Lifestyle

Czwartek 14.02.2019, Jakub Rusak/ fot. screen YouTube

„Sojusz Niepopularnych Facetów” kolejny rok protestuje przeciw walentynkom

Rokrocznie zgraja kiepsko ubranych przegrywów wychodzi z antywalentynkowymi transparentami na ulice Tokio, by sprzeciwiać się temu nadętemu kapitalistycznemu świętu.

wal.jpg
Kakumei-teki Himote Doumei to w tłumaczeniu Rewolucyjny Sojusz Niepopularnych Mężczyzn. Założyli go, no cóż, niepopularni, kiepsko ostrzyżeni i nie najlepiej ubrani faceci w średnim wieku, którzy od przeszło dekady wychodzą z transparentami i megafonami na ulice tokijskiej dzielnicy Shibuya, by wyrażać swój sprzeciw wobec walentynek.

W głębi duszy pewnie wiedzą, że są życiowymi przegrywami, którzy nigdy nie byli na tyle fajni, by zasłużyć na atencję kobiet, ale na swoich sztandarach ogłaszają bezwzględną walkę z „miłosnym kapitalizmem”. I z drugiej strony mają trochę racji, bowiem japońskie walentynki wyglądają inaczej niż nasze.



W Japonii, zgodnie z tradycją, 14 lutego to panie obdarowują mężczyzn swojego życia prezentami. Konkretnie – czekoladkami. I muszą je wręczyć wszystkim facetom, z którymi łączy je cokolwiek – od więzów rodzinnych, przez zawodowe, po miłosne i erotyczne. A zdaniem niepopularnych typków takie właśnie obchody napędzają jedynie niezdrowy wyścig o to, kto dostanie więcej czekoladek, dodatkowo podsycany przez gigantyczne korporacje mające przed świętem zakochanych prawdziwe żniwa. Które swoją drogą trwają aż do przypadającego 14 marca tzw. Białego Dnia, kiedy to mężczyźni odwdzięczają się paniom słodkościami za walentynkowe podarki.

I z tym się w sumie możemy nawet zgodzić, bo z podobnych względów bojkotujemy walentynki, choć w Polsce to faceci muszą stawać na głowie, by wymyślić jakiś kreatywny prezent dla swojej lubej. Tyle że my znamy znacznie lepsze sposoby na to, jak dać wyraz swojej niechęci do tego święta, tak by nikt nie uważał nas za życiowych przegrywów.