The Hives - Szwedzki potop punka

POSTRZELONA KAPELA ZZA BAŁTYKU PORYWA CIĘ NA PÓŁGODZINNĄ PRZEJAŻDŻKĘ SZALONĄ NICZYM CWAŁ NA GRZBIECIE KONIA CIERPIĄCEGO NA NAPRAWDĘ OSTRĄ ODMIANĘ ADHD

The Hives

Było to w roku 1993, czyli całe lata przed tym, gdy świat totalnie oszalał na punkcie zespołów takich jak Arctic Monkeys, Franz Ferdinand, Kaiser Chiefs i The Strokes (tzw. zbawców rocka, bardziej fachowo nazywanych przedstawicielami post–punk revivalu). Wtedy to w szwedzkiej miejscowości Fagersta, czyli przemysłowej pipidówie liczącej nieco ponad 10 tysięcy dusz, powstała pewna garażowa grupa. Tworzące ją młodziaki doskonale wiedziały, jak przywrócić szczerość, świeżość oraz wesołość zblazowanemu, nadętemu i przekombinowanemu rockowi lat 90.

Pod szyldem The Hives wydali w 1997 r. swój debiutancki krążek „Barely Legal”, pokazując, jak można grać zarówno prosto, szybko i autentycznie, jak też przebojowo. A teraz mamy rok 2012 i śpiewający po angielsku Szwedzi wydali swoją piątą płytę, udowadniając, że wciąż nie stracili swej szczeniackiej dzikości. „Zamierzamy pić, pieprzyć i wdawać się w bójki całą noc” – te słowa jednej z piosenek doskonale zapowiadają, do czego nadaje się „Lex Hives”. Bowiem ten krążek to 32 minuty skondensowanej energii, której źródłami są punk i rock’n’roll gdzieniegdzie skażone smaczkiem nowej fali albo nawet R&B.


Co prawda te utwory (jak zwykle zresztą w przypadku longplejów The Hives) nie wnoszą niczego nowego do historii muzyki, ale nie o to tutaj chodzi. Ważne, że masz do czynienia z utworami dzikimi, szczerymi, szorstkimi i męskimi. Do tego piosenki naprawdę wpadają w ucho – włącz je podczas popijawy, a gwarantujemy, że już przy drugim odsłuchu (i oczywiście kilku piwach) będziesz sprawnie wydzierać się przy refrenach wspólnie z How-lin’ Pelle Almqvistem, wokalistą


Dodał(a): CKM Piątek 19.10.2012