Seks

Czwartek 08.05.2014, Ola Stern

Do czego służy facetom broda

Kiedy byłam małą dziewczynką, świat otaczających mnie mężczyzn wyglądał zupełnie inaczej niż dzisiaj. Chodzi mi nie tylko o to, że panowie inaczej się ubierali, zachowywali oraz używali słów, które teraz są już nieznane lub, co gorsza, wręcz wyklęte i zakazane (np. pederasta).

ola_stern.jpgSwe dzieciństwo kojarzę przede wszystkim z dżentelmenami, którzy nosili brody. Mój ojciec miał brodę, mój wuj był brodaty oraz jeden z moich dziadków. Drugi miał tylko wąsy, ale za to były one długie, sumiaste. Lubiłam za nie ciągnąć i nimi szarpać, co wcale nie spotykało się z jego naganą. Wydawał się być nawet zadowolony, bo, pokrzykując z bólu, śmiał się do mnie. Był dumny ze swego zarostu i także z tego, że ma taką fajną wnuczkę.

Dziś brodaczy jest jak na lekarstwo. Otaczają mnie panowie o policzkach tak gładkich jak pupa niemowlaka. Pachną zresztą podobnie, bo oko i nos wyzwolonej kobiety, jaką jestem, od razu wyczuwa te wymyślne wody, płyny, pudry i kremy po goleniu. Ale nie ten gatunek samców jest najgorszy. Istnieje niestety jeszcze spora grupa takich, którzy bawią się w tzw. zarost trzydniowy i straszą panie swą porośniętą niczym szczeciną wieprza gębą.

Piszę „gębą” z całą świadomością znaczenia tego słowa, bo nie ma nic okrutniejszego dla damy niż gość, który rysuje jej podczas pocałunków twarz swym niedogolonym ostrym jak papier ścierny pyskiem. Nic więc dziwnego, że cierpię i bezskutecznie wyszukuję w tłumie atrakcyjnego brodacza. Jednak trudno dziś takiego upolować. Oni są jak dinozaury na wymarciu. A szkoda, bo na mnie samiec z zarostem działa niezwykle erotyzująco. Co ciekawe, moja obsesyjna fascynacja brodatymi jest jak najbardziej normalna: potwierdzają to naukowcy. Otóż okazuje się, jak to ujawnił amerykański periodyk „Social Behavior and Psychology”, że mężczyźni z zarostem sprawiają wrażenie bogatszych, dostojniejszych, silniejszych i mądrzejszych, niż są w istocie. Dowiodły tego testy.


Dodam, iż takie wrażenie odnoszą nie tylko panie, ale też inni, szczególnie ci ogoleni panowie. Rewelacje te potwierdzają również badania izraelskiego badacza Avishava Zahaviego, który, zastanawiając się nad pytaniem, do czego w ogóle facetom służy broda, odkrył, iż potrzebna jest ona do... odstraszania innych samców, a tym samym do obrony samego siebie i swojej rodziny. Broda, przekonuje profesor Zahavi, utrudnia wojownikowi walkę wręcz i stwarza zagrożenie, bo przeciwnik zawsze za nią może złapać i nią – jak niegdyś ja wąsami swego dziadka – boleśnie szarpnąć. Jeśli mimo to samiec decyduje się na bujny samiec alfazarost, to już z góry, niczym napuszony paw, sygnalizuje, że nie boi się przeciwników, gdyż jest od nich inteligentniejszy, silniejszy i waleczniejszy. Broda mówi za niego: „Patrzcie i podziwiajcie, gołowąsy! Nawet z brodą do kolan spuszczę wam takie manto, że już nic wam więcej na mordach nie wyrośnie!”. Ba! – jakby komu mych włochatych rewelacji było mało, dodam, że amerykańscy biolodzy William Hamilton i Marlena Zuk przekonują, iż brodaci są z reguły samcami zdrowszymi od innych. Nie tylko dlatego, że owłosienie twarzy chroni przed promieniowaniem ultrafioletowym. Trzeba pamiętać, że na piękną długą brodę do pasa mogą sobie pozwolić tylko silne i odporne samce alfa! W brodach mężczyzn słabych, chorych łatwo bowiem gnieżdżą się pasożyty i rozwijają się różne choroby skóry. Ale obawiam się, że mimo tych wszystkich argumentów sprawa brodatych wisi teraz dosłownie na włosku. Pozwalam sobie zatem zawołać: „Golarkom śmierć!”. Ale czy ktoś brodaty mnie jeszcze słyszy?

Artykuł pochodzi z magazynu CKM 4/2014