Active

Czwartek 06.10.2011, Andrzej Chojnowski

Dobry Mikołaj

Ze względu na swój wzrost nigdy nie wsiądzie do Porsche 911, z powodu wyglądu nie wydrze kontraktów reklamowych Davidowi Beckhamowi gdy ma czas, lubi poczytać Tołstoja albo posłuchać Chopina, a wolne chwile najchętniej spędza z rodziną. Taki jest bokser Nikołaj Wałujew

Nikołaj Wałujew

To najbrzydszy człowiek, jakiego widziałem. Oglądałem „Władcę pierścieni” i było tam mnóstwo dziwacznych stworów, ale on jest naprawdę odrażający – drwił ze swojego rywala brytyjski pięściarz David Haye przed niedawną walką bokserską o mistrzowski pas federacji WBA w wadze ciężkiej.– Spójrzcie na niego, to dziwadło z cyrku, które próbuje boksować. Cały jest owłosiony, a do tego brzydko pachnie. Rozmawiałem z kilkoma pięściarzami, którzy z nim boksowali i powiedzieli mi, że pierwsza rzecz, którą czujesz po wejściu z nim do ringu, to wielki smród– mówił Haye, a dziennikarze zgromadzeni na konferencji prasowej trzymali się za brzuchy. – Mam nadzieję, że ktoś go wykąpie albo przynajmniej opłucze tę bestię szlauchem przed naszą walką.

BESTIA PODNOSI GŁOWĘ

Drwiny to dla Rosjanina chleb powszedni – bokser nazywany przez komentatorów „Shrekiem”, „Rosyjskim niedźwiedziem” czy „Bestią ze Wschodu” wyrasta ponad kanon współczesnej męskiej urody. Jest przeraźliwie wysoki, ma niepokojąco wielkie dłonie i olbrzymią głowę. Ale nie koniec na tym – jego ciało pokrywa gęsty zarost, przez co Wałujew czasami budzi skojarzenia z niedźwiedziem, któremu założono rękawice bokserskie i wypchnięto go na ring. Nikołaj, po polsku Mikołaj, a dla znajomych po prostu Niko, urodził się 36 lat temu w Sankt Petersburgu, który wtedy nosił nazwę Leningrad. Już jako dziecko wyróżniał się wśród rówieśników. Na podwórku przezywano go „Głowa”, z racji przedziwnie uformowanej czaszki, a w wieku 12 lat miał już 196 centymetrów wzrostu, co dziwiło rodziców mierzących zaledwie po 165 centymetrów. Dzisiaj Wałujew jest jednym z najwyższych ludzi w Rosji oraz z całą pewnością najsilniejszym wielkoludem między Karelią a Kamczatką. Boksem zajął się, dopiero gdy skończył 17 lat. Wcześniej grał w koszykówkę, był też obiecującym dyskobolem, młociarzem i graczem w water polo. Zdecydował się jednak na boks i jako dwudziestolatek stoczył swą pierwszą zawodową walkę. Zwycięstwo nad słabym amerykańskim bokserem Johnem Mortonem otworzyło przed Nikiem drzwi międzynarodowej kariery. Na końcu tej drogi błyszczał mistrzowski pas.

