Rosyjska ruletka i martwy zawodnik MMA
Wiadomo – prawdziwi zabijacy kochają ryzyko. Czasami chodzi tu o adrenalinę większą, niż ta w ringu albo klatce do MMA
Kostucha upodobała sobie ostatnio zawodników organizacji Bellator – 6. czerwca br. zmarł słynny Kimbo Slice, niedługo później z tego świata odszedł jego „kolega z pracy”, Ivan „J. P.” Cole.
Ten pochodzący z Nowego Orleanu 25-latek zginął w apartamencie przy Montfort Drive w mieście Dallas.
Według wstępnych ustaleń policji (śledczy mają także podejrzenia odnośnie udziału osób trzecich) nastąpiło to podczas gry w rosyjską ruletkę, ekstremalnej zabawy hazardowej, podczas której do rewolweru wkłada się pocisk i kręci się bębenkiem. Teraz czas na przyłożenie lufy do głowy i naciśnięcie spustu.
Trafiasz na jedną z pustych komór? Grasz dalej. Los chciał, że komora była pełna? Cóż, prawdopodobnie już nigdy w życiu nie pokażesz kumplom, jakim jesteś twardzielem oraz… idiotą.
Ten mający 175 cm wzrostu i 61 kg wagi sportowiec startował w wadze koguciej. Karierę w zawodowym MMA rozpoczął w roku 2012 i od tamtej pory stoczył pięć pojedynków, mając na koncie dwie wygrane i trzy porażki. Ostatnim pojedynkiem Cole’a była potyczka z George’em Pacurariu, z którym w marcu br. przegrał na gali Bellator 135 w pierwszej rundzie przez poddanie.
Na tym padole łez pozostawił żonę (która dziś prosi fanów mieszanych sztuk walki o wsparcie pieniężne) i czteroletnią córeczkę.