Przebrał się za kobietę, by chronić partnerkę przed policją

Przebieraniec chciał przechytrzyć policjantów, którzy mieli skontrolować parę przebywającą na kwarantannie. Z kapeluszem na głowie wyglądał przez okno i piskliwym głosem udawał kobietę, zapewniając, że oboje są w domu.
maxresdefault.jpg

Jak pokazuje przypadek z gminy Krzeszowice w Małopolsce, ludziom objętym kwarantanną powoli zaczyna odbijać od siedzenia w domu. Mężczyzna po 50 i jego partnerka mieli przebywać w samoizolacji po tym, jak wrócili z zagranicy. Jak wiadomo, osoby zamknięte w domach są odwiedzane przez policjantów, w celu potwierdzenia obecności w mieszkaniu.

Tym razem funkcjonariusze podczas kontroli musieli mieć niezły ubaw. Po zaparkowaniu pod domem pary, zadzwonili do kobiety. Chcieli potwierdzić, że oboje znajdują się w domu i stosują się do kwarantanny. Telefon odebrał mężczyzna i po kilku minutach rozmowy wyjrzał przez okno, żeby zapewnić policjantów, że przebywa w domu. Wtedy mundurowi poprosili, żeby przekazał telefon kobiecie.

Ten tłumaczył policjantom, że partnerka śpi i nie chce jej budzić. Jednak ta odpowiedź nie przekonała funkcjonariuszy, więc mężczyzna musiał wymyślić inną wymówkę. Po chwili okazało się, że współlokatorka, zamiast leżeć w łóżku, stoi pod prysznicem i nie może podejść. Ta nagła teleportacja wzbudziła podejrzenia mundurowych.

SPRAWDŹ: Kijem po plecach. Policja przekona każdego do kwarantanny

Tym razem nie prosili już o podanie jej słuchawki, a zażądali, żeby podeszła do okna. Wtem ich oczom ukazała się postać z kapeluszem na głowie. To jednak nie przekonało policjantów i poprosili mężczyznę, żeby przekazał telefon wyglądającej przez okno partnerce. Wtedy usłyszeli – piskliwy, aczkolwiek niedamski – głos jak po kastracji.

“Mariolka” także nie przekonała funkcjonariuszy. Nalegali, żeby para podeszła razem do okna. Wtedy mężczyzna pokazał szczyt absurdu. Z kapeluszem w ręce udającej głowę podszedł do okna i zaczął odgrywać scenkę. I choć rękę można by uznać w pewnych okolicznościach za partnerkę, mundurowi nie dali zrobić się w konia.

Po tej ostatecznej próbie facet się poddał i przyznał, że kobiety nie ma w domu. Udała się do drugiego mieszkania, żeby wyprowadzić psa. Za ten spacer przyjdzie jej zapłacić nawet 30 tys. zł, bo funkcjonariusze skierowali do sądu wniosek w sprawie niesfornej pary.


Dodał(a): Konrad Siwik / fot. youtube Czwartek 02.04.2020