paweł Jabłoński Wtorek 22.01.2019