W pogoni za burzą

Czekając na majowe nawałnice, trąby powietrzne i gradobicia, poczytaj o łowcach burz – ludziach, których taka ekstremalna pogoda przyciąga tak, jak ciebie piwo i atrakcyjna blondynka.

lowcy-burz-artykul.jpg

Jeszcze paręnaście lat temu tornada mogliśmy oglądać tylko w kinie ewentualnie na kanale Discovery. Gigantyczne trąby powietrzne atakowały tam amerykańskie miasta, niszczyły drewniane domy, porywały w powietrze pick-upy i ogólnie siały śmierć i zniszczenie.

Fajnie to się oglądało na ekranie, zagryzając popcorn i popijając colę z prądem, ale minęło kilkanaście lat, zmienił nam się klimat i teraz podobne burze mamy też u nas, w Polsce. W sierpniu 2017 roku przez Pomorze przeszła ekstremalna nawałnica o niespotykanej dotąd sile. Prędkość wiatru punktowo przekraczała 150 km/h. Zniszczeniu lub uszkodzeniu uległo ponad 12 tysięcy domów i miliony drzew. Łączne straty oszacowano na 2,7 miliarda zł, a co najgorsze – żywioł zabił 6 osób, w tym dwie młode harcerki z wakacyjnego obozowiska, które znalazło się na jego drodze. 62 inne osoby zostały ranne.

Przez dekady chcieliśmy Ameryki w Polsce – no to dostaliśmy...

Poszukiwacze adrenaliny

Z żywiołem nie można wygrać, ale na własnych warunkach można rzucić mu wyzwanie. Z tego założenia wychodzą łowcy burz, zarówno ci amerykańscy, jak i polscy.W filmach i dokumentach z USA widzieliśmy rywalizację poszukiwaczy adrenaliny, którzy, wyposażeni w pancerne pojazdy i supersprzęt, robili wszystko, żeby jak najbardziej zbliżyć się do oka cyklonu.

W prawdziwym życiu w Polsce wygląda to zupełnie inaczej. Polskim łowcom burz bardziej niż na przygodzie i efektownych zdjęciach zależy na edukowaniu i ostrzeganiu przed zagrożeniem, a realia ich codziennej pracy nadają się raczej do kina obyczajowego niż sensacyjnego. Co nie znaczy, że od czasu do czasu sami też nie wychodzą na spotkanie żywiołowi.

Łowy po polsku

„Od naszych amerykańskich kolegów różni nas kwestia skali, warunków ekonomicznych oraz oczywiście samych zjawisk, które tam wciąż bywają potężniejsze niż w Polsce. Jednak cele mamy takie same” – mówi Piotr Żurowski, rzecznik stowarzyszenia Skywarn Polska, największej polskiej ekipy łowców burz (która liczy 50 członków, a na Facebooku ma ponad 260 tysięcy fanów).

„Jesteśmy grupą pasjonatów, są wśród nas tacy, którzy interesują się głównie samymi układami chmur, inni są zafascynowani wyładowaniami atmosferycznymi, kolejni chcieliby uchwycić tornado albo potężne gradobicie... Łączy nas chęć edukowania i pomagania ludziom, którzy nas czytają, oglądają i korzystają z naszych ostrzeżeń o zagrożeniach pogodowych, które podajemy z dużym wyprzedzeniem” – dodaje Żurowski.

Zbyt blisko akcji

Polscy łowcy burz przez wiele lat doskonalili proces odczytywania modeli prognostycznych, aby móc jak najdokładniej przestrzegać przed zagrożeniami. Dlatego częściej niż w samochodach, którymi ścigają burze, przesiadują przed ekranami komputerów. Choć gdy prognozy zapowiadają wystąpienie ciekawego dla nich zjawiska, to do akcji ruszają też „grupy interwencyjne”.

„Z punktu widzenia łowcy burz bezpośrednie uczestniczenie w takich sytuacjach to pewne ryzyko. I nie chodzi nawet o osobiste zagrożenie, ale po prostu gdy jesteś zbyt blisko akcji, to paradoksalnie pewnych rzeczy możesz nie zobaczyć aż tak dobrze” – wyjaśnia Piotr Żurowski i dodaje, że sam też wielokrotnie przebijał się samochodem przez ścianę deszczu, gdzie nie było nic widać, omijając slalomem leżące na drodze konary drzew. (...)

To początek artykułu o polskich łowcach burz. Cały artykuł przeczytasz w majowym numerze CKM - już w kioskach:

CKM_05_19.jpg

Kup CKM przez internet: zamawiając prenumeratę na 12 miesięcy dostaniesz dwa numery za darmo! KLIKNIJ TUTAJ.


Dodał(a): CKM Wtorek 07.05.2019