Lifestyle
Środa 08.06.2016, Jakub Rusak
Janusze napadów
Ci dwaj kolesie to prawdziwi Janusze wśród rabusiów. Próbowali okraść bar McDonald’sa, do którego kilka minut wcześniej wpadło 11 antyterrorystów.
„To będzie łatwa robota, która pójdzie jak z płatka. Taka z gatunku niemożliwych do spartolenia. Wchodzimy do Maca, strzelamy w powietrze, przystawiamy spluwę do skroni kasjera i każemy pakować mu całą kasę do torby. Kto nas niby powstrzyma? Dzieci? Smutne grubaski jedzące swój powiększony zestaw z Big Makiem? Nic nie może zawieść”.
Tak prawdopodobnie myśleli dwaj rabusie, którzy postanowili napaść na bar sieci McDonald’s w miejscowości Besancon we wschodniej Francji. Wszystko miało pójść gładko i łatwo, a jednak, wyszło jak zwykle.
Bandyci najwyraźniej zapomnieli o dość podstawowym elemencie, o którym z pewnością piszą wszystkie podręczniki dla początkujących rabusiów, czyli o rozpoznaniu terenu przed akcją. Innego wyjaśnienia chyba nie ma, bo gdyby ci goście o tym pamiętali, to z pewnością, nawet po pobieżnym rekonesansie, dojrzeliby 11 członków GIGN-u, czyli sił specjalnych francuskiej żandarmerii, którzy w spokoju pałaszowali swoje porcje frytek i burgerów.
Na swoje nieszczęście, dwaj rabusie nie dokonali odpowiedniego rozeznania w terenie i wpadli do baru wymachując swoimi spluwami i strzelając w powietrze. Chłopaki z GIGN-u zachowali jednak spokój i gdy jeden z napastników potknął się podczas próby ucieczki, ci momentalnie go obezwładnili. Drugi nie chciał się poddać i nawet groził im bronią, wobec czego antyterroryści zmuszeni byli do niego strzelać. Facet oberwał w brzuch.
Obecnie dwaj rabusie przebywają w szpitalu, a gdy tylko dojdą do siebie będą odpowiadać przed sądem za napaść z bronią. Przy okazji trafią też do ogólnoświatowej księgi Januszów napadu. Sądzimy, że znajdą się w pierwszej 10.