150 KILOGRAMÓW MIĘSA

Don King, słynny promotor bokserski, opiekun Muhammada Alego oraz Mike’a Tysona, powiedział parę lat temu: – Uwierzę w istnienie Wałujewa, dopiero gdy zobaczę go na żywo. Oglądanie go w telewizji się nie liczy, w końcu Yeti też tam pokazują. To fakt, takie zjawisko jak Wałujew zdarza się w boksie raz na sto lat. – Co za warunki fizyczne, co za intelekt! – rosyjscy trenerzy boksu, z którymi rozmawiał reporter dziennika „Los Angeles Times”, pękają z dumy. – Drugi taki sportowiec nie urodzi się w Rosji za naszego życia – dodają. Jego dłoń ma piętnaście centymetrów szerokości i wagę głazu narzutowego. Wałujew jest najwyższym i najcięższym bokserem, który kiedykolwiek sięgnął po tytuł mistrza  świata. Waży ponad 150 kilogramów i mierzy 213 centymetrów, a jego zasięg ramion to rekordowe 217 centymetrów. Niko wchodzi do ringu, przekładając nogi ponad linami, bo tak jest mu wygodniej, a rywale w czasie walki najczęściej oglądają jego owłosione sutki, bo na takiej wysokości mają głowę. Jest tak wielki, że kiedy w 2005 roku po walce z Johnem Ruizem zdobył tytuł mistrza świata w wadze ciężkiej federacji WBA, okazało się, że pas mistrzowski, który zdobył, jest za mały. Trzeba było uszyć większy, specjalnie dla Niko. Gdy zdobył tytuł, wielu komentatorów zapowiadało dominację „Bestii ze Wschodu”, przewidując, że żaden z rywali nie będzie w stanie przewrócić tej owłosionej góry mięsa zaopatrzonej w rękawice.

SPYCHACZ NA RINGU
Pobyt Wałujewa na szczycie nie trwał jednak długo. Pas mistrzowski stracił już dwukrotnie, w 2007 i 2009 roku. Choć obecnie zajmuje wysokie ósme miejsce w zestawieniu najlepszych pięściarzy wagi ciężkiej, złośliwi mówią, że Nikołaj jest marnym bokserem i że gdyby nie gigantyczny wzrost, w każdej walce z hukiem lądowałby na deskach, bo bije jak łamaga, a kombinacje ciosów to dla niego fizyka kwantowa. – Nie mogę go umieścić na liście najlepszych bokserów wagi ciężkiej, bo on po prostu nie umie boksować i nie ma mocnego ciosu – drwił Ahmet Oener, szef wpływowej niemieckiej grupy Arena Boxing Promotion po wygranej przez Wałujewa w marnym stylu walce z 46–letnim wówczas Evanderem Holyfieldem w 2008 roku. – Nie umie walczyć, ale jest dziwadłem, które przeraża innych bokserów wyglądem – dodaje Frank Maloney, dawny promotor Wałujewa. Nikołaj nie jest może bajecznym technikiem jak kiedyś Roy Jones jr. ani królem nokautu jak młody Mike Tyson. W ringu porusza się z gracją spychacza, próbując dogonić szybszych rywali, którzy sięgają mu barków. Mimo to w 53 walkach odniósł 50 zwycięstw, z czego 34 przez nokaut. Niezły wynik jak na kogoś, kto – zdaniem krytyków– nie ma pojęcia o boksowaniu.

ARTYSTA WALCZĄCY
Pięściarze, którzy wdrapują się na bokserski szczyt, zazwyczaj zachłystują się pieniędzmi, sławą i światowym życiem. Niko jest odporny na takie pokusy. Rosyjski gigant, który połowę roku żyje w ojczyźnie, a drugą w Niemczech, gdzie dogląda swych interesów, uwielbia spędzać wolny czas z rodziną. – To największy dar, jaki otrzymałem od losu – mówi z dumą o żonie Gal inie, synu Griszy i córce Irinie. – Małżeństwo pomogło mi zachować równowagę psychiczną i bardzo wzbogaciło mnie duchowo.Żonę, poznaną na imprezie u kolegi w 1999 roku, poderwał w nietypowy dla boksera sposób – recytował jej swoje wiersze. Nie ma jednak szans, by poezja „Bestii” ujrzała światło dzienne. – Wiersze zostały napisane dla Galiny. Są bardzo osobiste i nie chcę o nich mówić. Jestem bokserem, nie poetą! – zastrzega Wałujew. Nikołaj ma jednak duszę artysty. Niedawno zagrał główną rolę w rosyjskim dramacie „Kamienny  łeb” opowiadającym o bokserze, który stracił pamięć w wyniku wypadku. Film zyskał świetne recenzje w Rosji, spotkał się też z zainteresowaniem polskiej publiczności na festiwalu filmów rosyjskich „Sputnik nad Polską”. Po tej produkcji posypały się propozycje kolejnych ról. Z wyborem Nikołaj nie będzie miał problemu, bo jest koneserem rosyjskiego kina – ceni dzieła takich mistrzów, jak Michałkow, Riazanow czy Szachnazarow. W wolnych chwilach lubi czytać Tołstoja, pochłania też książki Agathy Christie i Artura Conan Doyle’a, a gdy ma czas, włącza Mozarta albo Chopina i odpływa. Jest tak niezwykłym człowiekiem, że władze rosyjskie chcą wykorzystać jego wizerunek do promocji zdrowego trybu życia. – Telewizja musi żyć z reklam, ale obok zachwalania wódki i piwa powinna też znaleźć miejsce na bardziej pożyteczne rzeczy – mówi Wałujew. – Młodzi chętnie pójdą do sal sportowych i zajmą się ćwiczeniami, trzeba im tylko dać dobry przykład.

