Zginął, bo chciał udowodnić, że Ziemia jest płaska. Wystrzelił się w rakiecie zrobionej w domu

Gdyby tylko głupota umiała latać… Jeden z najbardziej zagorzałym propagatorów teorii płaskiej Ziemi zginął, kiedy próbował udowodnić światu, że ma rację.
iStock-1129638660.jpg

Mamy niekwestionowanego kandydata do Nagrody Darwina. Michael „Mad Mike” Hughes słynął z głoszenia teorii, że Ziemia jest płaska, a NASA okłamuje ludzi, wmawiając wszystkim lądowanie na Księżycu. „Szalony Mike” był do tego stopnia przekonany o słuszności swoich przekonań, że skonstruował nawet rakietę, która miała go wynieść tak wysoko, że byłby w stanie uchwycić zdjęcie „końca świata”.

CZYTAJ TAKŻE: UTONĄŁ PROSZĄC O RĘKĘ

Nie do końca wiadomo, czy 64-letni Amerykanin nie zorientował się, że jakiś czas temu ludzie weszli na np. Mount Everest i nikt nie dostrzegł stamtąd końca świata. Mężczyzna skonstruował własną rakietę i wystartował z pustyni Barstow w Kaliforni.



Chwilę po starcie okazało się, że odpadł spadochron, który był jedyną opcją bezpiecznego powrotu na ziemię. Wykonana w domu rakieta leciała przez 19 sekund, a następnie wraz z pasażerem rozbiła się. Całość feralnego eksperymentu uchwyciły kamery. 

64-letni zwolennik teorii spiskowych zginął na miejscu. I choć zapewne nawet w obliczu śmierci twardo wierzył w słuszność swoich przekonań, to siły grawitacji nie byłby w stanie poddać w wątpliwość.

Nie była to pierwsza próba udowodnienia szalonej teorii. Hughes próbował już wcześniej wykazać, że Ziemia nie jest kulą - w 2018 roku wzniósł się na wysokość 500 metrów (również na pokładzie własnoręcznie skonstruowanej rakiety). Wtedy jednak udało mu się przeżyć, a do domu wrócił mocno poobijany. 

ZOBACZ GALERIĘ: DZIEWICA MOBILNA I INNE MARKI. ZNANE PRODUKTY PO POLSKU




Dodał(a): Adam Barabasz / fot.Twitter Poniedziałek 24.02.2020