Więzień w obronie strażnika
Oto sytuacja, która nie zdarza się codziennie. Strażnik zaatakowany z zaskoczenia przez jednego więźnia, otrzymuje pomoc z najmniej spodziewanej strony – od innego więźnia.
Przestępczy kodeks więzienny jest bezlitosny. Nakazuje trzymać sztamę z innymi osadzonymi i pieprzyć policję oraz wszystkich klawiszy. Coraz częściej mamy jednak do czynienia z przypadkami, w których ów kodeks jest łamany, a więźniowie, nie patrząc na mundur strażnika, po prostu traktują go jak człowieka i pomagają mu w potrzebie.
Tak było w przypadku, gdy więźniowie wydostali się z celi, by pomóc strażnikowi, który dostał zawału (pisaliśmy o tym TUTAJ), i tak jest również i w tym przypadku.
Sytuacja miała miejsce w więzieniu Stillwater w amerykańskim stanie Oklahoma. 24-letni więzień Tashka Maret poprosił strażnika o wypuszczenie go z celi do toalety. Gdy jednak oficer spełnił jego prośbę, Maret rzucił się na niego z pięściami. Zaskoczony klawisz nie był w stanie obronić się przed gradem ciosów, jaki na niego spadł ze strony osadzonego, a wezwane posiłki nie przybywały.
W pobliżu była tylko jedna osoba, która mogła pomóc strażnikowi – był to Robert Hammock, inny więzień, który spokojnie siedział na krześle kilka metrów dalej. I tak, to właśnie on uratował klawisza i pomógł mu obezwładnić rozwścieczonego Mareta.
Musimy przyznać, był to bardzo uprzejmy gest ze strony Hammocka i należy mu się wielkie uznanie za to, co zrobił. Niestety jednak strażnik w tej sytuacji był tak naprawdę sam sobie winny. W końcu widzieliście jak olewczo podszedł do kontaktu z przestępcą i powinien się cieszyć, że tylko tak się to skończyło.