Zadłużenie państwa jeszcze wzrośnie. Mowa o astronomicznych kwotach
W 2022 r. Dług Polski ma sięgnąć 1,5 bln zł. Będzie ono większe o 176 mld zł w porównaniu do poprzednich statystyk. To następstwo projektu budżetu, który trafił do konsultacji społecznych. Partia rządząca nadal jednak łapczywie sięga po pieniądze - ostatni raz PiS ściągnął z rynku podobną kwotę w 2016 r., podczas tworzenia 500 plus.
Sprawie bliżej przyjrzeli się dziennikarze "Rzeczpospolitej". "Rząd ma ambitne plany czy to w zakresie zwiększenia inwestycji publicznych, czy nakładów na służbę zdrowia Nie mówię, że te programy nie mają uzasadnienia, bo mają, przed nami stoją cywilizacyjne wyzwania, takie jak choćby konieczna transformacja energetyczna. Ale nie zmienia to faktu, że większość publicznych programów musi być finansowana długiem, bo dochody państwa z podatków nie pozwalają na takie wydatki" – stwierdził w rozmowie z dziennikiem Piotr Bartkiewicz, ekonomista Banku Pekao SA.
Jeśli jednak chodzi o "ambitne plany rządu", raczej jesteśmy do nich sceptycznie nastawieni. Niejednokrotnie zdarzyło nam się na nich przejechać, więc chyba nikogo nie dziwi takie podejście.
Nowy "Polski Ład" ma nas kosztować nieco ponad 70 mld zł co roku. W planach jest reforma podatkowa, wzrost nakładów na zdrowie i inwestycje samorządowe.
Czy mamy się jednak czego obawiać? "Sam fakt, że w finansach państwa występuje deficyt, nie jest rzeczą straszną, dopóki nie prowadzi to do nadmiernego wzrostu długu. A póki trwa dobra koniunktura, ryzyko gwałtownego pogorszenia stanu finansów publicznych nam nie grozi. Odwrotnie, łatwiej nam wyrastać z długu" – ocenia w "Rzeczpospolitej główny ekonomista Santander Bank Polska Piotr Bielski.
Pojawiła się jednak niepokojąca wiadomość – niedługo ponownie wzrośnie różnica między zadłużeniem liczonym wedle unijnej metodologii, a tym liczonym wedle polskiej. Pierwszy ma się zwiększyć w ciągu dwóch lat o 175 mld zł, a drugi z kolei o 48 mld zł. Różnica będzie więc większa niż w poprzednich latach.
