NICK CAVE & THE BAD SEEDS

Muzyka, przy której chciałbyś pobawić się z Kylie nafaszerowaną muchą hiszpańską, ubraną w wyćwiekowany lateks i skutą kajdankami na łóżku wodnym. Warto odświeżyć!
NICK CAVE & THE BAD SEEDS

NICK CAVE & THE BAD SEEDS
Dig, Lazarus, Dig!!!
gat.: biblijny wykop

Rockowa dzikość, trans i szaleństwo, które sprawiają, że kury przestają się nieść, a krowy zaczynają szybować nad Tatrami. Znajdziesz tu punkrockowego kopa w stylu wczesnych płyt The Bad Seeds i The Birthday Party, kapeli Cave’a sprzed kilkudziesięciu lat. Do tego obłąkańcze partie na organach Hammonda w manierze naćpanych The Doors, maniakalne melorecytacje tudzież góry innych muzycznych dziwactw. Dla szukających sensacji w warstwie tekstowej również sporo ciekawego — teksty z biblijnymi odniesieniami, seks, horror, Murzynki tańczące nago oraz przekleństwa, którymi bard z Antypodów mógłby obdzielić kilka raperskich albumów. Słowem — płyta, przy której australijski postrzygacz owiec, londyński makler aferzysta i warszawski emo—stylista poczują się braćmi na wieki wieków. Najlepszy kawałek: „We Call Upon The Author”

Dodał(a): ckm Czwartek 21.07.2011