Seks

Środa 22.01.2014, Ola Stern

Jak elegancko płacić za seks

O wszystkim decyduje reklama. Odpowiednia promocja zapewnia sukces właściwie każdemu produktowi i osobie.

platny_ot.jpgNa przykład taki Daniel Craig w ogóle mnie nie porywa w roli agenta 007. Dla mnie James Bond musi być przede wszystkim dowcipny i zabójczo przystojny, a przynajmniej nie powinien przypominać z twarzy prezydenta Putina. Craig jest – jak na mój gust – brzydki i gra drętwo.

Nawet nie zamawia już martini wstrząśniętego, ale nie zmieszanego, bo jest mu to zupełnie obojętne. Co gorsza, zdarza się, że nie wie, co pije, lub zamawia po prostu byle co! A przecież ten tekst z zamawianiem martini był jednym z najważniejszych we wszystkich Bondach!  Czekałam zawsze na to zdanie niczym kania na deszcz lub mały Jasio na Mikołaja! No i już się nie doczekam, bo reklama przekonała wszystkich, iż tak musi być, a ja pozostałam w mniejszości w swej niechęci do Bonda–Craiga.
platny_boks.jpgPodobnie ma się rzecz z wieloma produktami, które podobają się dopiero wtedy, gdy nam się wmówi, że są dobre. Nikomu nie wpadłoby do głowy, żeby wcinać np. kangurze jądra, ale po odpowiedniej promocji zapotrzebowanie na nie rośnie, co zresztą cieszy Australijczyków, którzy kangurów mają za dużo. Jak doniosła brytyjska „Daily Mail”, 300 kapsułek z ekstraktem z kangurzych genitaliów kosztuje już niemal tysiąc złotych, a fabryki nie nadążają z produkcją specyfiku. Za tym sukcesem stoi oczywiście promocja. Można z niej dowiedzieć się, że preparat ten sprawia, iż każdy facet będzie bzykać niemal bez przerwy – bo tak to ponoć robią skoczne torbacze.

Jeden z moich bliskich przyjaciół, który zdobył majątek jeszcze w czasach komuny, produkując tandetne lusterka z rysunkiem cycatej baby na odwrocie, bardzo dziwi się temu, że dziś niemal wszyscy chodzą w ciuchach z wyraźnym, często wręcz ogromnym, napisem zdradzającym nazwę

Sonda

Idealny sex:

producenta. W latach trzydziestych, podczas wielkiego kryzysu, los zmusił jego ojca do pracy w charakterze tzw. żywego słupa reklamowego. Promował w ten sposób wyroby znanej firmy obuwniczej. Za to, że wałęsał się z tym napisem po mieście, otrzymywał skromne, ale zawsze jakieś pieniądze, które pozwalały nie umrzeć z głodu jego rodzinie. Dzisiaj jednak nikt nikomu nie płaci za bieganie w kurtce lub gaciach z logo jakiegoś znanego krawca.

Wręcz przeciwnie: ludziska same kupują te ciuchy i za friko promują wielkie firmy, gwarantując niebotyczne zyski ich prezesom. Okazuje się więc, że w czasach totalnej globalizacji wszystko wszystkim można dzięki promocji wcisnąć. Ot, choćby takie portale społecznościowe. Osoby aktywnie się tam udzielające oddają im niemal całą prywatną sferę swego życia głównie w zamian za to, że zobaczą wielką liczbę tzw. lajków pod swoim postem. Portale te istnieją tylko i wyłącznie dzięki tej idącej już w miliardy armii darmowych pracowników. Wznoszą oni z dumą – niczym egipscy fellachowie –  szczerozłotą piramidę swojemu ukochanemu portalowi, czyli jego coraz bogatszym właścicielom. Mój oldskulowy znajomy zupełnie tego nie pojmuje, bo fellachom faraon zapewniał przynajmniej darmową strawę i piwo. Jego zdaniem, prawdziwy samiec alfa nigdy nie pracuje za darmo, bo wie, że za wszystko musi płacić lub żądać zapłaty. Nawet seks musi coś kosztować, by się nie znudził. Gdy poprzedzisz go kolacją w drogiej restauracji lub jakimś prezentem, np. diamentową kolią albo choćby kwiatkiem, kopulacja smakuje najlepiej. Inaczej staje się bowiem formą niewolnictwa czy odrabianiem pańszczyzny!

artykuł pochodzi z magazynu CKM/1/2014 - zamów prenumeratę!