„Sicario 2: Soldado” – czy warto wybrać się do kina?

W momencie pisania tych słów dosłownie kilka chwil dzieli nas od polskiej premiery filmu „Sicario 2: Soldado”. My mieliśmy już przyjemność obejrzenia tego filmu na dużym ekranie i w poniższej recenzji odpowiadamy na pytanie – czy warto wybrać się na ten film do kina?

SOL_D17_03742.jpg

W czasach, gdy męskie kino kojarzy się z totalnie przegiętymi produkcjami w stylu ostatnich odsłon „Szybkich i wściekłych” i coraz bardziej nieudolnych „hołdów” dla akcyjniaków z lat osiemdziesiątych (prym wiodą tu kolejne części „Niezniszczalnych”), pierwsza część „Sicario” była jak nieoczekiwany cios w głowę. Z pozoru – i tylko z pozoru! – banalna historia o walce dobrych, dzielnych amerykańskich żołnierzy ze złymi kartelami narkotykowymi była opowieścią o wiele bardziej złożoną, a przy tym oszałamiającą pod względem klimatu, a także oprawy wizualnej i dźwiękowej. Sukces filmu spowodował, że decyzja o kontynuacji nikogo nie zaskoczyła. Zaskoczeniem z kolei była zmiana na stołku reżysera – ze względu na inne zobowiązania zawodowe Denis Villeneuve został zastąpiony Stefano Sollimą.



Sicario 2 – o czym jest ten film?


Tych, którzy obawiali się, że ta zmiana negatywnie wpłynie na niepowtarzalny klimat filmu, mogę uspokoić – Sollima dobrze zapoznał się z materiałem źródłowym i zrobił film, który pod praktycznie każdym względem dotrzymuje kroku swojemu poprzednikowi. Historia jest w zasadzie dość prosta. Matt Graver (w tej roli Josh Brolin) otrzymuje zadanie wywołania wojny pomiędzy meksykańskimi kartelami narkotykowymi, które odpowiadają także za przemyt ludzi do Stanów Zjednoczonych. Pomaga mu w tym oczywiście Alejandro (Benicio Del Toro). Kluczowym elementem strategii okazuje się porwanie Isabell Reyes (Isabela Moner) – córki szefa jednego z karteli. To właśnie konsekwencje owego porwania są główną osią fabuły „Sicario 2: Soldado”.

Chemia pomiędzy Brolinem a Del Toro to bez wątpienia największy atut filmu Sollimy. Obaj rozumieją się wręcz bez słów i są niezwykle wiarygodni w rolach twardych facetów, którzy z niejednego pieca chleb jedli, w czym pomagają nie tylko umiejętności aktorskie, ale również fizjonomia. Zwłaszcza ten drugi jest gościem, którego nikt nie chciałby spotkać w ciemnej uliczce. Kolejnym plusem są sceny akcji – nie ma ich zbyt wiele, ale są wykonane w sposób niemal perfekcyjny.


Sicario 2 – wady


Film rzecz jasna nie ustrzegł się pewnych wad. Oglądając „Sicario 2: Soldado” trudno nie mieć wrażenia, że scenarzyści chyba zbyt mocno zapatrzyli się na „Logana” – tu również sporą część filmu zajmuje motyw twardziela opiekującego się młodą dziewczyną, którą trzeba doprowadzić do bezpiecznego miejsca. I identycznie jak w „Loganie”, początkowa ogromna niechęć dziewczyny powoli ustępuje miejsca cieplejszemu uczuciu.

Sicario 2 – podsumowanie


Wracając do pytania postawionego na początku – czy warto pójść do kina na „Sicario 2: Soldado”? Jeśli spodobała wam się część pierwsza, to zdecydowanie tak – film nie zbacza z kursu wyznaczonego przez „jedynkę”. To mocne i miejscami brutalne kino, które co prawda nie przebija oryginału, ale trzyma w napięciu do samego końca.

SICARIO 2_SOLDADO_plakat_finalny_1920.jpg



Dodał(a): Michał Miernik / fot. materiały promocyjne Środa 18.07.2018