PDW. Walentynkowy alarm bombowy w sądzie rozpoczęła kobieta, która chciała uratować ukochanego przed wyrokiem

Misiu zapewne nie jest złym chłopcem, tylko jego dobroci nie da się przedstawić językiem prawa. 14 lutego dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze otrzymał zgłoszenie, według którego w tamtejszym sądzie rejonowym znajdowały się ładunki wybuchowe. Alarm okazał się fałszywy, a po ustaleniu dzwoniącego okazało się, że była to 31–latka, która w ten sposób chciała uratować swojego partnera.
prison-g79b38eb53_1920.jpg

Zakochani są wspaniali. Kobieta nie była nigdy karana. Tłumaczyła służbom, ze chciała zmusić w ten sposób sąd rejonowy do odwołania sprawy jej partnera. Mężczyzna ma do odsiadki 4 lata. Wcześniej odwoływał się od wyroku sądu rejonowego do sądu okręgowego, jednak ten podtrzymał wyrok I instancji. Po tym się jednak nie poddał i złożył wniosek o kasację. Można powiedzieć, że jego partnerka częściowo osiągnęła swój cel, ponieważ sąd odroczył sprawę o 3 miesiące. 
Zrobiła to jednak bardzo dużym kosztem, ponieważ usłyszała zarzut zawiadomienia o zdarzeniu, które zagraża życiu zdrowiu wielu osób i to w znacznych rozmiarach. Oczywiście zawiadomienie było fałszywe, więc za takie działanie grozi od 6 miesięcy do nawet 8 lat pozbawienia wolności. Kobieta została także objęta policyjnym dozorem.

Za co będzie siedział jej partner? Jak to, za co? Za niewinność. Kobieta nawet nie znała wcześniejszej decyzji sędziego. Przygotowała również sprytny plan, tj. zakup nowego telefonu i karty. Policjanci ją jednak przechytrzyli i namierzyli dwa dni później. 

Gdyby istniały koedukacyjne więzienia, być może sąd byłby tak łaskawy i umieścił zakochanych w jednej celi. Tak się jednak nie stanie, więc pozostaje życzyć parze tego, by ich związek wytrzymał nacisk więziennych krat. 


Dodał(a): CKM.PL Środa 22.02.2023