Do sądu za opóźniony autobus. W imię zasad i 22 złotych

Każdy, kto porusza się komunikacją miejską, wie jak bardzo irytujące potrafią opóźnienia. Kiedy inni tylko narzekają, Tymon Radzik bierze sprawy w swoje ręce i walczy o sprawiedliwość oraz (nie) wielkie pieniądze.
iStock-1212744000.jpg

Chciałoby się powiedzieć, że jest prawdą powszechnie znaną, że jeśli chce się gdzieś zdążyć na czas, to należy wyjść odpowiednio wcześniej, aby mieć choć niewielki margines czasu dający pole manewru w przypadku nieoczekiwanych trudności takich jak korek czy awaria. Sąd jednak jest innego zdania, a wyrok w sprawie z powództwa Tymona Radzika jest precedensowy i otwiera furtkę do kolejnych tego typu postępowań. 

CZYTAJ TAKŻE: NAGRANIE Z WYPADKU AUTOBUSU W WARSZAWIE

Mężczyzna w 2017 roku pracował jako doradca ówczesnej minister cyfryzacji i feralnego 6 września miał jechać na ważne spotkanie. O randze i doniosłości wydarzenia niech zaświadczy fakt, że pracownik resortu zdecydował się jechać na nie autobusem. I wtedy rozpoczął się prawdziwy dramat – autobus nie przyjeżdżał, a czas nieubłaganie się kurczył. Wtedy Tymon Radzik podjął decyzję o wezwaniu Ubera. Ten luksus kosztował go 22 złote.

Większość ludzi po prostu zapomniałoby o sprawie i wliczyło dwie dyszki do dziennego budżetu. Tak jednak nie stało się w tym przypadku, a nad sprawą pochylił się sąd, przed którym mężczyźnie udało się udowodnić, że rozkład jazdy jest elementem umowy, a jej niewykonanie powinno skutkować określonymi konsekwencjami

Avviva Bus Transport, podwykonawca warszawskiej komunikacji miejskiej, odwołała się od wyroku. Sąd okręgowy w Warszawie oddalił apelację i tym samym wyrok stał się prawomocny. W praktyce oznacza to, że przewoźnik komunikacji miejskiej ponosi odpowiedzialność odszkodowawczą za opóźnienia, które były możliwe do przewidzenia. Firma za swoją niepunktualność poniesie karę w wysokości 80 złotych, z czego 22 zł to zwrot za taksówkę, a resztę stanowią koszty sądowe. 

Proces trwał trzy lata - tym razem jednak poszkodowany wykazał się większą cierpliwością. Inaczej też czeka się na autobus, a inaczej na sprawiedliwość. 



Dodał(a): Adam Barabasz / fot. iStock Wtorek 30.06.2020