Justice, PZWNW, Coldplay

Bez względu na to, czy twoim ulubionym gatunkiem muzycznym jest rock, rap, czy elektronika, mamy coś w sam raz dla ciebie. Przedstawiamy album, który warto przesłuchać

djbabon.jpg

Sex, Sesje i Męski Styl - uaktywnij się na naszym Fan Page'u

JUSTICE
AUDIO, VIDEO, DISCO
justice-audio-video-disco-album-cover-art-hd-2011.jpg

Cztery lata temu ten elektroniczny duet z Paryża wydał debiutancki album, który klabersów wprawił w stan totalnej tanecznej ekstazy. Dzisiaj Gaspard Auge i Xavier de Rosnay powrócili z krążkiem, który ich fanów może wprawić w osłupienie. Oto zupełnie inne Justice – house’owym i dyskotekowym klawiszom towarzyszy tu klimat rocka sprzed dekad – zupełnie jakby Francuzi wylądowali w latach 70. ub. wieku na imprezie z Led Zeppelin, Queen i tabletkami ecstasy. Elektronika górą!

POKÓJ Z WIDOKIEM NA WOJNĘ
DROGA WOJOWNIKA
pokój-z-widokiem-na-wojne-droga-wojownika-hhbdpl.jpg

Mama zabrania ci słuchania rapu? A więc szybko włącz jej ten album, za którym stoi Juras – warszawski raper, kickbokser, zawodnik K–1 i absolwent Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. Nawijka i bity nie są może mistrzostwem świata, jednak nie ma tu zbyt wielu pieprznych opowieści o brudnym seksie. Dominują opowieści o spotkaniu Jezusa, godzeniu się z rodzicami i omijaniu niebezpieczeństw czających się na ulicy. A to poruszy twoją staruszkę.


COLDPLAY
MYLO XYLOTO

Coldplay-Mylo-Xyloto.jpg

Coldplay założone zostało w Londynie w 1996 r. Cztery lata później grupa wydała debiutancki album z alternatywnym, lecz niezbyt ekstrawaganckim i trudnym w odbiorze rockiem. I z miejsca zdobyła serca milionów dziewczyn (oraz chłopaków starających się poderwać owe dziewczyny). Dziś zespół, mając na koncie ponad 50 mln sprzedanych płyt, z alternatywą nie ma już nic wspólnego. Ba! 


Coraz mniej wspólnego ma w ogóle z rockiem. „Mylo Xyloto” jest, zdaniem artystów, albumem zainspirowanym zarówno nowojorskim grafitti z lat 70. ub. wieku, jak też antynazistowską organizacją Biała Róża z lat 40. Na tej płycie wciąż usłyszysz charakterystyczne dla Coldplay gitary, ale odgrywają tutaj znacznie mniejszą rolę niż na czterech poprzednich longplayach grupy. Zostały też zaatakowane
przez zmasowane oddziały elektroniki. Na płycie możesz usłyszeć zarówno pop, nowofalowe syntezatory, R&B, jak i nawet klubowe bity.

Jak na Coldplay przystało, są tu odpowiednio patetyczne momenty, które mają sprawdzić się jako stadionowe hymny (ze smaczkami znanymi chociażby z albumu „Viva La Vida”) oraz bardziej klimatyczne utwory, przy których twoja dziewczyna będzie kochać się z tobą delikatnie i romantycznie, zamykając oczy i wyobrażając sobie, że penetruje ją Chris Martin, ładniusi wokalista Coldplay.


Dodał(a): ckm.pl Poniedziałek 27.02.2012