Seks

Środa 03.10.2012, ckm.pl

Seks wtopy

Seks jest fajny, ale czasem zdarzają się akcje, o których wolelibyśmy zapomnieć. Oto co przytrafiło się naszym czytelnikom. Nasze kondolencje!

kobieta.jpg"WOLNA" CHATA
Spotkałam się z Marcinem w mieszkaniu jego rodziców. Gdy ci wyszli do kina, zaczęłam majstrować przy rozporku swego chłopaka. Wygrzebałam ze spodni i majtek jego wielkiego penisa i włożyłam go sobie do ust. Zaspokajając swego Marcina oralnie, nie usłyszałam, że ktoś wszedł do mieszkania. Była to jego matka, która z okrzykiem: „Ale jestem zapominalska! Gdzie są bilety?” - bez pukania wpadła do salonu.

Marcin jak oparzony podskoczył do góry i tak mocno szarpnął za suwak swych spodni, że przyciął mi nim moją dolną wargę. Nie muszę dodawać, że w uwolnieniu mych ust musiała nam pomagać jego matka, która w kółko powtarzała: „A nie mówiłam ci, synku, że eleganccy mężczyźni noszą spodnie tylko zapinane na guziczki!”. Mam teraz ogromny żal do swego narzeczonego, że w ogóle nie słucha swojej mamusi. Ja na pewno lepiej wychowam swoje dzieci! Rozczarowana

I TY, KOCIE...
Na jednej z imprez poderwałem dziewczynę. Nie pamiętam jak, ale znaleźliśmy się u niej w domu i — oczywiście — poszliśmy do łóżka. Akurat nie było jej rodziców, więc zajęliśmy ich sypialnię. Po jakimś czasie obudziłem się. Laska leżała obok. Oboje stopniowo odzyskiwaliśmy świadomość i moja nowa zdobycz zapaliła lampkę. Zamarliśmy oboje.

Okazało się, że w tym całym zamieszaniu, po wszystkim nie zdjąłem z siebie prezerwatywy. Mało tego. Byłem tak pijany, że zsikałem się do środka. Nie wiedziałem co robić. Sytuację rozwiązał kot dziewczyny, który widząc wiszący między moimi nogami woreczek przejechał po nim pazurem. Kondom eksplodował, a jego zawartość rozbryzgnęła się po łóżku jej starych. Uciekłem. Do dziś nie mam pojęcia, jak moja towarzyszka miała na imię i ile ją kosztowało czyszczenie łóżka rodziców... Wojaczek z Lublina

PIEKIELNA RANDKA

To miał być najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Umówiłam się na randkę z Adamem, kolegą z pracy. Od dawna podkochiwałam się w nim. Wybrał jedną z chińskich restauracji. Tak zależało mi, by dobrze wypaść, że aby opanować nerwy, już w domu wypiłam kilka kieliszków. Rozluźniona dotarłam na spotkanie. Adam zamówił szampana i jakieś ponoć modne i zdrowe, potrawy. Smakowało podle, ale wstydziłam się zaprotestować. Nie jestem światowa tak jak on. A potem zrobiło mi się niedobrze.


Rozbolał mnie brzuch, a wino, szampan i te wszystkie chińskie wynalazki podeszły mi do gardła. Próbowałam zatkać usta, ale ciśnienie było zbyt duże. Fontanną niedotrawionej treści żołądkowej opryskałam Adama niszcząc mu fryzurę i modny garnitur. Czułam się jak alien i ciekłam z restauracji. Oczywiście nie pojawiłam się już w biurze. Teraz jestem nie tylko samotna i bezrobotna, ale popadłam w alkoholizm. Mam też uprzedzenia rasowe wobec Chińczyków. Niech moja historia będzie ostrzeżeniem dla naiwnych, wykorzystywanych w pracy kobiet. Jadwiga

SEKS TURYSTYKA
Jestem poważnym menedżerem, kobietą wyzwoloną. Próbowałam już seksu z żonatymi, wdowcami, impotentami i transwestytami. Nic mnie nie rusza, nic mnie nie brzydzi. W tym roku postanowiłam poznać uroki tzw. seksturystyki i udałam się do Egiptu. Wbrew zapewnieniom moich koleżanek miałam jednak kłopoty z uwiedzeniem Araba. Kelnerzy w hotelu udawali, że nie wiedzą, o co mi chodzi, a basenowy okazał się gejem. Dopiero od pewnej Niemki dowiedziałam się o romantycznym Ahmedzie, poganiaczu wielbłądów, który za skromną opłatą woził Europejki pod piramidy i dogadzał im na pustyni przy zachodzie słońca. Skorzystałam z tej propozycji - i to ku mojej zgubie!

Wielbłąd Ahmeda puszczał bowiem przez całą drogę głośno śmierdzące wiatry. Araba to bardzo bawiło. Zaczął nawet sam popierdywać i zachęcał mnie na migi, abym także sobie ulżyła. Pokazałam mu (też na migi), że jest chamem. Obraził się, zrzucił mnie z wielbłąda i, krzycząc coś straszliwego po arabsku, uciekł. Wracałam na piechotę, masując sobie obolały po upadku i po jeździe na garbatym śmierdzielu tyłek. Gdy dotarłam do hotelu, spotkałam przeklętą Niemkę, która widząc, jak się masuję, pokazała mi palcami „V”, czyli znak zwycięstwa. Odwdzięczyłam się jej tylko jednym wzniesionym do góry palcem, czyli klasycznym „Fuck you!”. Teraz już rozumiem powiedzenie moich rodziców: jak świat światem, Niemiec Polakowi nigdy nie będzie bratem! Beata z Wrocławia