Lifestyle

Środa 01.05.2013, Łukasz Dziatkiewicz (www.flippery.com)

Drugie wejście cyfrowych smoków

Ciężko mi sobie wyobrazić, żeby ktoś w jakikolwiek sposób związany z grami wideo, nie był na krakowskich Digital Dragons. Sukces drugiej edycji sprawia, iż ten festiwal zapewne będzie już obowiązkowym punktem w kalendarzu ludzi z branży wideogier czy fanów tej rozrywki.

otwa_game.jpgZ mojej perspektyw – nie sięgam po żadne gry tego rodzaju od lat, a rozwój tychże śledzę z umiarkowanym zainteresowaniem, bo bardziej rajcuje mnie historia (nie mówiąc o pokrewnych flipperach), zwłaszcza czas kiedy sam byłem prawie uzależniony, a co miało miejsce w latach 80. - niemniej wiem, że za rok muszę na DD znów być. Na szczęście mieszkam w Krakowie i to tuż obok miejsca (niezwykłego miejsca!), gdzie się one odbyły i mam nadzieję znów odbędą.

Gry bez zabawy
Digital Dragons określono mianem festiwalu, co podkreśla pełna nazwa: Europejski Festiwal Gier Digital Dragons. Wydaje się niezbyt trafne, gdyż termin ten oznacza głównie imprezę artystyczną, często cykliczną, połączoną z prezentacją i konkursem oraz nierzadko z zabawą. Tymczasem dla większości uczestników „cyfrowych smoków” najważniejsze były wykłady i debaty oraz / lub sposobność nawiązania kontaktów, przedstawienia swojej oferty i możliwości itp. Wszystko kręciło się wokół wielu aspektów tworzenia gier oraz biznesu i marketingu, no i co z tym powiązane pytaniami o przyszłość – w jakim kierunku ta coraz bardziej znacząca część popkultury (a może już nie tylko pop?) zmierza. Skoro więc nie festiwal to co? Konferencja? Chyba najprędzej tak, ale niewątpliwie uzupełniona o targi, bo było niemało stoisk firmowych, a do tego rzeczywiście część festiwalowa.

Trochę konkretów i przykładów konferencyjnych. Pierwszego dnia (19 kwietnia) odbył się panel dyskusyjny odnośnie roli edukacji pod kątem tworzenia gier wideo w Polsce. Wzięli w niej udział m.in. dr hab. Paweł Węgrzyn (kierownik Zakładu Technologii Gier UJ oraz dyrektor Europejskiej Akademii Gier) oraz reprezentanci firm producenckich. Następnie bardzo ciekawy wykład wygłosił jeden z najważniejszych smoczych gości Guillaume de Fondaumiere. Jest on producentem gier i nie lada szychą.  „(...) przekonał Unię Europejską o kulturalnych wartościach gier wideo i skutecznie lobbował francuski rząd, by wprowadzić ulgi podatkowe dla produkcji gier wideo. (...) W 2008 roku Guillaume otrzymał Order Zasługi, tytuł szlachecki we Francji” (cytat ze strony organizatora). A później odbyło się aż pięć bloków wykładów – w każdym po jednym na temat jednego z każdego pięciu zagadnień: programowanie, grafika i level design, game design, biznes i marketing. Dla przykładu: „Jak przekuć wizję gry w realny projekt?”, na temat dostosowywania przedstawianej w grze epoki do bieżących nurtów designu, mody i oczekiwań odbiorcy, „PR dla deweloperów i małych wydawców.

Tworzenie strategii PR-owej gry, kontakt z mediami i budowanie społeczności", wykorzystania mediów społecznościowych, blogów i webvideo do promocji gry, relacja z wydawcą gry i sprzedanie mu projektu gry. Jak widać część była bardzo specjalistyczna, ale niektóre ciekawe nawet dla laika czy przydatne w innych branżach.
Wieczorem w klubie Lizard King tuż koło Rynku Głównego odbyła się część stricte festiwalowa, czyli gala wręczenia tytułowych nagród za najlepsze zeszłoroczne gry w czterech kategoriach: polska, polska mobilna (czyli na komórki, tablety i inne tego typu urządzenia), europejska i najbardziej innowacyjna. Organizatorzy bardzo słusznie szybko uhonorowali laureatów i dali gościom możliwość nieskrępowanej zabawy.

Zombie, gwiazdy i pytania

game1.jpg
Byłem pewien, że nazajutrz znaczna część uczestników nocnej fety będzie robić konkurencję reklamowym zombie kręcącym się podczas DD, ale nie było tak źle. I tu mały wtręt o owych monstrach. Odgrywała je całkiem udatnie grupa młodych ludzi obu płci. Zdziwiło mnie, że nie budzili prawie żadnego zainteresowania. Czyżby stali bywalcy podobnych imprez byli znudzeni tego typu atrakcjami? Nawiasem mówiąc, gdy pojawiły się bardzo młode, skąpo ubrane dziewczyny w roli herosek odzew wśród panów był znacznie większy. Wracając do zombie, wcielanie się w nie na takich spotkaniach chyba może być frustrujące, bo choć zajęcie nieciężkie, to nie za ciekawe, zwłaszcza jeśli wygłupy nie robią najmniejszego wrażenia. Postanowiłem zapytać - jedna zombie girl była rzekłbym opryskliwa i z pewnym wyrzutem oznajmiła, że tak zarabia pieniądze, inna twierdziła, iż się jej to zajęcie podoba.

