Polskie Halloween – Dziady
Dziś wszyscy obchodzą już tylko amerykańskie pseudo-święto Halloween, ale nikt zdaje się nie pamiętać o dawnych polskich Dziadach. My pamiętamy i przypomnimy wam, dlaczego ten obrzęd był znacznie ciekawszy.
Dziady to nie tylko wiekopomne dzieło Adama Mickiewicza (czyt. jedna z największych zmór większości licealistów i studentów polonistyki), ale przede wszystkim dawny obrzęd związany z kultem dusz zmarłych. I gdy dziś większość ludzi przebiera się za dynie i wampiry i biega po mieście szukając cukierków, to polskie Dziady były znacznie poważniejszym zwyczajem, który ma niewiele wspólnego z amerykańskim świętem duchów.
Halloween przywędrowało do Polski w latach 90. XX wieku i obecnie w zasadzie całkowicie wyparło inne sposoby obchodzenia dnia 31 października. A szkoda, bo Dziady, czyli obrzęd naszych słowiańskich przodków, były świętem znacznie ciekawszym.
Przede wszystkim obchodzono je nawet kilka razy do roku, bo wierzono że dusze pojawiają się na ziemi częściej niż tylko z 31 października na 1 listopada (choć ta noc była, tak jak obecnie, najważniejsza). Głównym elementem obrzędu była natomiast uczta – w domach lub nad grobami zmarłych – podczas której „dzielono” się napitkiem i posiłkami z duszami odwiedzającymi biesiadujących.
Rozpalano także ogniska, które wskazywały błąkającym się duchom drogę do zmarłych (stąd też dzisiejszy zwyczaj palenia zniczy); nie wolno było też robić pewnych rzeczy – np. zachowywać się głośno przy stole, gwałtownie wstawać, sprzątać, wylewać mydlin przez okno (by nie oblać duszy), ani szyć (by nie „przyszyć” duszy do siebie).
Ogólnie wszystko w Dziadach, w porównaniu do Halloween, było znacznie bardziej poważne, uroczyste i robione z najwyższą ostrożnością, byle tylko nie spłoszyć i nie urazić dusz. Dlatego też raczej nie ma co liczyć, że jacykolwiek zmarli odwiedzą nasz świat w trakcie Halloween. Bo zmarli by drugi raz. Tym razem z zażenowania.