Waldemar Kasta: 'Mój pożegnalny album już jest. Czeka na dobry czas' WYWIAD cz. 1

Z początku planowaliśmy, że wywiad nie zajmie nam dłużej, niż godzinę. Szczęśliwie przerodził się on w długą rozmowę wykraczającą daleko poza tematy związane z muzyką. Waldemar Kasta to człowiek, którego wielu określa mianem legendy polskiego hip–hopu. Czy legenda to jednak odpowiednie słowo i po cholerę go tak w ogóle tytułować? Sprawdźcie rozmowę.
Zrzut ekranu 2021-10-28 o 09.58.05.png

Konrad Klimkiewicz (CKM.PL): Sprawdziłem komentarze pod kilkoma filmami, które umieściłeś na swój kanał na YouTube. Pojawiło się tam wiele głosów pokroju "Kasta to jedna z największych, ale i najbardziej niedocenianych legend polskiego hip–hopu". Rzeczywiście czujesz, że przy Twoich osiągnięciach powinieneś mieć większy rozgłos?

Waldemar Kasta: Nie, bo gdybym tak się czuł, to był był zgorzkniałym, stetryczałym i narzekającym dziadem. W zaistniałej sytuacji w ogóle nie przyszło mi do głowy, by się tak czuć. Pewnie wynika to z prostej filozoficznej różnicy, mianowicie ja dla siebie dalej pozostałem Waldkiem stary. Dzięki temu cały czas jestem dla siebie tą samą osobą, a w dodatku zadałem sobie tyle trudu, żeby zmarnować mnóstwo czasu, by dowiedzieć się kim jestem i po co, przez co wykonuje to, do czego wydaje mi się, że zostałem stworzony. Sugerowanie się opinią innych i to, czy oni to dostrzegają, byłoby stratą czasu. Zresztą, co to w ogóle znaczy być legendą? 

Ale są przecież raperzy, jak chociażby Borixon czy Tede, którzy są w zbliżonym wieku do Twojego, a mimo to trzymają się topu cały czas...

Trzymają się topu dobrze brzmi, bo oni chyba rzeczywiście chcą się go trzymać. Ja z kolei nigdy nie rozpatrywałem się w takich kategoriach, zwyczajnie robię to co robię. 25 lat temu dla ludzi było to wyraźnie bardziej popularne i poświęcali temu czas, a dzisiaj kupują 6–pak, śmierdzą im skarpety, idą do domu, wychowują trójkę dzieci i w związku z tym ich energia nie skupia się wokół mojej osoby. Popularni są ci, którzy wyznaczają trendy, a za nimi idą młodzi ludzie, którzy mają czas i pieniądze, które mogą na to poświęcić.

Wielokrotnie ogłaszałeś już, że przechodzisz na rapową emeryturę...

... Ja jestem na niej od 2009 r.

No właśnie, mimo tego co jakiś czas pojawiasz się gościnnie u niektórych raperów, szczególnie tych z "nowej szkoły". Jak to jest więc z tym końcem kariery od kilkunastu lat, skoro niedawno można było Cię usłyszeć chociażby u Sariusa.

Dograłem się też do paru innych rzeczy, ponieważ dotychczas nie zwykłem tego robić i często ludziom odmawiałem. Zrozumiałem jednak, że te moje odmawianie miało wiele wspólnego z przemianami wewnątrz mnie. Nie chciałem się rozdawać, a dziś uznałem, że to dosyć zwyczajowa praktyka, by pojawiać się nieco więcej i nieco częściej, by promować swój album – sam za moment planuję w ten sposób zadziałać ze swoim pożegnalnym krążkiem. 

Ten pożegnalny album jest zapowiadany od zeszłego roku. Na jakim etapie jest teraz? Możemy niedługo spodziewać się premiery?

On już jest gotowy. Czeka na dobry czas, jeśli chodzi o kwestie wydawnicze. Najistotniejsza jest teraz papierologia, ponieważ moja wytwórnia jest z Wielkiej Brytanii, w związku z tym oddawanie tego jako wydawnictwo w Polsce jakiemukolwiek zewnętrznemu ciału, jest możliwe po przekazaniu kompletu dokumentów, bo materiał będzie kupowany przez wydawnictwo, które już jest, lecz nie mogę zdradzić jakie, prosto z Wielkiej Brytanii. Kiedyś mogłem nagrywać "na twarz", a teraz już nie mogę tego robić. Jak sobie wyobrażasz, ciężko jest namówić raperów, nawet tych, którzy już dograli zwrotkę, na ponowne spotkanie się i podpisanie umowy, za czym raczej nie przepadają.
W czasach, gdy zaczynałeś swoją przygodę z muzyką, to dobre kawałki musiały bronić się same. Nagrasz dobry numer, masz poklask i jest zajebiście. Z kolei kiedy tworzysz coś słabego, to to szybko znika. Teraz dużo raperów zyskuje popularność poprzez działalność pozamuzyczną, aktywność w mediach społecznościowych czy podejmowanie współpracy z różnymi firmami. Myślisz, że cała ta otoczka to naturalna kolej rzeczy, czy jednak jest to w pewien sposób niesprawiedliwe ułatwienie, które umożliwia wypromowanie czegoś niekoniecznie dobrego.

