Moto
Czwartek 19.07.2018, Rafał Jemielita/CKM
Ten Typ Er - test mocarnej Hondy
Honda Civic Type R – sportowy potwór pełen sprzeczności. Nie jest to samochód idealny, ale jazda nim to naprawdę gruba sprawa. I piszemy tak wcale nie z powodu gabarytów naszego redaktora.
Grubi mężczyźni powinni założyć w Polsce jakiś „związek zawodowy”. Nie dość, że człowiek musi płacić podwójnie za jedzenie, wyszukiwać ciuchy w handlowej konspiracji, to nawet i w samochodzie ma problemy!
Chyba nikt na tym świecie nie projektuje aut dla „solidniejszych niż norma przewiduje”. A już na pewno nikt z japońskich designerów Hondy nie zastanowił się, że do Type R będą wsiadać tacy jak my: uczciwe grubasy.
Na ten przykład siedzenie – a w zasadzie rasowy fotel kubełkowy – naprawdę mogłoby się obyć bez bocznego wybrzuszenia. Nie da się wsiąść wygodnie z nadmiarem kilogramów na tyłku... Ale jak już to się uda, to siedzi się bajecznie.
Zaraz obok wiszą czerwone pasy bezpieczeństwa i od razu widać, że będzie się w tym samochodzie działo. Dasz wiarę, że ten k o m p a k t jeździ ponad 270 km/h? Mnie
też było bardzo trudno zrozumieć, że samochód za 150 tys. zł może pędzić prawie tak szybko jak tylnonapędowe Porsche, Mercedes–AMG czy Lamborghini.
Civic to to jest, ale tylko z sylwetki i nazwy. Japończycy, gdyby oczywiście chcieli, powinni wydzielić oddzielną sportową markę. Tak jak Citroën ma DS–a, a Fiat ma Abartha, tu po prostu mogliby produkować auta marki Type R. Zaczynamy jazdę!
Na fotel kubełkowy w Hondzie Civic Type R mogę ponarzekać, ale pozycja za kierownicą jest w „erce” na szóstkę z plusem. Honda jest ergonomiczna, choć już do sterowania menu na dotykowym ekranie trzeba się nieco przyzwyczaić.
Na szczęście rzeczy najważniejsze – przede wszystkim w pełni wyłączalny system ESP – są pod ręką. Wciskam guzik po lewej od kierownicy i po zabawie: ograniczającej osiągi wozu elektronicznej stabilizacji już nie ma. Trzeba jeszcze obok pstryknąć guzik parkingowych „pikaczy”, a na tunelu między fotelami zdezaktywować system „Start&Stop”.
Na marginesie, na jakiego grzyba taki system w sportowym aucie? Wiem, wiem, wymuszają to jakieś mętne proekologiczne przepisy i regulacje, ale w samochodzie mającym ponad 300 koni spalin jest zawsze dużo i nie da się ich ograniczyć – więc ten dziwny system spokojnie możnaby zdemontować.
Albo przynajmniej dać szansę wyboru potencjalnemu właścicielowi. Chcesz mieć w swoim ryczącym sportowym wozie wyłączany przed światłami silnik? To kurna dopłać! Samochód sportowy służy do jazdy i dla przyjemności.
Niech robią ekoprzepisy w motoryzacyjnej masówce. A nie w takich rodzynkach!
(...)
To tylko krótki fragment. Cały artykuł Rafała Jelielity testującego (i komentującego) najnowszą Hondę Civic Type R przeczytasz tylko w wyjątkowym urodzinowym numerze CKM – już w kioskach!
Kup CKM przez internet: zamawiając prenumeratę na cały rok dostaniesz dwa numery za darmo i dodatkowy prezent gratis. KLIKNIJ TUTAJ.