Zabić tego Małolata!

Kultowy raper ma trochę więcej lat i już wie, że są rzeczy fajniejsze niż Lambo. Kultowy raper? Inteligentny człowiek? Fajny kumpel? Człowiek nawrócony na drogę prawości? Cztery razy tak. Zapraszamy na szczerą do bólu rozmowę z Małolatem
Małolat hip hop
„MAŁOLAT” MICHAŁ KAPLIŃSKI

Urodzony na warszawskim Ursynowie w roku 1984. Karierę raperską rozpoczynał w drugiej połowie lat 90., w 2005 roku wspólnie z producentem Ajronem wydał kultowy album „W pogoni za lepszej jakości życiem”. Ze swoim bratem Pezetem nagrał krążki „Dziś w moim mieście” (2010) i „Live in 1500 m2” (2012). W roku 2015 możesz sycić uszy jego świetną płytą „Więcej”.

CKM: Na debiutanckim albumie rapowałeś o tym, jak ciężko ci pisać teksty, gdy rozpraszają telefony od „koleżanek z koncertu”. Dziś, po latach milczenia, wydałeś nowy album, na którym opowiadasz, że teraz w tworzeniu przeszkadzają ci zupełnie inne rzeczy…
Małolat: Od wydania tamtej płyty minęła dekada i moje życie wygląda zupełnie inaczej. Dziś nawijam o tym, że podczas tworzenia kawałków muszę skupiać się na tym, aby nie obudzić mojej dwuletniej córeczki. No i wciąż walczę z moim odwiecznym problemem: brakiem cierpliwości w pisaniu. Bardzo zazdroszczę twórcom, którzy potrafią pracować tak, jak np. Ernest Hemingway czy Nick Cave – dzień w dzień, konsekwentnie i regularnie, siadasz rano i piszesz przez kilka godzin. Brak weny? Nie zrażasz się i próbujesz do skutku. Tworząc nową płytę starałem się zmusić do takiej samodyscypliny, ale gdy po godzinie czy dwóch nie szło mi dobrze, poddawałem się. Gdy przez jakiś czas nie mogłem dokończyć jakiegoś kawałka, znaleźć idealnego rymu, zabierałem się za inny, albo frustrowałem się tak, że przerywałem pisanie na dwa, trzy tygodnie. No, ale nikt nie mówił, że bycie raperem to łatwy kawałek chleba.

CKM: Chyba nie możesz narzekać, są gorsze zajęcia.
Małolat: No tak, wiesz, jestem życiowym malkontentem, po prostu lubię sobie ponarzekać (śmiech). Ale mówiąc poważnie oczywiście doceniam, że mogę zarabiać na tym, co naprawdę kocham. Wiem, że życie może ułożyć się znacznie gorzej. Przypominam sobie, jak dawno temu pracowałem w call center. To dopiero była brudna robota! Choć nie brudziłem sobie tam rąk w sensie dosłownym, czułem się zbrukany. Cholernie ciężka i niewdzięczna praca. Wytrzymałem zaledwie dwa miesiące, choć naprawdę potrzebowałem wówczas pieniędzy.

Malolat2.jpgCKM: Jako sybaryta wydający tysiące złotych w minutę chyba zawsze potrzebowałeś więcej, niż średnia krajowa.
Małolat: To moja wielka wada: mam bardzo lekką rękę w wydawaniu pieniędzy, trwonię je w zastraszającym tempie. Jeśli chodzi o rozsądne zarządzanie budżetem i oszczędzanie pieniędzy, to znacznie lepsza jest moja dziewczyna. To ona przypomina mi, bym wreszcie przelał ratę kredytu na mieszkanie, to jej przekazałbym wolne środki, żeby odłożyć np. na wakacje. Wiem, że jeśli wpłaciłbym te pieniądze na swoje konto, przepuściłbym je. Zdarzało się, że przywoziłem większą gotówkę z koncertów, ona chowała ją do przysłowiowej skarpety, a ja podbierałem po tysiaku i wkrótce wszystko znikało. No ale teraz, wiadomo, jest dziecko i trzeba myśleć poważniej, częściowo zabić tego małolata w sobie.

