"Dom zły"
Smarzowskiemu udało się nakreślić obraz przepełniony brutalną prawdą o realiach minionej epoki. Widz niemal czuje ekranowy brud, smród i nędze. Historia choć skomplikowana, nie ma w sobie żadnych wymyślnych ozdobników i niepotrzebnych scen.
Jednym z głównych bohaterów i zarazem pierwszym którego poznajemy w filmie jest Edward Środoń (Arkadiusz Jakubiak), który pewnej deszczowej nocy pojawia się w domu państwa Dziabasów. Gospodarze początkowo bardzo nieufanie odnoszą się do przybysza, jednak to nieufnośc ustępuje w krótkim czasie posliek gościnności. Ta przypadkowa wizyta na zawsze odmieni życie Środonia.
Mija parę lat i w Scena za sceną cofamy się do tej deszczowej nocy sprzed kilku lat i wraz z porucznikiem Mrozem odkrywamy przerażającą prawdę. Jednak jej wyjście na jaw nie wszystkim jest na rękę, dlatego Mróz (jedyna pozytywna postać w filmie) zostaje wciągnięty w niebezpieczną grę.
Im bliżej końca tym większe poczucie bezradności i strachu ogarnia zarazem widza, jak i prowadzącego śledztwo milicjanta. Właściwie każdy z bohaterów czuje się jak szczur w pułapce. Aby się z niej wydostać musi pogrążyć kogoś innego i wyzbyć się jakiegokolwiek szacunku do drugiego człowieka.