Tego dnia wystąpiła ważna postać dla branży - norweski projektant i autor gier Ragnar Tørnquist. Opowiadał on m.in. jak zdobył pieniądze na drugi sequel przygodowej „The Longest Journey”, której był najważniejszym twórcą. Zebrał je dzięki Kickstarterowi. Jest to firma, która za pomocą strony internetowej przeprowadza zbiórki pieniędzy w celu sfinansowania różnorakich projektów (tzw. crowdfunding), przy czym wideogry królują. Poza tym odbyły się aż cztery duże panele dyskusyjne. Nawet dla laików szczególnie interesujący był dotyczący rozwoju polskiej branży growej (to coraz częściej używane słowo w tym światku, można je było znaleźć nawet na drukach informacyjnych) oraz ostatni pt. „Od polskiej szkoły filmowej do polskiej szkoły growej”. To nie jest porównanie na wyrost, co potwierdził swym udziałem Sławomir Idziak, światowej sławy operator (np. „Helikopter w ogniu”, „Podwójne życie Weroniki”) i reżyser. Po tym co powiedział nie mam żadnej wątpliwości, że ten niemłody przecież człowiek (rocznik 1945) docenia wartość wiadomych gier i chyba je rozumie. A na pewno widzi sporo korelacji i wzajemnych inspiracji oraz co z tego wynika potrzebę zacieśniania współpracy. Wtórował mu znacznie młodszy przedstawiciel firmy CD Projekt RED, z którego wyszły dwie części „Wiedźmina”, a trzecia jest w drodze. Kropkę nad i postawił zgrabny filmik łączący obie szkoły.

Zainteresowało mnie masę zagadnień, które pojawiły się podczas prelekcji i dyskusji. Dla przykładu. Jaka jest przyszłość gier? Wiele wskazuje na to, że po wielkich produkcjach przyszedł czas na dużo mniejsze, czasem wręcz banalne (choć lepiej powiedzieć pozornie banalne), ale przynoszące kokosy, zwłaszcza w porównaniu do nakładów (najlepszy przykład to prościutkie, a mimo to superhitowe „Angry Birds”). A generalnie to nikt nie wie co będzie, zmiany następują błyskawicznie, nawet bliska perspektywa jest zagadką, a rynek coraz trudniejszy. Inne - czy treść gier wideo może nieść zagrożenie? De Fondaumiere uważa, że branża powinna być odpowiedzialna, ale również i rodzice podobnie jak z filmami czy telewizją. Gość z Francji wspomniał, że być może trzeba będzie walczyć sądownie z oskarżycielami! Kwestia dbania o zachowanie gier, które stają się starociami i znikają (we Francji są one archiwizowane). Albo takie z naszego podwórka: polscy producenci cierpią na brak kadry – czeka około tysiąc miejsca pracy (!), najbardziej poszukiwani są programiści. Kłopot jest także z projektantami, bo dla uczelni technicznych to artyści, tylko że ASP wcale tak nie uważają. Ludzi zdolnych i wykształconych nie brakuje, tylko zbyt często podbiera ich konkurencja z zagranicy. Wymieniam tylko parę przykładów, z których każdy to materiał co najmniej na artykuł.

game2.jpgSumma summarum, czyli gry w Ogrodzie
Jakbym się musiał do czegoś przyczepić to... kawa nie była zbyt dobra ;), [za to reszta wyborna!]. A bardziej serio, to przedstawiciele branży mieli pewne uwagi – organizator szczerze zaprezentował je na swojej stronie. No i początkowo poruszanie po tym Małopolskim Ogrodzie Sztuk nie jest najłatwiejsze, bowiem ma on nietypową, dość skomplikowaną formę. Na szczęście nie brakowało wszelakich informacji i pomocnej, sympatycznej ekipy organizatorów, a on sam i jego położenie rekompensują wszystko. Funkcjonuje ta placówka kulturalna pod nazwą w ramach teatru im. Juliusza Słowackiego. Budynek stanął na miejscu nieciekawych architektonicznie - za to niezwykłych ze względu na to co było w środku - teatralnych pracowni scenograficznych. Została on oddana do użytku w zeszłym roku. Za projekt odpowiadało znane autorskie biuro projektowe Ingarden & Ewy z Krakowa. To w nim zaprojektowano siedziby np. Muzeum Manggha i biblioteki Uniwersytetu Papieskiego oraz Pawilon Wyspiański 2000, by wymienić realizacje tylko krakowskie. Do tego ostatniego nawiązano w Ogrodzie wykorzystując charakterystyczną elewację przypominającą cegły. Świetny, imponujący i nowoczesny obiekt, zwłaszcza jak na Kraków, gdzie brakuje dobrej, współczesnej architektury. Nie mam wątpliwości, że stanie się on ważnym miejscem na jego kulturalnej mapie, a może nawet wizytówką. Powtórzę, mam także nadzieję, że III edycja cyfrowych smoków odbędzie się w tym miejscu, czemu dałem wyraz na głos w czasie oficjalnego pożegnania. Dodam jeszcze, że dawno nie czułem się tak dumny jako Polak i krakowianin. Zamiast byczo (czy ktoś tak jeszcze mówi?!) powiem: smoczo było!