Zobacz schron Trumpa. Użyto go po raz pierwszy od 19 lat

Co robi prawdziwy mąż stanu, kiedy na ulicach jego kraju trwają zamieszki? Chowa się w bunkrze. Tak przynajmniej wynika z zachowania prezydenta USA Donalda Trumpa, który po fali protestów związanych ze śmiercią George'a Floyda znalazł się
iStock-1049714130.jpg

Pomarańczowy prezydent musiał się naprawdę mocno zdziwić, kiedy ludzie, którym kazał się uspokoić, tego nie uczynili, a on nawet nie może ich zwolnić. Tym właśnie różni się prowadzenie biznesu od bycia głową państwa, choć ta druga funkcja gwarantuje przywileje, o których nie mógłby pomarzyć nawet najzamożniejszy CEO świata.

CZYTAJ TAKŻE: KUP SOBIE PONIEMIECKI SCHRON. OFERTA ZA ZŁOTÓWKĘ

Jednym z nich jest posiadania prywatnego bunkra strzeżonego przez wojsko. Choć piątkowa ucieczka prezydenta do schronu nie została udokumentowana, to dzięki zdjęciom z 11 września 2001, kiedy po atakach terrorystycznych na wieże WTC oraz Pentagon, prezydent wraz z otoczeniem zostali ewakuowani do bunkra. Od tego czasu miejsce było nieużywane. Fotografie zostały opublikowane w 2015 i 2016 roku przez U.S. National Archives i przedstawiają narady sztabu prezydenta George’a W. Busha.

Istnieje spore prawdopodobieństwo, że Trump przebywał w nieco lepszych warunkach niż 19 lat temu Bush, ponieważ w międzyczasie schron wyremontowano za skromną sumę 375 mln dolarów, czyli za ok. 1,4 mld złotych. Do bunkra prezydent udał się wraz z żoną Melanią oraz 14-letnim synem Barronem. Pomieszczenia wybudowano w latach 40. ubiegłego wieku i sięga głębokości sześciu pięter po ziemią (naziemna część Białego Domu ma wysokość 4 pięter). Jest umiejscowiony pod zachodnim skrzydłem siedziby amerykańskiego prezydenta. Schron jest przystosowany do przetrwania ataku atomowego oraz uderzenia asteroidy. Choć w miniony piątek nic takiego się nie wydarzyło, Trump spędził w ukryciu ponad godzinę.

Takie działanie było związane z eskalacją przemocy podczas fali protestów, które ogarnęły cały kraj po zabójstwie George’a Floyda zamordowanego przez policjanta na służbie. Amerykański prezydent postanowił nie przemawiać do protestujących, natomiast na Twitterze oświadczył, że „kiedy zaczną się grabieże, zaczniemy strzelać”. Po czym oskarżył media o sianie nienawiści. Czysta logika.

Po raz pierwszy od zabójstwa Martina Lutera Kinga w 1968 wprowadzono godzinę policyjną (21:00 - 6:00) na tak olbrzymią skalę (łącznie w 25 miastach). Policja używała granatów błyskowych i gazu łzawiącego, żeby rozproszyć protestujących. 



Dodał(a): Adam Barabasz / fot. iStock, U.S. National Archive Środa 03.06.2020