Lifestyle
Piątek 11.11.2011, Michał Jośko/ fot. police
Człowiek z lodu
Zanim powiesz, że wszystkie Ryśki to fajne chłopaki, przeczytaj historię Ryszarda Kuklińskiego
Wydaje ci się, że w Ameryce najpopularniejszym Polakiem jest Lech Wałęsa, Andrzej Gołota albo pułkownik Ryszard Kukliński? Jesteś w błędzie. Tytuł ten przysługuje... Richardowi Kuklinskiemu. Syn biednych emigrantów z Polski do tej pory uchodzi za najbardziej brutalnego i najsławniejszego mordercę w dziejach Ameryki. Przez dziesięciolecia bezkarnie mordował, pozostając nieuchwytnym dla organów ścigania. Był najlepiej opłacanym cynglem mafii. Jak sam wyznaje, ma na sumieniu życie ponad dwustu „świnek morskich” i „szczurów”, jak mawiał o swoich ofiarach. Wśród nich są nie tylko ludzie zamordowani na zlecenie. Kuklinski lubił bowiem zabijać również dla własnej i osobistej przyjemności, dla treningu i z ciekawości. Likwidował też swoich partnerów w prywatnych interesach. Przy tym wszystkim przestrzegał zasad: nie likwidował kobiet i dbał o rodzinę.
BIJE OJCIEC, BIJE MATKA
- Tamtego dnia 1949 roku odkryłem w sobie siłę i poczułem się szczęśliwy - wspomina po latach Rysiek. Dwa lata później jego ojciec alkoholik porzucił rodzinę, a młodociany oprych został zmuszony do życia na ulicy. Rozboje, napady z bronią w ręku, kradzieże samochodów, handel bronią i narkotykami - Rysio zaczął szukać swojego miejsca. Uzbrojony w dwa jednostrzałowce i nóż zwrócił na siebie uwagę gangsterów ze słynnej mafijnej rodziny Gambino, która trzęsła Nowym Jorkiem. Dostawał od niej zlecenia, z których zawsze wywiązywał się skrupulatnie. Już wtedy słynął z solidności i konsekwencji. - Zdarzyło się, że gnębiło mnie sześciu kolesiów z ulicy. Wyłapywałem ich po kolei i masakrowałem za pomocą rury.
Kuklinski, potężny twardziel (193 cm, 160 kg), stał się specem od wymuszania haraczy i ściągania długów. Mafiosi szybko jednak stwierdzili, że chłopak marnuje się w takiej drobnej robocie. - To urodzony cyngiel. Taki talent rodzi się raz na sto lat - mówił po latach Joey Presci, jeden z żołnierzy klanu Gambino. Nadszedł czas na profesjonalny debiut: „The Pollack” wysadził w powietrze samochód. W środku był oporny dłużnik. - Odchodząc od płonącego wraku, nie czułem wyrzutów sumienia. Ale wiedziałem, że to jest moje powołanie - opowiadał potem nasz rodak.
Z ZIEMI WŁOSKIEJ I POLSKIEJ
- Jednak lubiłem tę robotę, bo ciągle działo się coś nowego. A ja nienawidzę rutyny - opowiadał dziennikarzom. W ekspresowym tempie - dzięki fantazji i brutalności - stał się gwiazdą rodziny. Makaroniarze byli nim wręcz dziko zachwyceni. - Przed Kuklinskim po prostu nie dało się zwiać. Kiedyś przyszedł do domu dłużnika, a ten udawał, że go nie ma. „The Pollack” zobaczył jego oko w judaszu. Co zrobił? Wypalił z gnata prosto w wizjer! - ujawnił na łamach dziennika „New York Times” w latach 80. anonimowy eks-żołnierz familii Gambino. Co robił Rysiek po takim ciężkim dniu pracy? Przykładnie odpoczywał na łonie rodziny i świecił przykładem krewniakom i sąsiadom.
- Pracowałem ciężko, żeby moje dzieci nigdy nie zaznały takiej biedy jak ja - mówi o swojej motywacji arcymistrz zbrodni. Uwielbiał obsypywać rodzinę prezentami, dlatego przed świętami Bożego Narodzenia czy Wielkanocy brał wyjątkowo dużo zleceń. Sielanka trwała latami - dzieci, zgodnie z tradycją, uczęszczały do katolickich szkół, państwo Kuklinscy organizowali najlepsze w okolicy grille, a Rysio zabawiał gości dowcipami. Żaden z nich jednak nie dotyczył jego robótek. A byłoby czym „rozśmieszać” znajomków. Ot, choćby sposobem, w jaki ostrzegał niepokornych: obcinał im język, a potem wsadzał im do odbytu. Stało się też, że zamordował człowieka, od którego wynajmował garaż. Jego ciało zalał betonem w stalowym walcu obok hotelu w Little Ferry (stan New Jersey). Przy ulubionej przez ofiarę budce z hot dogami. Rysio przez jakiś czas przychodził tu codziennie na lunch i zjadał hot doga, patrząc na „grobowiec”. Zabawa skończyła się, gdy właściciel posesji wywiózł walec na wysypisko.
Rysio i „Mister Softee” byli urodzonymi eksperymentatorami. Pewnego dnia postanowili sprawdzić, jak zmieni się wygląd ciała zamrożonego na długi czas. W tym celu wrzucili zwłoki farmaceuty Louisa Masgaya, ofiary Kuklinskiego, do samochodu chłodni, z której „Softee” sprzedawał lody. Zanim Rysio wyrzucił truposza, ten dwa lata jeździł pomiędzy smakołykami („Byłem mile zaskoczony. Wciąż wyglądał naprawdę świeżo”). Kiedy częściowo zamrożone zwłoki Masgaya zostały odnalezione 25 września 1983 roku w pobliżu jednej z autostrad, w mediach narodziła się nowa gwiazda - „The Iceman”. Rysiek w tym czasie był już na etapie „skracania” listy znajomych, którzy wiedzieli o nim za dużo. Najpierw kropnął swojego nauczyciela DeMeo, a potem „Mistera Softee”. Ciało tego ostatniego odnaleziono w jego własnej chłodni na kołach.
Podczas nagrywanych przez agenta rozmów ustalono fantazyjną metodę mordu (kanapka z jajkiem i trucizną). Kuklinski powiedział wtedy kilka słów za dużo na temat swojego fachu. Zdał sobie sprawę, że po raz pierwszy w życiu nie zachował należytej ostrożności. - Zaczęła się gra z czasem. Wiedzieliśmy, że bardzo tego żałuje i że zabije mnie, jeśli go szybko nie aresztujemy - opowiadał potem agent Polifrone.
Proces okazał się w Stanach telewizyjnym hitem. Miliony kur domowych płakały, słysząc, jak najkrwawszy mafijny cyngiel USA wyznaje: - Wszystko to robiłem dla rodziny. Jednak ława przysięgłych uznała go winnym. 25 maja 1998 roku „The Iceman” został skazany za zamordowanie Gary’ego Smitha (1982) i Daniela Deppnera (1983). Od kary śmierci uratował go jedynie fakt, iż nie było żadnego świadka zbrodni. Otrzymał wyrok podwójnego dożywocia z możliwością zwolnienia warunkowego w wieku 111 lat. Odbywa go w Trenton State Prison w New Jersey. Tym samym, w którym dożywocie odsiaduje jego brat Joey Kuklinski, skazany za gwałt i morderstwo 12-latki, której zwłoki następnie zrzucił z dachu.