To jest naturalna kolej rzeczy. Korzystanie z tych narzędzi nie powinno wzbudzać żadnych kontrowersji. One już są i w związku z tym albo z nich korzystasz, albo tracisz, nie korzystając. Kiedyś ich nie było. Poza tym, nie mogę się zgodzić w pełni z tym, co powiedziałeś, ponieważ ja nie mam, w ujęciu filozoficznym, bezpośredniej wiedzy na temat tego, czy rzeczywiście w pełni tak było, że wypuszczenie dobrego kawałka było równoznaczne ze zdobyciem popularności. Znam wielu ludzi, którzy są o wiele zdolniejsi ode mnie, a są alkoholikami siedzącymi pod sklepem, w związku z czym nikt nigdy o nich nie usłyszał. Chodzi o to, że to jest loteria. Musisz mieć szczęście, by trafić w odpowiedni czas lub odpowiednie miejsce, bądź tak jak w moim przypadku – nosisz na barkach ciężar reprezentowania dokładnie danej społeczności. Jeżeli mówimy o ludziach wykluczonych, bandziorach, prostytutkach, społeczności wychowanej w złych dzielnicach miastach, to to był mój elektorat. Oni pokładali nadzieję, siłę i energię we mnie i tylko dlatego zaistniałem w świadomości na tyle, że teraz my tutaj rozmawiamy i możesz mnie o takie coś pytać. Nie ma to nic wspólnego z prywatną modlitwą muzykującego. Muzyk może zrobić świetną muzykę, ale nie trafić z nią na odpowiedni grunt. Poza tym teraz nawet ogrom możliwości nie może zapewnić sukcesu, ponieważ występuje zjawisko szumu informacyjnego. Ty musisz teraz znaleźć konkretny impuls, by się jego uchwycić. Teraz miliony osób próbują walczyć o atencję, wcześniej tego nie było aż tyle. 

Myślę też o jednym czynniku, który może na to wpłynąć. Teraz nie musisz promować swojej twórczości wyłącznie poprzez kanały muzyczne, masz milion innych możliwości. Ktoś może nagrać kawałek, wyjść do centrum miasta, nagrać TikToka jak coś niszczy i dać odnośnik do swojego kanału. Nawet, gdy jego numer będzie średni, to przez to zyska popularność. Ludzie też go zapamiętają, więc sprawdzą kolejne. 

Jako filozof, musiałbym to rozłożyć na czynniki pierwsze i zacząć od tego, że rozmawiamy o dwóch innych rzeczach. Dla mnie muzykowanie jest prywatną modlitwą artysty, a wszelkie działania promocyjne, marketing i oddziaływanie na rynek są czymś zupełnie innym. W moich czasach każdy chciał być popularny, ale nikt nie zrobiłby nic, żeby to się miało wydarzyć. Ludzie wierzyli, że ich predestynacja związana jest z tym, że ktoś utożsami się z jego twórczością i wywinduje go do najwyższego statusu. Powiem więcej, za moich czasów artyści wstydziliby się sprzedawać siebie w takim stopniu i zabiegać o czyjąś atencję tak bardzo, by w ogóle zaistnieć na rynku muzycznym. Ja przykładowo zawsze miałem poczucie, i do dzisiaj walczę ze sobą po stokroć w każdej sytuacji życia, ponieważ według mnie dla mojej muzyki nie było istotne, jak wyglądam. Chwaliłem sobie te zespoły, o których nic nie wiem. Chodzi o to, że kolesie są znani na całym świecie, a ty nie wiesz jak wyglądają. Oni mogą normalnie pójść kupić chleb do sklepu, a ty nic o nich nie wiesz. Dlaczego? Dlatego, że ich muzyka oddziaływała na rynek tak silnie, że nie było istotne to, co noszą i z jaką subkulturą się utożsamiają. Tęsknię za tymi czasami, bo wtedy okazywałoby się, że życie jest prostsze dla artystów, bo będą mieli oni poklask u tych ludzi, którzy rzeczywiście lubią ich muzykę, a nie jak się ubierają i u kogo, jak wyglądają, czy są zarobieni czy nie są zarobieni. Dzisiaj musisz być człowiekiem sukcesu, żeby zrobić sukces. 

Wychodzi więc na to, że artyści powinni być weryfikowani wyłącznie na podstawie ich muzycznych dokonań. 

Ja w ogóle uważam, że te czasy wrócą – z prostego powodu: loserów jest więcej. 

Zrzut ekranu 2021-10-28 o 10.12.45.png

Dużo rozmawiamy o rzeczach pozamuzycznych, masz zresztą bardzo obszerną wiedzę na wiele tematów, ale ciekawi mnie w jaki sposób weryfikujesz informacje. W sieci jest milion rzeczy i łatwo natknąć się na fake newsy. Swobodnie wypowiadasz się także na tematy do których spore grono osób podchodzi dość sceptycznie, jak np. cywilizacje pozaziemskie. Skąd wiesz, że dana informacja jest zgodna z prawdą i możesz się nią kierować?

Po pierwsze, najważniejsze jest zauważenie konieczności ich weryfikacji, bo świadomość wyzwala. W zasadzie to powinno zacząć się jeszcze od dedukcji, powinieneś sam wykluczać niemożliwości, żeby móc ustanowić jakąś rzecz prawdopodobną bądź nie. Po drugie, jak już zauważyłeś, podchodzę do tego filozoficznie. Niektóre rzeczy w ogóle nie wymagają takiego działania. Ja nie potrzebuję żadnej rozkodowanej ściany sprzed 5 tys. lat z Egiptu, by stwierdzić, że wszyscy jesteśmy jeba*ymi kosmitami. To jest oczywisty fakt, a o oczywistościach się nie dyskutuje.

...

Waldemar Kasta (według Wikipedii Kieliszak, co nie jest zgodne z prawdą) – raper, muzyk, wokalista, autor tekstów i konferansjer. Pierwsze kroki w muzycznej karierze podjął w 1993 r., czyli pięć lat przed narodzinami dziennikarza, który przeprowadzał z nim wywiad na łamach CKMu. Urodzony w 78 r. we Wrocławiu, w którym mieszka do dziś. 


Dodał(a): Konrad Klimkiewicz / fot.: CHOJRAK MEDIA Czwartek 28.10.2021