Rząd tego kraju rozważa wprowadzenie kary śmierci za spowodowanie wypadku drogowego
Nie mandat, nie więzienie, a śmierć. Taka kara może już niedługo czekać kierowców, którzy spowodują poważny wypadek w Bangladeszu.
29 lipca rozpędzony autobus wjechał w grupę nastolatków w stolicy Bangladeszu, Dhace, doprowadzając do śmierci dwójki z nich. Z tego powodu od kilku dni miasto sparaliżowane jest przez protesty wściekłych uczniów i studentów, którzy domagają się od rządu natychmiastowych zmian w kodeksie karnym i prawie transportowym.
Presja ze strony demonstrantów najwyraźniej poskutkowała. Jak powiedział agencji Reuters anonimowy urzędnik z ministerstwa sprawiedliwości w Bangladeszu, tamtejszy rząd rozważa wprowadzenie poprawki do kodeksu karnego, która przewidywałaby karę śmierci za spowodowanie poważnego wypadku drogowego.
Byłoby to ogromne zaostrzenie prawa, jako że obecnie sprawca takiego wypadku w Bangladeszu może najwyżej trafić za kratki i to na maksymalnie 3 lata. Co więcej, kara śmierci za przewinienia drogowe nie występuje nigdzie indziej na świecie – jedną z najsurowszych kar przewiduje kodeks Wielkiej Brytanii, według którego kierowca za spowodowanie wypadku może trafić do więzienia na 14 lat.
Bengalski rząd będzie dyskutował nad zmianami kodeksu w poniedziałek 6 sierpnia.