CKM: Z jednej strony w piosenkach sławisz konsumpcjonizm, z drugiej opowiadasz, że są rzeczy znacznie ważniejsze, niż dobra doczesne – jak godzisz te rzeczy?
Małolat:  Zawsze jarałem się nowinkami technologicznymi, gadżetami, furami itp. i wciąż kocham fajne przedmioty. Chciałbym mieć BMW M3 i Range Rovera, ale nie śnię po nocach o garażu z setkami samochodów. Po prostu z biegiem lat nauczyłem się określania właściwej gradacji wartości: doszedłem do momentu, w którym miałem dosyć skupiania się tylko na marzeniach materialnych. Lamborghini jest fajne, ale rodzina jest fajniejsza, kumasz? Wiem, brzmi to jak truizm, ale czasami człowiek musi dorosnąć nawet do zrozumienia banałów. To kwestia zarówno doświadczenia życiowego, jak i otaczania się mądrymi ludźmi. Wiesz, każdy może znaleźć wokół siebie dobrych doradców, sztuką jest właściwe odsączenie tego, co mówią; ocena, kto naprawdę potrafi ci dobrze doradzać, a kto tylko rzuca jakimiś wyświechtanymi mądrościami, choć sam ma dokładnie te same problemy i wady.



CKM: Na pierwszej płycie rapowałeś o sprzedawaniu kokainy i heroiny, chwilę później trafiłeś do więzienia za taką właśnie działalność. Na ile ten moment zweryfikował różne znajomości?

Małolat: Takie sytuacje zawsze wystawiają na próbę relacje, lecz ja byłem mile zaskoczony zachowaniem większości ludzi z mojego otoczenia, tak rodziny, jak i kumpli. Nie przekreślili mnie i wspierali. Myślę, że to kwestia doboru znajomych, ich trwającej latami selekcji: od dzieciństwa na podwórku przytrafiają się różne sytuacje, gówniarskie scysje. A gdy widzisz, jak w błahych sprawach zachowują się poszczególni koledzy, z dużym prawdopodobieństwem możesz przewidzieć, jak zachowają się, gdy wpadniesz w naprawdę duże tarapaty. Oczywiście to działa w obie strony – sam nie byłem święty i zachowałem się nie w porządku wobec wielu ludzi. Niektórzy potrafili to wybaczać, inni mnie odepchnęli. No, ale po latach pozostałem z przyjaciółmi, z którymi przeszedłem niejeden chrzest bojowy.

CKM: I to z nimi spędza dziś wolny czas niegdysiejszy imprezowicz?
Małolat: Tak, z rodziną lub niewielkim gronem znajomych. Nie mam już takiej zajawki na punkcie chodzenia po klubach, wolę posiedzieć w domu, wypić dwa piwa, pograć na konsoli, obejrzeć film, ugotować coś dla przyjaciół. Ostatnia impreza na mieście? Wyszedłem z moją kobietą o 23:30, wróciłem o 1:30, a byłem już podpity i śpiący. Obciach, co? Z jednej strony chodzi o to, że jako ojciec małego dziecka codziennie wstaję wcześnie i nie mam później sił, żeby melanżować do szóstej nad ranem. Wiesz, gdy odpowiednio łączy się alkohol z narkotykami, nie sztuka być imprezowym zwierzęciem. Ja od dawna nie stosuję nielegalnych używek, więc trunki szybko zcinają mnie z nóg.

CKM: Oj, Małolat Anno Domini 2015 chyba nie będzie imprezowym guru młodzieży…
Małolat: Pewnie nie. Mogę dorzucić nawet moralizatorskie słowa, że alkohol oraz nikotyna szkodzą i że w ogóle odradzam niezdrowe imprezowanie (śmiech). A tak poważnie: naprawdę widzę po sobie, jak takie używki wpływają na zdrowie, jak z ich powodu mam problemy kondycyjne na koncertach. Dlatego zamierzam zabrać się za jakiś sport, by nie łapać zadyszki na scenie. Przekroczyłem trzydziestkę, czas zadbać o siebie.