GRZECHY I GRZESZKI
Anioł stąpający po ziemi? Nie do końca. Wałujew ma też grzeszki na sumieniu. W 2006 roku wytarmosił sześćdziesięcioletniego ochroniarza na parkingu przed lodowiskiem w Sankt Petersburgu, gdy ten wdał się w awanturę z żoną „Bestii”. Poturbowany gość żalił się, że pobił go Wałujew. – Wysoki sądzie! – bronił się bokser – proszę na mnie spojrzeć i wyobrazić sobie, co stałoby się z tym panem, gdybym naprawdę go uderzył. Wałujew utrzymywał, że jedynie wstrząsnął ochroniarzem. – Podniosłem go do góry za skórę, jak kota – opowiadał niedawno w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”. Sąd przychylił się do jego wersji wypadków. Wałujew został skazany jedynie na grzywnę w wysokości stu trzydziestu tysięcy rubli (ok. 13 tysięcy złotych). Mimo tej niemiłej przygody w swym kraju Niko jest gwiazdą. W Rosji opowiadają już o nim legendy. Wieść gminna niesie, że podobno Wałujew gołymi rękami zabił kiedyś szarżującego dzika w lesie pod Sankt Petersburgiem. Innym zaś razem Nikołaj miał spotkać w lesie niedźwiedzia, ale ten na widok wielkiego boksera wziął nogi za pas i przestraszony uciekł w popłochu! Mówi się też, że pradziadkiem Wałujewa był Tatar, po nim bokser miał odziedziczyć ponadprzeciętny wzrost oraz ostre azjatyckie rysy. Jak przyznaje sam Niko, opowiadanie o nim niestworzonych historii to ulubiona rozrywka Rosjan.

QUO VADIS?
Co będzie dalej z wielkim rosyjskim bokserem? Tego nie wie nikt. Rosyjski gigant nie chce już boksować z dużo niższymi od niego pięściarzami, takimi, którzy sięgają mu do ramion i ważą tyle, co jego jedna noga. Chciałby rywala odpowiadającego mu wzrostem oraz masą. Kłopot w tym, że drugi taki gigant jeszcze się nie narodził. Więc Wałujew czeka na rywala, a czekanie umila sobie tym, co lubi najbardziej, czyli łowieniem ryb i polowaniem w lasach pod Sankt Petersburgiem.– Strzelam do wszystkiego, co lata i biega – opowiadał Niko brytyjskiej bulwarówce „The Sun”. – Nikołaj nie ma już serca do boksu – wyznał ostatnio angielskiemu brukowcowi „Daily Mail” Aleksandr Zimin, trener Wałujewa. – Za to bardzo kocha wędkowanie i polowanie. Nikołaj dodaje: – Aleksandr ma rację. W głębi serca nie lubię boksowania i nie robię tego z pasją. Czasami zastanawiam się, po co w ogóle zająłem się tym sportem? – kończy tajemniczo najlepszy aktor wśród bokserów oraz jedyny miłośnik muzyki klasycznej w sportach walki.