Okręt przyszłości prosto od Bonda

Filmy z Jamesem Bondem pokazywały liczne gadżety, które wydawały się czystą fantazją, a potem jednak stawały rzeczywistością. Podobnie może być z okrętem przyszłości, znanym dziś jako projekt „Dreadnought 2050”
dreadnought.jpg

Oglądałeś film „Jutro nie umiera nigdy”, w którym Agent 007 krzyżuje zamiary podłego magnata prasowego pragnącego skłócić światowe mocarstwa? To może pamiętasz, że główną rolę w niecnych planach medialnego bossa odgrywał niewidzialny dla radarów okręt wojenny. Jeśli z kolei przyjrzysz się projektowi „Dreadnought 2050”, w którym brytyjscy planiści i inżynierowie zastanawiają się, jak będzie wyglądał okręt przyszłości, zauważysz od razu cechy wspólne.

Choćby podobieństwo konstrukcji: zamiast tradycyjnego kadłuba budowa oparta na zasadzie katamaranu lub trimaranu, co zapewnia jednostce większą szybkość. Albo niewidzialność okrętu – w filmie zapewniało ją pole magnetyczne, „Dreadnought 2050” osiągnie ten sam efekt niewidzialności dla radarów, bo zbudowany ma być w całości z tworzyw sztucznych, takich jak akryl czy grafen. Kompozyty stawiać będą mniejszy opór wodzie, więc okręt osiągnie prędkość aż 50 węzłów (92 km/h), napęd zapewnią silniki elektryczne napędzane z reaktora fuzyjnego lub wydajne turbiny. Jak w okręcie podwodnym kadłub będzie można częściowo zanurzyć na potrzeby wykonywania tajnych operacji.

thediplomat_2015-09-07_10-09-16.jpg


Jeśli chodzi o uzbrojenie, to nawet twórcy serii bondowskiej nie mieli takiej wyobraźni jak eksperci marynarki: „Dreadnought 2050” będzie miał w arsenale np. torpedy superkawitacyjne, czyli płynące w bąblu gazowym (i przez to superszybkie, osiągające 370 km/h). Drony bojowe różnych rodzajów, np. z uzbrojeniem laserowym do niszczenia nadlatujących rakiet wroga, będzie można... produkować na pokładzie w technice 3D.

Startpoint-T2050-Electromagnetic-Railgun-closeup_Copyright-Startpoint1.jpg

Z kolei działo to urządzenie elektromagnetyczne na amunicję hipersoniczną, która niszczy cele energią kinetyczną pocisku, a nie eksplozją materiału wybuchowego. Planowane są też inne cuda, które dziś nie istnieją, ale w 2050 roku, gdy „Dreadnought 2050” ma wejść do służby, już mają działać. A wszystko to ma obsługiwać z elektronicznego supercentrum dowodzenia załoga złożona zaledwie z 50 ludzi.

Startpoint-T2050-Side-closeup_Copyright-Startpoint.jpg
Eksperci przewidują, że realizacja „Dreadnought 2050” będzie taką samą rewolucją, jaką na morzach świata było pojawienie się w 1906 roku okrętu liniowego „Dreadnought” (i do niego świadomie nawiązuje nazwa projektu). Miał on na pokładzie trzykrotnie więcej najcięższych dział co wcześniejsze konstrukcje, co więcej były one umieszczone na osi okrętu i mogły strzelać w każdą stronę. Pojawienie się takich okrętów, tzw. Drednotów, w jednej chwili posłało na śmietnik historii wszystkie wcześniej zbudowane okręty pancerne, co dobitnie pokazała już pierwsza wielka bitwa morska I wojny światowej: pod Coronelem u wybrzeży Chile niemieckie drednoty admirała grafa von Spee „Scharnhorst” i „Gneisenau” dosłownie rozstrzelały angielskie krążowniki pancerne „Good Hope” i „Monmouth” admirała Cradocka.
Czy „Dreadnought 2050” okaże się takim samym rewolucyjnym przełomem? Zobaczymy, do 2050 roku zostało tylko 35 lat...

Zrzut ekranu 2016-04-15 o 12.39.33.png
ps. Zdradźmy na koniec, że niewidzialny okręt z Bonda wcale nie był tylko fantazją filmowców – w tej roli wystąpiła doświadczalna amerykańska jednostka „Sea Shadow”. Zbudowano ją, by testować  na morzu technikę stealth, zmniejszającą możliwości wykrycia obiektu. Po kilku latach badań i zagraniu w Bondzie okręt został zezłomowany, pod czujnym okiem oficerów US Navy, dbających, żeby żaden jego element nie dostał się we wrogie ręce.


Dodał(a): Piotr Skalski Piątek 15.04.2016