CKM: Jesteś znany z dbania o stylówę – rapujesz o ciuchach, wyznajesz, że masz więcej butów, niż twoja kobieta… Jesteś metroseksualny?
Małolat: Nie lubię słowa „metroseksualizm” i nie wstydzę się tego, że dbam o swój wygląd. W Polsce pokutują jeszcze resztki myślenia typu „jeśli facet używa dezodorantu, to pewnie ciota”, to przecież głupie. Lubię się dobrze ubrać, interesuję modą, np. streetwearem. Moja dziewczyna śmieje się, że przygotowując się do wyjścia, zdarza mi się spędzać w łazience więcej czasu, niż ona. To mało męskie? Nie sądzę.

CKM: To ciało, a jak dbasz o rozwój intelektualny?
Małolat: Pomijając nałogowe oglądanie w telewizji seriali takich, jak „Zakazane imperium”, „Gomorra” albo „Detektyw” (śmiech)? Na pewno książki. Ostatnio połknąłem np. autobiografię Arthura Koestlera, Żyda urodzonego na początku XX w. oraz Johna Riccobono, znanego jako Jon Roberts, który najpierw pracował dla mafijnej rodziny Gambino, a później dla kartelu z Medellin i przemycił do USA kokainę wartą miliardy dolarów. Strasznie lubię książki, choć bardzo ciężko mi się zabrać do lektury i sam jestem na siebie wkurzony, że czytam za mało. Ale pracuję nad tym, bo w końcu czytanie to dla każdego rapera genialna metoda na rozwijanie zasobu słownictwa albo łapanie inspiracji.
Malolat3.jpg

CKM: W twoich tekstach pojawiają się odniesienia do rzezi wołyńskiej albo trupów w Dachau – na ile pasjonujesz się historią? Rośnie nam nowy Bogusław Wołoszański?

Małolat: Nie, wciąż mam spore luki w wiedzy i nie będę zgrywał eksperta. Po prostu jako człowiek będący kiedyś na bakier z edukacją szkolną, staram się rozwijać swoją wiedzę we własnym zakresie. Dzięki książkom, Internetowi czy filmom dokumentalnym staram się nadrobić choć część zaległości, zwłaszcza w dziedzinie historii. Jakiś czas temu mocno zainteresowałem się drugą wojną światową, teraz chciałbym poczytać nieco na temat pierwszej – zabieram się właśnie do lektury „Odciętej ręki”, czyli autobiografii Blaise Cendrarsa, pisarza, który walcząc w Legii Cudzoziemskiej stracił na pierwszej wojnie światowej prawą rękę, którą używał do pisania. Traumatyczne doznanie.

CKM: Poważne, dorosłe tematy. Ile w Małolacie pozostało jeszcze małolata?

Małolat:  Z biegiem lat człowiek mierzy się z coraz bardziej dorosłymi problemami, lecz cholernie ważne jest to, aby życiowa dojrzałość nie zabiła w nas całkowicie dziecka. Nie wolno o tym nigdy zapominać, chociażby dlatego, że zachowując w sobie dawkę wewnętrznej młodości, będziemy lepiej porozumiewać się, mieć bliższy kontakt z naszymi dziećmi. Mnie na pewno pomaga rodzaj pracy, jaką wykonuję. Raper nie jest aż tak zagrożony, co człowiek pracujący w jakiejś korporacji od 9:00 do 17:00. Chodzisz w garniaku, starasz się sprawiać możliwie dostojne wrażenie i pokazywać światu, że nie interesuje cię nic, co może być odebrane jako dziecinne. Wiesz, wróćmy do tej rozmowy, gdy będę miał 40 albo 50 lat – ocenisz wówczas, na ile dziwne będzie, gdy nastolatkowie będą krzyczeć do mnie per Małolat (śmiech).

Wywiad pochodzi z magazynu CKM 7/2015 - a w nowym CKM polecamy

Dodał(a): rozmawia Michał Jośko / zdjęcia Marcin Klaban Piątek 23.10.2015